Za ile musi przeżyć pan poseł? Policzmy: 6,5 tys. zł plus 2,5 tys. zł to daje razem 9 tys. zł. Całkiem niezła suma z punktu widzenia przeciętnego śmiertelnika. Skąd więc ta nędza? Poseł tłumaczy, że musi się stołować na mieście, a to wiąże się z kosztami. A musi, bo gdyby nawet chciał podgrzać sobie parówki, albo usmażyć jajecznicę, to w niewielkim pokoju poselskim nie ma na to warunków. Dodajmy, że na opłacenie tego lokum poseł dostaje specjalny ryczałt.
„Panie Pośle, bardzo chętnie się z Panem zamienię. Ja zarabiam 3.500 zł, mieszkam w Warszawie, mam na utrzymaniu córkę, a za mieszkanie płacę 1100 zł…” - proponuje czytelnik w jednym z komentarzy pod żalami posła.
Poseł Kulasek przeprosił za swoje słowa. Ale to nie była pierwsza tego rodzaju wypowiedź. Elżbieta Bieńkowska, wicepremier w rządzie PO-PSL, zasłynęła wyznaniem, że za 6 tys. zł to może pracować złodziej albo idiota. Jarosław Gowin, wicepremier w rządzie PiS, żalił się na antenie Radia Zet, że gdy był ministrem sprawiedliwości, czasami nie starczało mu do pierwszego (jego pensja wynosiła wówczas średnio marne 17 tys. złotych miesięcznie).
Drodzy parlamentarzyści, premierzy, ministrowie, głowy do góry. „Pieniądze naprawdę nie są najważniejsze w życiu”. Tę prawdę przypomniał młodym lekarzom Stanisław Karczewski, marszałek Senatu minionej kadencji. Nauczycieli zaś pouczył, że „powinno się pracować dla idei”. Sam przecież pracował dla idei. Za prawie 20 tysięcy złotych miesięcznie.
ZOBACZ TEŻ: Ciekawy zawód i wysokie zarobki, a chętnych brak
