Finał baraży Motor rozpoczął w dużym osłabieniu. O tym jednak, że za kartki pauzować będą w nim Piotr Ceglarz i Kacper Wełniak, wszyscy wiedzieli już dużo wcześniej. Pewną niespodzianką mógł być natomiast brak w wyjściowej jedenastce lewego obrońcy, Filipa Lubereckiego. Czy to powinno martwić? – Pierwsza drużyna Motoru to nie 11 piłkarzy, ale 33 piłkarzy – tak trener lublinian, Gonçalo Feio, mówił przed zremisowanym 1:1 spotkaniem z Polonią Warszawa. W przekroju całego sezonu te słowa wielokrotnie znajdowały potwierdzenie, dlatego kibice Motoru także i tym razem ufali portugalskiemu szkoleniowcowi.
Początek niedzielnego starcia w Olsztynie pokazał, że obydwie drużyny podeszły do siebie z dużym respektem, a celem nadrzędnym było przede wszystkim zabezpieczenie tyłów, aby nie narazić się na szybką stratę gola.
Z czasem jednak coraz więcej z gry mieli gospodarze. Po raz pierwszy Stomil Olsztyn zagroził bramce Łukasza Budziłka w 7. minucie. Imponować w tej sytuacji mogło przede wszystkim efektowne wejście w trzecią tercję Motoru Lublin Filipa Wójcika, ale tego z drużyny olsztynian, który podał następnie do kolegi z zespołu. Strzał był jednak daleki od ideału.
Dziesięć minut później miejscowi dali gościom drugie ostrzeżenie. Tym razem groźniejsze. Po przejęciu piłki w środku boiska momentalnie kontrę wyprowadził Stomil. Na pograniczu pola karnego Motoru futbolówkę przy nodze miał jeszcze Karol Żwir, który świetnie dograł do niepilnowanego w obrębie szesnastki Michała Karlikowskiego. Ten od razu zdecydował się na strzał. Na szczęście gości obok słupka.
W słupek piłka trafiła natomiast w 29. minucie, kiedy uderzał Maciej Spychała. Skończyło się na strachu, ale nawet gdyby padł gol to i tak nie zostałby uznany, bo arbiter pokazał, że zanim futbolówka została podana do pomocnika Stomilu, to wcześniej opuściła już plac gry.
W międzyczasie Motor próbował pojedynczych akcji, ale żadna nie przynosiła większego zagrożenia. Podopieczni trenera Feio, poprzez coraz częstsze utrzymywanie się przy piłce, zaczynali jednak przejmować kontrolę nad meczem.
I to przyniosło efekty w 37. minucie. Z lewej strony dośrodkowywał Mariusz Rybicki, a akcję zamykał obrońca, Filip Wójcik. W polu karnym Stomilu zachował się niczym rasowy napastnik. Najpierw przełożył sobie zawodnika rywali, a następnie strzałem na dalszy słupek nie dał najmniejszych szans Jakubowi Mądrzykowi (0:1). Grupa kilkuset kibiców żółto-biało-niebieskich, która przyjechała za drużyną na Warmię, miała pierwszą okazję do świętowania. Więcej goli w pierwszej połowie nie oglądaliśmy i to Motor po niej był bliższy awansu.
W przerwie szkoleniowiec olsztynian, Szymon Grabowski, dokonał aż trzech roszad w składzie. Goście wyszli z kolei w takim samym zestawieniu personalnym.
Decyzje obydwu szkoleniowców raczej zrozumiałe. W końcu to gospodarze musieli gonić wynik, a przyjezdnym zupełnie do niczego się nie spieszyło. Widać było to choćby po sposobie, w jakim grę wznawiał golkiper przyjezdnych, Łukasz Budziłek.
W pierwszym kwadransie drugiej odsłony każdy z zespołów stworzył po jednej sytuacji. Raz głową uderzał Maciej Spychała, w odpowiedzi Dawid Kasprzyk.
Motor kontrolował boiskowe wydarzenia. W 66. minucie zagotowało się pod bramką Stomilu, ale obronną ręką wyszedł z opresji wyszedł stojący między słupkami Mądrzyk. Chwilę później na głowy lublinian wylał się kubeł zimnej wody.
Katastrofalny w skutkach błąd na połowie boiska popełnił Przemysław Szarek. Piłkę przechwycił Piotr Kurbiel. Przebiegł z nią ponad dwadzieścia metrów, a następnie oddał ją do Karola Żwira. Kapitan Stomilu z dużym spokojem złamał akcję do środka i mimo asysty obrońców pewnie pokonał bramkarza Motoru (1:1).
To uskrzydliło miejscowych. Do końca to oni byli zespołem lepszym, ale przewagi nie udokumentowali. Czekała nas dogrywka.
Wydawało się, że w trudniejszym położeniu znajdują się lublinianie. W Olsztynie było naprawdę gorąco, a Motor miał już jedną dogrywkę w nogach. Tę środową w Kołobrzegu.
W 101. minucie sytuacja gości zrobiła się jeszcze trudniejsza, bo za drugą żółtą kartkę boisko opuścić musiał Sebastian Rudol. Chwilę później z bliskiej odległości głową uderzał Kurbiel, lecz po dłoniach Budziłka piłka trafiła w poprzeczkę.
Stomil cały czas naciskał, a Motor dążąc do serii rzutów karnych, bronił się. Okazje mieli i Krawczun i Żwir. Wynik zmianie nie uległ. A więc karne...
Te zdecydowanie lepiej wykonywali goście, którzy byli bezbłędni. Pewnie wygrali 4:1, a decydujący strzał wykonał rezerwowy, Michał Żebrakowski.
Stomil Olsztyn – Motor Lublin k: 1:4 (1:1, 0:1)
Bramki: Żwir 67 – Wójcik 37
Stomil: Mądrzyk – Kuban (46 Kośmicki), Sadowski, Waleńcik, Wójcik (75 Kalisz), Karlikowski, Spychała, Stromecki (46 Shibata), Żwir (112 Caetano), Florek (46 Krawczun), Kurbiel. Trener: Szymon Grabowski
Motor: Budziłek – Szarek, Rybicki (60 Luberecki), R. Król, Staszak (91 Rozmus), Wójcik, Rudol, M. Król (74 Kosior), Kasprzyk (84 Żebrakowski), Gąsior (60 Reiman), Lis. Trener. Gonçalo Feio
Żółte kartki: Stromecki, Karlikowski, Shibata – Wójcik, Rudol, Lis
Czerwona kartka: Rudol (za dwie żółte)
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork); Widzów: ok. 4500
