Czterdziestoletni przedsiębiorca, prekursor padla w Polsce, i tenisista, który 10 lat temu zagrał w półfinale Wimbledonu. W środowe popołudnie na korcie w Krakowskim Szkolnym Ośrodku Sportowym przyjemnie zaczęli udział w igrzyskach europejskich. Zwycięstwo 6:2, 6:2 nad deblem z Monako - Benjamin Chavanis, Nicolas Fedoroff - zwieńczył efektowny smecz Janowicza.
- Zaczynaliśmy grupką ośmiu-dziesięciu chłopaków i zaczęliśmy zapraszać do gry właśnie takich zawodników jak Jurek - opowiada Maszczyk. - To taki cenny nasz nabytek, zwłaszcza dla mnie, bo siła jest. Ja troszkę mniejszy, on znacznie większy, dobrze się uzupełniamy. Ja robię robotę na siatce, on tylko kończy. I idziemy po medal.
Janowicz: - Różnic w porównaniu z tenisem jest bardzo wiele. Będę musiał przestawić się na grę padlową, chociaż ten padel i tak się zmienia, bo wchodzi do niego wielu tenisistów. Padel staje się coraz szybszy, więc odnajduję się tutaj dobrze.
W Krakowie, jako tenisiście, zdarzyło mu się grać na benefisie Agnieszki Radwańskiej. A w zawodach to dawno, dawno temu... - Były tu turnieje do lat 12, do lat 14, mistrzostwa Polski. Pamiętam, że na kortach obok linii kolejowej. Grać się tam nie dało - śmieje się dziś Janowicz, wspominając korty Olszy.
W padla może zagrać na korcie na krakowskim Rynku. W pierwszy weekend wakacji, w otoczeniu tłumu turystów i krakowian. Ale tam, w sobotę i niedzielę, odbędą się dopiero półfinały i mecze o medale. Najpierw trzeba wygrać wszystko na kortach zbudowanych w ogrodowej części KSOS. Maszczyk i Janowicz awansowali właśnie do 1/8 finału.
- W tym roku we wrześniu kończę cztery "dychy". Sprawiłem sobie dobry prezent tym, że jestem na igrzyskach. I mam nadzieję, że z Jurkiem sięgniemy tutaj po medal - mówi padlowy partner byłego świetnego tenisisty.
