Rekordowa liczba złotych medali
W dwóch początkowych konkurencjach biathlonowych mistrzostw świata ani jednego krążka nie wywalczyli przedstawiciele Norwegii. Sztafeta mieszana tego kraju finiszowała na czwartej pozycji, z kolei w sprincie kobiet Maren Kirkeeide, najlepsza ze startujących Norweżek, uplasowała się dopiero na 16. pozycji.
W męskim sprincie sensacji już jednak nie było. Zwycięstwo odniósł Johannes Thingnes Boe, który tym samym wywalczył 21. złoty krążek mistrzostw świata, wysuwając się w ten sposób na pozycję samodzielnego lidera w tabeli wszechczasów - norweski dominator do tej pory współdzielił pierwszą lokatę ze swoim rodakiem, Ole Einarem Bjoerndalenem.
Drugi z wymienionych wciąż jednak pozostanie zawodnikiem z łączną największą liczbą medali mistrzostw świata. W swojej karierze zdobył 45 krążków, podczas gdy Boe w sobotę uzyskał dopiero po raz 39. miejsce na podium. Pozostałe medale w sprincie uzyskali Amerykanin Campbell Wright oraz Francuz Quentin Fillon Maillet.
Dwóch Polaków w biegu pościgowym
Jeśli chodzi o Polaków - o ile w rywalizacji kobiet mogliśmy liczyć na to, że przy dobrym strzelaniu Natalia Sidorowicz i inne nasze reprezentantki mogą powalczyć nawet o miejsca w czołowej dziesiątce, tak w męskim sprincie za sukces uznalibyśmy miejsce w gronie trzydziestu najlepszych biathlonistów świata. Takiego wyniku jednak się nie doczekaliśmy.
W sobotnim biegu najlepiej spisał się Konrad Badacz, który zajął 48. lokatę (dwa niecelne strzały). Wydawało się, że lepszy wynik uzyska Jan Guńka, który zanotował bezbłędne strzelanie, nie przełożyło się to jednak na wysoką lokatę - nasz biathlonista bardzo osłabł na ostatnim okrążeniu i ostatecznie uzyskał dopiero 55. pozycję. Obydwaj wymienieni wywalczyli przepustkę do biegu pościgowego, w którym zabraknie Marcina Zawoła (87 lokata, jeden niecelny strzał).
Biegi pościgowe z udziałem reprezentantów Polski odbędą się w niedzielę. Start kobiecych zmagań zaplanowano na 12.05, mężczyźni walkę o medale rozpoczną trzy godziny później.
