Jan Ołdakowski: Powstańcy uczą nas, że patriotyzm musi być aktywny i wymaga wysiłku

Anita Czupryn
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Lekcja z Powstania Warszawskiego jest taka, że nawet z największych klęsk można się podnieść, pod warunkiem że będziemy działać razem – mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.

Jakie emocje towarzyszą Panu w związku z 80. rocznicą Powstania Warszawskiego? Odczuwa Pan presję, wiedząc, że może to być ostatnia okrągła rocznica z udziałem żyjących powstańców?

Z pewnością jest to ostatnia okrągła rocznica, na której będziemy mieli zaszczyt gościć tak liczne grono powstańców. Oni sami często podkreślają, że to może być ich ostatnia rocznica. Dziś spotkam się ze Stanisławem Aronsonem, legendarnym, ostatnim żyjącym członkiem elitarnej jednostki Kedywu „Kolegium A” Okręgu Warszawskiego AK, Ma już 99 lat i nie wiadomo, czy na następną rocznicę przyjedzie. Na tegoroczne obchody przyjedzie też 17-osobowa rodzina z Francji, wraz z powstańcem, który 6 sierpnia będzie obchodził swoje 100-letnie urodziny i też zdaje sobie sprawę, że to może być jego ostatnia wizyta w Polsce. Razem chcą uczcić tę wyjątkową rocznicę. Czuję ogromny ciężar i presję współtworzenia razem z miastem stołecznym Warszawa obchodów, w których głównymi bohaterami będzie stu kilkudziesięciu powstańców. Robimy wszystko, żeby to dla nich było wyjątkowe przeżycie i spotkanie. Ponieważ dla nich bardzo ważne jest to, żeby ich ideę, ich wartości i przyczyny ich decyzji pójścia do powstania były przekazywane temu pokoleniu, które jest dla nich najważniejsze - czyli pokoleniu ich rówieśników z czasów Powstania Warszawskiego.

Jak utrzymać żywą pamięć po odejściu ostatnich świadków? To najważniejsze wyzwanie Muzeum Powstania Warszawskiego?

Mamy nadzieję, że Powstanie Warszawskie pozostanie ostatnim powstaniem w historii Polski. Uczymy się z historii, że nigdy więcej nie powinno być konieczności żadnej walki zbrojnej na naszej ziemi. Wyjątkowość pokolenia powstańców polega na tym, że byli oni bohaterami nie tylko w czasie wojny, ale także w czasach pokoju. Ich recepta na patriotyzm i obywatelskość była szczególna. Możemy tu mówić o cechach całego pokolenia, które stało się jednym z najważniejszych w historii Polski. Byli odważni, heroiczni, ale również przyjaźni, tolerancyjni i zdolni do budowania trwałych relacji, które przetrwały do dziś. Ich spotkania po latach są zawsze niezwykle wzruszające i pokazują, jak silne były te więzi.

Czy jest jakaś szczególna historia powstańca, która szczególnie Pana poruszyła, a może nie jest jeszcze szeroko znana publiczności?

Podczas prowadzenia wywiadów z Powstańcami zawsze pytaliśmy, czy jest coś, o czym nigdy wcześniej nikomu nie mówili. Jedni odpowiadali, inni nie, ale zapamiętałem pewną wstrząsającą historię jednego z nich. Był żołnierzem „Radosława” i opowiadał, jak szedł na warszawską Wolę, by jako dowódca zebrać drużynę złożoną z 10 chłopców. Pukał do mieszkań i każde z tych spotkań z rodzicami, którzy nie chcieli puścić swoich synów do powstania, było rozdzierającym doświadczeniem. Szczególnie matki nie godziły oddać synów. Przyrzekał że chłopców odda, że będzie ich pilnował. Na siebie kładł ciężar odpowiedzialności za to żeby ci chłopcy przeżyli. Na końcu powstania okazało się, że tylko on przeżył. Kiedy wrócił z niewoli, z obozu, wziął na siebie ciężar pójścia do tych domów, do rodzin, które przetrwały i powiedzenia matkom które nie chciały oddać mu synów pod opiekę, że ci synowie nie wrócą. Powiedział, że to było dla niego trudniejsze niż samo powstanie.

Krystyna Zachwatowicz-Wajda w rozmowie z Magdaleną Rigamonti zauważyła, że do tej pory nie powstał film pokazujący matki czekające na swoje dzieci, które poszły do powstania. Historia, którą pan opowiedział, również nawiązuje do tego tematu...

Tak, ta historia bardzo mnie poruszyła, zwłaszcza że znałem i przyjaźniłem się z tym człowiekiem. Została we mnie dużo głębiej niż niejedna opowieść powstańcza. Wiele emocji i osobistych dramatów kryje się za historiami powstańców.

Jak sami Powstańcy postrzegają swoje miejsce w dzisiejszym społeczeństwie?

Oni są nauczycielami. Tak siebie postrzegają – jako strażników pamięci. Uważają, że ich najważniejszym powołaniem jest dawanie świadectwa i przekazywanie swojego doświadczenia kolejnym pokoleniom. To jest dla nich kluczowe. Co jest niesamowite, to fakt, że mimo zaawansowanego wieku, wielu z nich, o ile zdrowie im na to pozwala, wciąż aktywnie uczestniczy w spotkaniach i ważnych wydarzeniach, aby przekazywać swoje przesłanie młodszym generacjom.

I często zabierają głos w ważnych sprawach.

Tak, bo ich model patriotyzmu, ukształtowany zarówno w czasach wojny, jak i pokoju, jest bardzo zaangażowany. Z jednej strony cechuje ich czujność i troska o innych – pilnują, czy wokół nich nie dzieje się zło, czy najbliżsi nie są w potrzebie, starają się pomagać w miarę swoich możliwości. Z drugiej strony, są aktywni w sprawach społecznych i politycznych, wypowiadają się publicznie, wspierają dobre inicjatywy oraz protestują przeciwko niesprawiedliwości. Ich zaangażowanie jest przykładem dla nas wszystkich.

Które symbole Powstania Warszawskiego są dla Muzeum najważniejsze i jak tłumaczycie ich znaczenie młodszym pokoleniom?

Najważniejszym symbolem jest niewątpliwie kotwica - znak Polski Walczącej. Łączy on Powstanie Warszawskie z ideą oporu przeciwko niemieckiej okupacji w Polsce. Kotwica była sygnałem, że Polska wciąż walczy, a za jej namalowanie można było trafić na Pawiak, co często kończyło się śmiercią. Był to znak prosty, ale niezwykle czytelny i silny. Do dziś można znaleźć na ulicach Warszawy malowane przez bohaterów „Kamieni na szaniec” kotwice, które są zachowywane z ogromnym pietyzmem, jak na przykład na pomniku Lotników. Te symbole są dla nas niezwykle wzruszające i staramy się tłumaczyć młodszym pokoleniom ich znaczenie, ukazując ich moc i historię, która za nimi stoi.

Zapadły Panu w pamięć jakieś szczególne reakcje ludzi odwiedzających Muzeum Powstania Warszawskiego? Zdarzyło się, że ktoś przeżył katharsis?

Reakcje odwiedzających były bardzo różne. Pamiętam pewne wstrząsające wydarzenie sprzed lat, kiedy profesor Janusz Zawodny, wiekowy powstaniec i historyk Powstania Warszawskiego mieszkający w Stanach Zjednoczonych, poprosił o przejście kanałem. Gdy tylko wszedł do kanału, doznał intensywnego flashbacku, jakby cofnął się w czasie. Opowiedział nam wtedy poruszającą i szokującą historię o swoim koledze, który w kanale spanikował i zaczął strzelać do własnego oddziału. Po odzyskaniu spokoju, wyprowadzono go, ale okazało się, że zabił kilku swoich towarzyszy. Tak, muzeum jest miejscem, gdzie wracają wspomnienia i emocje, które dla wielu powstańców są nadal bardzo żywe. Często żartujemy, że powstańcy przychodzą do muzeum nie po to, żeby oglądać wystawę, ale aby obserwować zwiedzających i zobaczyć, jak ich historia jest odbierana. Czy jest zrozumiana i doceniona.

W jaki sposób muzeum angażuje młodzież w zachowywanie pamięci o Powstaniu Warszawskim? Czy są jakieś programy, które mógłby Pan wyróżnić?

Młodzież jest dla nas niezwykle ważna. Powstańcy zawsze prosili, aby nasze działania były skierowane do ich rówieśników z czasów Powstania. Staramy się na różne sposoby przyciągać młodych ludzi. W tym roku przygotowaliśmy album ze 100 zdjęciami z powstania wybranymi przez fotografa Chrisa Niedenthala, które następnie zostały pokolorowane przez firmę specjalizującą się w koloryzacji filmów. Zrobiliśmy to, ponieważ badania pokazały, że młodzi ludzie widząc czarno-białe zdjęcia, często je przeskakują, podświadomie uznając że są stare i przez to mniej interesujące. Koloryzowane zdjęcia sprawiają, że powstańcy stają się dla nich bardziej realni, pozwalają młodym ludziom rozpoznać w nich siebie. Na wielu z tych zdjęć widzimy twarze, które moglibyśmy zobaczyć dzisiaj w warszawskim autobusie. Mówiąc o powstaniu chcemy pokazywać problem uczuć czy emocji, bo dla młodych ludzi, którzy czują samotność, powstańcy mogą być też przewodnikami w tym jak budować przyjaźń, jak budować relacje, jak zbudować bliskość. Nieprzypadkowo w ubiegłym roku hasło obchodów Powstania Warszawskiego brzmiało: „Miłość istnieje zawsze”.

Jak Muzeum Powstania Warszawskiego wpisuje się w dzisiejsze dyskusje o patriotyzmie i tożsamości narodowej?

Jesteśmy zwolennikami przekazywania idei, że patriotyzm musi być aktywny i wymaga wysiłku. Jak pokazała wojna na Ukrainie, patriotyzm jest również formą obrony własnych interesów i własnego życia. Dzięki temu, że budujemy wspólnotę narodową i angażujemy się w to, starając się uczynić ją coraz lepszą, to zapewniamy sobie bezpieczeństwo zarówno emocjonalne, jak i fizyczne. Nasz przekaz jest jasny: warto naśladować powstańców, ponieważ ich model patriotyzmu opiera się na zaangażowaniu, trosce o innych i aktywnej postawie wobec otaczającej rzeczywistości.

Jakie lekcje z Powstania Warszawskiego można odnieść do współczesnych problemów, z którymi mierzy się Polska i świat?

Pierwsza lekcja, jaką przekazują powstańcy, to że kłopoty nie są straszne i nawet z największych klęsk można się podnieść, pod warunkiem że będziemy działać razem. Fakt, że warszawiacy, zanim jeszcze komuniści podjęli decyzję, postanowili wrócić i odbudować Warszawę, wynikał z tej wzajemnej wiary i wsparcia. Wszyscy byli przekonani, że Warszawa, mimo tak ogromnych zniszczeń, musi istnieć. To lekcja, że musimy być razem i wspierać się nawzajem, nawet w obliczu ataku. Najważniejsze jest zachowanie ciągłości narodowej wspólnoty, a wewnętrzne podziały nie mogą być silniejsze od zagrożeń zewnętrznych. Powstańcy przypominają nam, abyśmy pilnowali jedności, bo razem łatwiej przejdziemy przez trudności.

Drugą lekcją jest świadomość, którą wyrażał Jan Nowak-Jeziorański – że nie możemy być sami w militarnej konfrontacji z silniejszym przeciwnikiem. Jeśli stawimy czoła totalitarnej lub półtotalitarnej, to zawsze będzie ona silniejsza, bo będzie miała więcej wojska i uzbrojenia. Nowak-Jeziorański, a potem ludzie Solidarności rozumieli, że reakcja na Powstanie Warszawskie to zarówno naśladowanie heroizmu powstańców, jak i przygotowanie ruchu całkowicie pokojowego. Solidarność nie tworzyła oddziałów terrorystycznych. Uznano, że tym razem totalitaryzm można pokonać pokojową rewolucją. Nowak-Jeziorański również stał na stanowisku, że nie możemy być sami na arenie międzynarodowej. Ciężko pracował, aby Polska znalazła się w NATO, by uniknąć ponownej sytuacji, w której bylibyśmy sami między dwoma totalitaryzmami. To międzynarodowa lekcja, która uczy nas doceniać dzisiejsze sojusze i instytucje, które gwarantują nasze bezpieczeństwo.

Czy Muzeum Powstania Warszawskiego dokonało w ostatnim czasie jakichś zaskakujących odkryć lub pozyskało nowe, ciekawe eksponaty?

Zaledwie kilka dni temu otrzymaliśmy zbiór dokumentów o absolutnie wyjątkowej wartości historycznej – dokumentację jednego z oddziałów zajmujących się wywiadem i przygotowaniem akcji specjalnej „Parasola”. Znalazła się ona w domu rodziny, która przekazała nam te materiały, znalezione w rzeczach po ich wujku. Dokumenty te mają wyjątkową wartość merytoryczną i historyczną, ale również materialną. Wśród nich znajdują się pierwsze szkice sytuacyjne akcji zamachu na Kutscherę, pokazujące, jak przygotowywano tę specjalną operację, fałszując niemieckie dokumenty pojazdów, aby mogły przejechać jako pojazdy osłonowe. To absolutnie rzadkie, unikalne informacje z wywiadowczej „kuchni”, które nagle i niespodziewanie wzbogaciły nasze zbiory.

To oznacza, że wciąż możemy odkrywać nowe, historyczne skarby?

Tak, zdecydowanie. Dlatego trzeba być czujnym, zwłaszcza podczas remontów starych mieszkań. W takich miejscach mogą znajdować się skrytki i ukryte artefakty. Jestem przekonany, że wciąż wiele wyjątkowych „pereł” czeka na odkrycie.

Jakie jest Pana największe marzenie dotyczące przyszłości Muzeum Powstania Warszawskiego?

Do tej pory odwiedziło nas 10 milionów 100 tysięcy ludzi w ciągu 20 lat. Pół miliona osób na rok. Moim marzeniem jest, aby w ciągu następnych 20 lat odwiedziło nas kolejne 10 milionów osób. Chciałbym, aby frekwencja w muzeum stale rosła, ponieważ to pokazuje, że pamięć o Powstaniu Warszawskim żyje i jest ważna dla kolejnych pokoleń. Jeśli chodzi o pamięć o powstańcach, mam nadzieję, że będziemy o nich pamiętać zawsze. Dlatego Muzeum Powstania Warszawskiego rozwija projekt „Korzenie Pamięci”, który łączy potomków powstańców warszawskich. W ramach tego programu rodziny powstańców mogą dzielić się swoimi historiami, opowiadając, dlaczego ich przodkowie są dla nich ważni. Chodzi o wartości, uczucia, zwyczaje, a nawet traumy, które zostały przekazane z pokolenia na pokolenie. Pamięć o powstańcach będzie żyła dzięki temu programowi. Wiemy, że coraz mniej powstańców jest z nami; to budzi nasz ogromny smutek, ale staramy się, aby ich pamięć trwała w sercach ludzi. Nazwa „Korzenie Pamięci” odnosi się do starożytnego symbolu drzewa, które żyje dłużej niż człowiek. Marzymy o tym, aby pamięć o powstańcach była równie trwała i żyła dłużej niż życie poszczególnego człowieka.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl