Biden w Kijowie
Niezapowiedziana wyprawa na Ukrainę prezydenta Joe Bidena rozpoczęła się od działań, które miały zmylić dziennikarzy.
Każdego wieczoru Biały Dom publikuje harmonogram pracy prezydenta na następny dzień. Ale nim dokument wpadł do skrzynek dziennikarzy tuż po 19:00 w niedzielę, Biden był już w połowie drogi do Kijowa, a z nim garstka doradców, lekarz oraz agenci Secret Service.
Tylko dwóch dziennikarzy
Zwykle z prezydentem leci 13 dziennikarzy. Tym razem było ich tylko dwóch. W piątek dowiedzieli się o miejscu docelowym i zobowiązali się zachować tajemnicę.
Bidenowi towarzyszyli: Jake Sullivan (doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego), Jen O'Malley Dillon (zastępca szefa sztabu Białego Domu), oraz Annie Tomasini (dyrektor Biura Owalnego).
Weszli na pokład samolotu, który zaparkowano obok hangaru. Podczas normalnych podróży stałby on na płycie lotniska. Dziennikarzy musieli oddać telefony komórkowe.
Lecieli Boeingiem 757
O 4:15 rano wystartowali. Podróżowali jednym z mniejszych prezydenckich odrzutowców, Boeingiem 757, który nie wzbudza takiej sensacji, jak „prawdziwy” Air Force One-Boeing 747. Miał znak wywoławczy „SAM060” dla Special Air Mission, zamiast Air Force One.
Po postoju na tankowanie w amerykańskiej bazie w Ramstein w Niemczech (gdzie ponownie opuszczono rolety) załoga wyłączyła transponder na godzinny lot do Rzeszowa. Ponieważ w przestrzeni powietrznej nad Ukrainą pojawiają się rosyjskie samoloty, 10-godzinna podróż pociągiem wydawała się najbezpieczniejsza.
Biden i jego świta wsiedli do SUV-ów i po godzinie byli na dworcu kolejowym Przemyśl Główny.
Biden od miesięcy chciał odwiedzić Kijów. Ale agenci z Secret Service mówili, że nie ma sposobu, aby można było bezpiecznie odbyć podróż. Rozważano szybki skok przez granicę na spotkanie z prezydentem Zełenskim lub dłuższa podróż do Lwowa. Ostateczna decyzja należała do samego Bidena.
Powiadomili o podróży Rosjan
I był jeszcze jeden krok, który zrobiono, aby upewnić się, że nie stanie się nic złego: ostrzeżenie Rosjan, aby się powstrzymali od działań, które mogłyby skłonić USA i Rosję do wojny.
- Powiadomiliśmy Rosjan, że prezydent Biden pojedzie do Kijowa – mówił Sullivan. Zrobiliśmy to na kilka godzin przed wyjazdem prezydenta.
- Ze względu na delikatną naturę nie będę wchodził w to, jak zareagowali ani jaki był dokładny charakter naszej wiadomości - dodał.
Pociąg z Bidenem ruszył z Przemyśla Głównego o 21:30 czasu lokalnego. Znaczna część podróży odbywała się nocą.
Po raz pierwszy świat dowiedział się o przybyciu Bidena na Ukrainę, gdy pojawiły się jego zdjęcia na spacerze z Zełenskim w centrum Kijowa.
Biały Dom miał nadzieję, że uda się utrzymać podróż w tajemnicy, dopóki prezydent nie wróci do Polski. Dziennikarzom zabroniono wysyłania aktualizacji w czasie rzeczywistym na temat miejsca pobytu Bidena.
Pięć godzin na Ukrainie
Szczegóły wizyty prezydenta USA zgłaszano godzinę po każdym zdarzeniu. Przybył do Pałacu Maryjskiego, gdzie spotkał Zełenskiego i jego żonę Olenę. Tam spotkali się, aby omówić, w jaki sposób USA mogą nadal wspierać Ukrainę.
Następnie Biden spotkał się z pracownikami ambasady USA. O godz. 14 czasu lokalnego podano, że Biden nie przebywa już w Kijowie. W sumie spędził tam pięć godzin. Podróż pociągiem do Przemyśla zajęła mu 8 godzin.

dś