Jastarnia. Na lotnisku zginął 44-letni spadochroniarz [ZDJĘCIA]

mo
P. Niemkiewicz, K. Miśdzioł/arch
Do tragedii na lotnisku w Jastarni doszło we wtorek, 26 lipca po południu. W wyniku wypadku zginął 44-letni spadochroniarz z Warszawy. Główny spadochron uległ całkowitej awarii, a w zapasowym sprzęcie poplątały się linki. Mężczyzna spadł z dużej wysokości. Prokuratura rejonowa w Pucku bada dokładne przyczyny wypadku.

Tragedia na lotnisku w Jastarni rozegrała się we wtorkowe popołudnie. Podczas rekreacyjnych skoków spadochronowych, w których udział brało ok. 14 skoczków, jednemu z nich nie otworzył się spadochron.

- Mężczyzna był bardzo doświadczonym instruktorem - tłumaczy Michał Kierski, zastępca prokuratora rejonowego w Pucku. - Posiadał wiele uprawnień. Na swoim koncie miał ponad 2100 udanych skoków.

Pasjonaci wykonywali akrobacje powietrzne. Podczas tzw. rozejścia i końcowej fazy skoku, główny spadochron należący do 44-latka z Warszawy uległ awarii. Mężczyzna postanowił więc skorzystać z zapasowego - w tym linki przymocowane do czaszy były splątane i spadochron nie zdążył się rozłożyć. Skoczek spadł z bardzo dużej wysokości wprost na betonową płytę lotniska w Jastarni. Mimo natychmiastowej reanimacji, 44-latka nie udało się uratować. Zginął w wyniku masywnego urazu wewnętrznego.

Obecnie na miejscu pracują przedstawiciele Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Sprawą zajęła się też pucka prokuratura, która wyjaśnia jak doszło do tragedii na lotnisku w Jastarni.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Piotr
Na lotniku w Jastarni nie ma betonowego pasa ani płyty postojowej. Jest trawa. Wiem że nic to nie zmienia, natomiast warto wiedzieć o czym się pisze artykuł (zwłaszcza o takim charakterze).
Piotr
Wróć na i.pl Portal i.pl