Niżej notowana Lee początkowo postawiła trudne warunki liderce światowego rankingu i toczyła z nią wyrównaną walkę. W końcówce pierwszego seta Świątek przejęła jednak kontrolę nad przebiegiem meczu.
- Na początku ciężko było przystosować się do leworęcznej rywalki, więc cieszę się, że w trakcie meczu wyciągałam wnioski i w końcu byłam w stanie dobrze się ustawić do piłki, chociaż faktycznie był to dla mnie bardziej nerwowy dzień, było więcej nieczystych uderzeń - podsumowała spotkanie Polka.
Rano największa gwiazda warszawskiej imprezy przygotowywała się intensywnie do gry z leworęczną rywalką, trenując z kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Mariuszem Fyrstenbergiem, byłym szóstym deblistą świata.
- To było miłe z jego strony, bo nie miałam leworęcznej sparingpartnerki, z którą mogłabym potrenować. Zresztą już dawno nie miałam okazji grać przeciwko leworęcznej rywalce, więc z Mariuszem trenowaliśmy solidnie przede wszystkim return. Jutro będzie trochę łatwiej, bo znam rywalkę, grałam przeciwko niej, a kilka dni temu razem trenowałyśmy. Ona gra bardziej agresywnie, wywiera presję, gra szybko i płasko. Ja muszę jeszcze trochę złapać „mączkowy rytm”, bo przez ostatnie dwa tygodnie trenowałam głównie na hardkorcie - przyznała raszynianka.
W piątek w ćwierćfinale numer 1 światowego rankingu zmierzy się z drugą najwyżej rozstawioną tenisistką "piątką" w turnieju - Francuzką Caroline Garcią.
Po środowym meczu z Magdaleną Fręch obie tenisistki zwróciły uwagę na nienajlepsze warunki na kortach w Warszawie, jednak w czwartek Świątek podkreśliła, że nie ma to znaczenia, bo wszystkie zawodniczki grają na takiej samej nawierzchni.
- Ja nie jestem z tych osób, które narzekają, bo z drugiej strony przeciwniczka ma takie same warunki. Całe życie grałam na kortach, które nie były idealne. Korty ziemne charakteryzują się tym, że często są nierówne. Grałam już na gorszych - powiedziała liderka światowego rankingu.
W trakcie turnieju przeprowadziła się do hotelu, by wczuć się w atmosferę rozgrywek.
- Staramy się stworzyć tutaj warunki jak najbardziej przypominające pobyt na tourze, więc mieszkam w hotelu. Mój zespół jest tam ze mną. Jest to w pewnym sensie łatwiejsze. Przyznam, że w domu zawsze znajduję coś do roboty, a tutaj chciałam się bardziej skupić na odpoczynku i regeneracji. Nie mam doświadczenia jeśli chodzi o grę w Warszawie, więc podjęliśmy decyzję, żeby zrobić w ten sposób - dodała pierwsza rakieta na świecie.
(PAP)
