W środę Świątek odniosła swoje 50. zwycięstwo w tym roku, pokonując Sloane Stephens 7:5, 6:4 w I rundzie amerykańskiego turnieju. We wtorek jej rywalką była reprezentantka gospodarzy, która wyeliminowała wcześniej Jelenę Ostapenko wygrywając również 6:4, 7:5.
Tematem przewodnim przed kolejnym meczem były... piłki. Polka narzekała na wybór organizatorów, którzy zdecydowali się dać Paniom lżejsze piłki niż te, którymi dotychczasowo grały. Co ciekawe zmiana nastąpiła tylko w WTA, a ATP zostało przy standardowym rozwiązaniu.
- O mój Boże, nie lubię ich szczerze. Latają jak szalone, są zbyt lekkie. Nie rozumiem dlaczego gramy innymi piłkami niż mężczyźni - mówiła Świątek na pomeczowej konferencji.
- Na pewno popełniamy przez to więcej błędów - dodała.
Jeśli ktoś Polce nie wierzył to mógł się przekonać o tym na własne oczy. Czwartkowe starcie obie Panie rozpoczęły w wyrównanym stylu i przez pierwsze sześć gemów mieliśmy tylko jedną okazję na przełamanie, której Polka nie wykorzystała. Przy stanie 3:3 Świątek przegrała trzy piłki z rzędu przy swoim serwisie i mimo obronienia dwóch break-pointów, Keys wyszła na prowadzanie. Polka w podobnym stylu rozpoczęła dwa kolejne gemy - przy podaniu Amerykanki odrobiła straty, ale przegrała na przewagi, a przy swoim już nie zamierzała walczyć i oddała go na "sucho", a seta 3:6. Liderka światowego rankingu miała problemy ze swoim serwisem, bo tylko 58 proc. pierwszych prób trafiało w karo (71 dla Keys). Natomiast po drugim podaniu wygrała tylko 42 proc. piłek (75 dla Keys.)
- Nie da się serwować 170 km/h, bo piłka wtedy szaleje - mówiła przed meczem proroczo Świątek.
Na początku drugiej partii Polka niczym nie przypominała siebie. Świątek przegrała pięć pierwszych gemów i wyglądała tak, jakby chciała już zakończyć zmagania w Cincinnati. Przebudzenie nastąpiło przy stanie 0:5, kiedy obroniła swój serwis, a następnie przełamała rywalkę. "Jedynka" WTA wygrała w pewnym momencie 10 piłek z rzędu i nagle zrobiło się 4:5. Amerykanka wyglądała na zdezorientowaną, momentami miała "hebel" w dłoni i nie wykorzystała dwóch piłek meczowych. Dziesiąty gem zaczął się fatalnie dla Polki, która przy własnym serwisie przegrała trzy piłki z rzędu. Keys tym razem wykorzystała drugą piłkę meczową i wygrała 6:3, 6:4.
Świątek przegrała w czwartek 9 gemów z rzędu i 5 z 10 gemów serwisowych. Czy to przypadek? Raczej nie, a winowajcy, można szukać w nowych piłkach. Dodatkowo wygrała tylko 51 proc. punktów po swoim podaniu.
Dla Świątek była to pierwsza porażka w karierze z Keys. Wcześniej obie Panie mierzyły się ze sobą dwukrotnie i w obu przypadkach lepsza była Polka - rok temu na mączce w Rzymie (7:5, 6:1) i w tym roku w Indian Wells (6:1, 6:0).
