Rekordowe mistrzostwa świata
O miano najlepszych łyżwiarzy świata ścigających się na krótkim torze rywalizacja trwa już od niemal pięćdziesięciu lat. Pierwsza edycja została zorganizowana w 1976 roku w USA i od tamtej pory każdego roku (poza 2020, kiedy to zmagania odwołano z powodu COVID-19) odbywa się walka o medale.
Choć historia jest długa, przed tegorocznymi mistrzostwami mogliśmy pochwalić się zaledwie dwoma medalami – w 2018 roku srebro w wyścigu na 500 metrów zdobyła Natalia Maliszewska, a pięć lat później trzecie miejsce wywalczyła sztafeta męska. Tegoroczne zawody były więc dla Biało-Czerwonych wyjątkowe, zdobyli bowiem więcej krążków niż łącznie w 48. poprzednich edycjach. Indywidualnie znów błysnęła Maliszewska (brąz na 500 metrów), a do tego doszły medale w sztafecie kobiet (srebro) i sztafecie mieszanej (brąz).
- Nigdy nie wróciłam z zawodów rangi mistrzowskiej z trzema medalami. Było nawet blisko na mistrzostwach Europy w styczniu, ale nie wyszło do końca. Jeszcze trochę nie wierzę w to, co wydarzyło się w ten weekend - mówiła po powrocie do Polski Maliszewska
Polacy nieźle wypadli także podczas styczniowych mistrzostw Europy, gdzie jednak medale zdobywali wyłącznie w rywalizacji sztafetowej – panowie wywalczyli srebro, panowie oraz drużyna mieszana stanęły na najniższym stopniu podium.
Gorzej niż przed rokiem
Gorzej nasi zawodnicy wypadają, jeśli chodzi o podia i klasyfikację generalną w cyklu World Tour. Wśród pań przed rokiem błyszczała Kamila Stormowska, która kończyła dwukrotnie zmagania na 1000 metrów w najlepszej trójce i należała do najlepszych (klasyfikacja łączna) w rywalizacji na dwóch najkrótszych dystansach (6. lokata na 500 i 9. na 1000 metrów). W bieżącym sezonie panie ani razu nie ukończyły rywalizacji w czołowej trójce, a regres widoczny jest także w klasyfikacji generalnej – żadna nasza łyżwiarka (w żadnej konkurencji) nie zmieściła się w czołowej dziesiątce. Najlepsza, Stormowska, uplasowała się na 13. miejscu na 500 i 1500 metrów.
Lepiej sytuacja wygląda w przypadku mężczyzn – w poprzednim sezonie indywidualnie Biało-Czerwoni trzykrotnie stawali na podium, w bieżącym dwukrotnie. W najlepszej trójce wyścig dwa razy kończył Michał Niewiński, który jako jedyny w klasyfikacji generalnej uplasował się na wysokiej lokacie (ósmy w rywalizacji na 1000 metrów). Szkopuł w tym, że przed rokiem (tyle że na 500 m) mogliśmy pochwalić się dwoma naszymi przedstawicielami w czołowej dziesiątce – ósmy był Niewiński, a dziesiąty Łukasz Kuczyński.
Podobnie rzecz się ma ze sztafetami – przed rokiem jedno podium (kobiety), w bieżącym sezonie ani jednego. Panie na miejsce w trójce w cyklu World Tour (Puchar Świata) czekają więc już od 10 grudnia 2023 roku, sztafeta mieszana przeszło dwa lata (od 11 lutego 2022), panowie natomiast wciąż czekają na pierwsze, historyczne podium, tym bardziej należy więc docenić ich wynik w mistrzostwach Europy.
Sztafety nadzieją na medal olimpijski?
Podsumowując sezon w wykonaniu naszych łyżwiarzy – pomimo faktu, że w cyklu World Tour wypadliśmy gorzej niż w poprzednim sezonie, minione tygodnie należy uznać za czas udany. W mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata zdobyliśmy łącznie aż sześć medali, a drugie z wymienionych były pod względem zdobyczy naszymi najlepszymi w historii. A przecież to właśnie te dwie imprezy w całym zimowym cyklu są najważniejsze.
Już za niespełna rok odbędą się zimowe igrzyska olimpijskie. Skoro więc to sztafety dostarczyły nam w bieżącym sezonie medali na mistrzowskich zawodach, liczymy na ich dobry występ także w najważniejszej imprezie czterolecia. Czas najwyższy na pierwszy w historii olimpijski krążek dla Polski w short tracku.
