Judyta Sierakowska: Gdzieś indziej disco polo mogłoby się to kojarzyć z kiczem, ale Podlasie pokazuje, że to nie powód do wstydu

Marta Gawina
Judyta Sierakowska
Judyta Sierakowska Jerzy Doroszkiewicz
Pamiętam rozmowę w radio Tok FM. Prowadzący audycję przywołał słowa kolegi, że ten stwierdził, że w każdej chwili może napisać przebój disco polo. Zapytałam: to ile hitów nagrał kolega? To, że disco polo jest proste to oczywistość, ale to czy piosenka się przyjmie, o tym już decyduje publiczność - mówi Judyta Sierakowska, autorka książki "Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo".

Jak zareagowała pani na wieść o szkole disco polo w liceum w Michałowie?

Judyta Sierakowska: Akurat byłam wtedy w Londynie. Nagle od różnych osób, a nawet od koleżanki z Łap dostałam na messengera wiadomości o tym newsie. Ludzie reagowali, że to koniec świata, nie do wiary. Niejako stałam się ekspertem od disco polo, więc chcieli wiedzieć, co ja o tym myślę. Zostałam nawet wywołana do dyskusji na Facebooku. Ale ja, jak to ja, najpierw musiałam sprawdzić, o co chodzi. I gdy się wczytałam, okazało się, że to ma być profil estradowy z różnymi gatunkami muzycznymi, choć z przewagą disco polo. Uczniowie poznają techniki produkcji muzycznej czy pracy realizatora dźwięku. Wiadomo też, że chodzi o małą szkołę, którą długo nie można było rozkręcić. Jeśli teraz ma szansę na współpracę z niebiedną przecież firmą Green Star i jeśli młodzi ludzie będą mieć coś więcej niż trójkąty i cymbałki, bo zyskają dostęp do profesjonalnego studia nagrań czy instrumentów, a taki Marcin Miller opowie im jak wygląda kariera (a zjadł zęby na polskim rynku muzycznym) - to czy jest to “problem”, a do tego na skalę ogólnopolską? Poza tymi zajęciami, ci uczniowie będą normalnie przygotowywani do matury.

Ale już się podniosło larum: co za obciach, znowu to disco polo na Podlasiu.

Ale ono tutaj jest! Podlasie to nie kolebka jazzu czy muzyki klasycznej. Niejako słusznie podkreślił burmistrz Michałowa, Marek Nazarko, że to z disco polo słynie Podlasie. Co do samej informacji o szkole, to w skali kraju ten news to nieznaczące wydarzenie, ale pokazuje jakie emocje budzi disco polo i w jakim tempie dociera do czytelników. A w tym czasie przepychane są ważne ustawy, nie ma pieniędzy na onkologię, na autostrady, ale ludzie raczej o tym nie wiedzą. Tym bym się martwiła.

Pani też przyczyniła się do tego, że o disco polo zrobiło się głośno. Mówię tu o pani książce „Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo”.

W mojej książce disco polo jest tłem do pokazania przemian w naszym kraju na przestrzeni trzydziestu lat. Pokazuje od kuchni i branżę i ludzi, którzy za nią stoją. Tłumaczy fenomen. W 2011 roku napisałam duży reportaż o disco polo dla „Pulsu Biznesu Weekend”. Pamiętam, że nie mogłam znaleźć żadnej poważnej literatury na ten temat. Zastanawiałam się dlaczego? Przecież ta muzyka istnieje od lat, a stoją za nią konkretne osoby: muzycy, szefowie wytwórni, biznesmeni, organizatorzy imprez, fani i wielu innych. Disco polo miało i ma duży wpływ na gospodarkę, politykę. Do tego trzeba dodać ogromne pieniądze, wielkie kariery i spektakularne upadki. Warto wiedzieć, jak to się rodziło, jakie ma korzenie, jak funkcjonuje i dlaczego bardziej z tą branżą kojarzona jest ściana wschodnia. To jest nasza Polska. Ten temat wzbudza emocje i ciekawość, ale też pisząc książkę, usłyszałam od znanej reporterki: “co można ciekawego napisać o disco polo?” I to jest odpowiedzią dlaczego nie pochylono się nad tym fenomenalnym tematem i historiami.

Czy Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory dzięki „Olek, Olek”, które wyśpiewało mu Top One?

To jest najsłynniejszy i najmocniejszy wpływ tego gatunku na politykę, a sama kampania 1995 Kwaśniewskiego to iście amerykański styl. Młody, zaledwie 39-letni kandydat lewicy, a do tego ateista kontra legenda Solidarności, Lech Wałęsa. Ale sztabowcy lewicy i ich główny dowódca, francuski marketingowiec polityczny Jacques Séguéla, który do zwycięstwa doprowadził Francoisa Mitterranda, wiedzieli jak porwać tłum. Sam teledysk do „Ole! Olek” zespołu Top One, nadal robi wrażenie. A wtedy puszczano go co niedzielę w Disco Relaxie, którego oglądalność sięgała ośmiu milionów. „Ole! Olek” od razu wskoczył na pierwsze
miejsce. Dzięki temu hitowi Kwaśniewski zyskał aż dziewięć punktów procentowych, a przecież wygrał z Wałęsą zaledwie dwoma.

W wielu wywiadach podkreśla pani, że nie jest fanką disco polo. Mimo to poświęciła pani tej branży kilka lat swojej pracy.

Myślę, że to nawet lepiej, że nie jestem, bo zapewnia to dystans i neutralność. Tutaj dodatkowo miałam ogromną ciekawość zjawiska - wielowątkowego, fascynującego i niezbadanego.

Dlaczego zajęła się pani tym tematem?

Właśnie przez tę niezbadaność. Właściwie to mój pierwszy reportaż, przypadkiem był o disco polo. To był 2005 rok. Przyjechałam wtedy do Warszawy, stażowałam w „Przekroju”. Któregoś wieczoru szłam ulicą i zobaczyłam długą kolejkę przed „Klubokawiarnią”. To klub, który nie kojarzył się z muzyką taneczną. Zapytałam jedną z osób na co wszyscy czekają. “Na Boysów” – usłyszałam. A były to czasy kryzysu dla tej branży, bo w 2002 roku zniknęły z anteny Disco Relax, Disco Polo Live, więc i disco polo zniknęło z oczu. A tu w Warszawie ludzie czekają na Boysów? Pamiętam, że byli ubrani w takie charakterystyczne szelesty. Myślę sobie ok, kicz party, ale oni czekają, to ich czas i jeszcze za to płacą. W dodatku nie wszyscy się dostali, bo chętnych było więcej niż miejsc. Pojechałam jeszcze na Podlasie, do dyskoteki Victoria w Rybołach. Zobaczyłam jak to funkcjonuje, wnętrze, oświetlenie, dziesiątki samochodów, setki chętnych. Bawili się doskonale.

I stąd ten przewrotny tytuł pani książki: Nikt nie słucha, a (w domyśle) wszyscy znają. Zaraz na początku cytuje też pani Marcina Millera, lidera Boysów, który disco polo porównuje do papieru toaletowego: nikt o nim nie mówi, choć używa się go codziennie.

Ten tytuł to taka kwintesencja naszego stosunku do disco polo. Bo gdy kogoś zapytamy: słuchasz disco polo? Oczywiście, że nie. Za to już nawet ostatnie badania, CBOS 2018 pokazują, że 63 proc. Polaków lubi ten rodzaj muzyki, a 23 proc. – bardzo. Niedaleko centrum Warszawy jest dyskoteka Explosion, ludzie bawią się tam przy hitach disco polo i dance. Przyjeżdżają tam nawet obcokrajowcy.

Niektóre gwiazdy disco polo najpierw chciały grać rocka. Przywołuje pani historię Boysów, którym marzył się Depeche Mode. Ale potem było granie na weselach, czy dyskotekach i muzyka poszła w inną stronę.

Dokładnie. To wyszło z popytu. Gdy spojrzymy na pierwszą kasetę Boysów, to Marcin, Robert, Krzysiek i Bogdan ubrani są w czarne koszule, mają srebrne łańcuszki. I pozują na Depeszów i chcieli grać jak oni. Robert Sasinowski, który współtworzył Boysów, a teraz jest liderem Skanera, opowiadał, jak na wiejskiej zabawie próbowali grać covery. Śpiewają Black Celebration Depeche Mode, a publiczność nie reaguje. Jak zaczęli grać kawałki muzyki tanecznej to nagle tłum pod sceną. Trzeba to też powiązać z barierą językową. W latach 90-tych mało kto znał angielski, a my lubimy to, co znamy i co rozumiemy. Jeżeli publiczność nie może zaśpiewać refrenu, to też jest jakiś problem. A jakie są refreny piosenek disco polo? Łatwe do powtórzenia i melodyjne. I wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo nagrać przebój. Pamiętam rozmowę w radio Tok FM. Prowadzący audycję przywołał słowa kolegi, że ten stwierdził, że w każdej chwili może napisać przebój disco polo. Zapytałam: to ile hitów nagrał kolega? To, że disco polo jest proste to oczywistość, ale to czy piosenka się przyjmie, o tym już decyduje publiczność.

Sporo hitów powstało na Podlasiu, bo jak disco polo to oczywiście nasz region. Taka jest powszechna opinia, choć wielu mieszkańców naszego regionu wzdryga się na tę muzyczną łatkę.

Nawet podczas spotkania autorskiego w Książnicy Podlaskiej (Judyta Sierakowska odwiedziła Białystok w ubiegłym tygodniu - przyp. red.) sama prowadząca powiedziała, że kilku jej znajomych miało mieszane uczucia: książka o disco polo i jeszcze o Białymstoku? Znów będziemy się źle kojarzyć. Bez obaw. Nie przedstawiam Białegostoku na zasadzie otwieramy okna i hula disco polo. Oczywiście to tutaj jest główna firma Green Star, są zespoły z tego regionu. Samo zaś disco polo to koloryt tego miejsca. Gdzieś indziej mogłoby się to kojarzyć tylko z kiczem, ale Białystok i Podlasie pokazują, że inność to nie jest powód do wstydu. To tutaj na Dziesięcinach powstał mural z Zenkiem, słynny na całą Polskę. W książce opisuję imperium Jarosława Dziemiana i słynny konflikt w branży między Cezarem Kuleszą (właścicielem Green Stara), a Marcinem Siegieńczukiem (kiedyś zespół Toples). To w Polsce są rzeczy nieznane. A sam Białystok to dla mnie miasto bardzo charakterystyczne. Słowem, z którym kojarzy mi się najbardziej, jest szczerość. Kiedy tu rozmawiam z ludźmi, to czuję, że nikt nie czaruje opowieściami, ale mówi się prosto i wprost.

Cezary Kulesza to ciągle jedna z najważniejszych postaci w tej branży muzycznej?

Tak. Teraz zespoły działają trochę inaczej, mogą tak naprawdę nagrywać wszędzie, często mają w domach własne studia. Ale bardzo dużo umów było podpisywanych w latach 90-tych i to nadal funkcjonuje. Żeby wyrwać się ze współpracy z daną firmą, trzeba słono zapłacić, szczególnie gdy są już przeboje. Uważam, że są tu dwie strony medalu. Właściciel firmy często inwestuje w muzyków, nie mając pewności, czy to się powiedzie.

W pani książce Cezary Kulesza mówi: nikomu nic nie jestem winien.

Pamiętam, jak szukałam do niego kontaktu. Znalazłam swój notatnik z 2005 roku i był tam do niego telefon. Pomyślałam, że nieaktualny. Dzwonię. Odebrał. W tej branży nie warto zmieniać numeru. Kulesza ma biznesowe podejście do wielu spraw, działa intuicyjnie i jak pokazuje życie, dobrze na tym wychodzi. Dużo osób podkreśla, że ma smykałkę do biznesu. Tego odebrać mu nie można. Gdy szłam na rozmowę z nim nie myślałam: o to ten, który skrzywdził Siegieńczuka. Byłam ciekawa jego postaci.

Głośny konflikt między Green Star a Siegieńczukiem dotyczył m.in. praw do utworów i nazwy Toples. Ostatecznie zwyciężyła firma. W pani książce były lider Toples nie ocenia już tak krytycznie właściciela Green Star. Nawet zaczyna go rozumieć.

Czas robi swoje. W 2013 roku Marcin Siegieńczuk miał dużo żalu do Cezarego Kuleszy, dał nawet upust emocjom w piosenkach “Trzymam gardę” czy “Wielki Czar”, ale minęło kilka lat i mówi już w delikatniejszej formie, że może sam by tak postąpił. Zmiany poglądów, opinii, też nie dzieją się bez powodu.

Ile wysłuchała pani piosenek disco polo, pisząc książkę?

Pewnie tysiące.

A którą zdarzyło się nucić cały dzień, bo nie chciała wyjść z głowy?

Jak przerabiałam jakiś zespół, np. dziewczyny z Top Girls to zdarzyło mi się zanucić „Zakochaną”. Te piosenki mają taką melodyjność i proste słowa, że szybko wpadają do głowy. Trudno się potem dziwić, że dany klip ma miliony wyświetleń. Otwieram lodówkę i „Szalonaaa…”. Nie trzeba przepadać za disco polo, by znać zwłaszcza popularne kawałki. Tym bardziej, że disco polo wprowadza pewną wesołość.

Każdy kto pamięta lata 90-te, pewnie bez problemu zanuci niektóre przywoływane przez panią przeboje disco polo, choć tej muzyki nikt nie słucha...

Bo tzw. grupa niesłuchająca kojarzy te piosenki, a co dopiero mówić o słuchających. Na moich spotkaniach autorskich większość stanowią fani reportażu, ale łatwo wyłapać też fanów tej muzyki. Widać ich szczególny uśmiech, gdy mówi się o sprawach, które ich interesują. Gdy fan zadaje pytanie, to zawiera ono całą historię i jest pełne szczegółów z życia ich idola. Nie trzeba tej grupy ignorować. Tym bardziej, że można się wiele od nich dowiedzieć.

Może się mylę, ale mam wrażenie, że prym w tym gatunku nadal wiodą zespoły z lat 90-tych. To one są gwiazdami na ogólnopolskich imprezach, a nie te współczesne gwiazdy.

Niektórzy mówią o nich stara gwardia, dinozaury, ale przecież ci ludzie mają dopiero ok. 50 lat. Ciekawie o gatunku mówi Robert Sasinowski, że to stare disco polo to prawdziwe, romantyczne, o trzymaniu się za ręce, pierwszych pocałunkach, a nie bezpośrednie jak podręcznik Kamasutry. Ja osobiście jestem już zmęczona nagością na billboardach, czy w teledyskach. I nie tylko ja. Co ma największą klikalność? Współczesne klipy, ale w starym stylu, choćby “Ona jest taka cudowna”, “Mama ostrzegała” czy „Przez twe oczy zielone”. Gdzie tam jest nagość?

Wspomina tu pani przebój Zenka Martyniuka. W Białymstoku niektórzy mówią o nim król. Na czym polega jego fenomen?

Jest fenomenem fenomenu, a do tego idealnym produktem do sprzedaży. Jest swojski, przewidywalny, grzeczny, rodzinny – jedna żona, niesforny syn (co tylko pokazuje, że Zenek też jest człowiekiem i ma swoje problemy), ukochana mama i siostra. I choć na scenie nie robi nic specjalnego, to nie tego się od niego oczekuje. On po prostu bawi, a przy tym nie wzbudza żadnych kontrowersji, niczego złego o nikim nie powie ani nikt o nim.

Największy obecnie przebój disco polo - to?

Pierwsza myśl to wspomniane „Przez twe oczy zielone”, bo ta piosenka ma ok. 200 mln wyświetleń. Zresztą w szatni, zaraz po awansie na Euro 2016 rozsławił ją Kamil Grosicki, a Zenek nagrał nawet z piłkarzami Jagielonii zmodyfikowaną wersję hitu: “Przez twe bramki strzelone”. Podobną statystykę ma Sławomir i „Miłość w Zakopanem”. Ale on to raczej projekt discopolowy, co zresztą denerwuje wielu przedstawicieli tego gatunku. Wcześniej olbrzymią popularnością cieszyła się „Ona tańczy dla mnie” Weekendu, która zwróciła uwagę na disco polo. Ta piosenka gdy osiągnęła 96 milionów znalazła się w TOP 100 serwisu YouTube i zajmowała siedemnaste miejsce wśród najchętniej odtwarzanych klipów na świecie. Nasz Weekend pobił wtedy Beyonce i Madonnę. Przykładem komercyjnego sukcesu i fenomenem ostatnich miesięcy jest 20-latek o pseudonimie Ronnie Ferrari. Pojawił się w lipcu ubiegłego roku z piosenką „Ona by tak chciała” i... w pięć miesięcy osiągnął sto milionów! Z zamierzenia miał to być pastisz disco polo i rapu, a skończył jak niegdyś „Mydełko Fa”.

Tamten pastisz z udziałem Marka Kondrata przerodził się w wielki przebój. Wszyscy nucili Mydełko Fa, zresztą na złość Kondratowi.

Tamta parodia z lat 90-tych nie mogła się udać. Wszystko było jeszcze zbyt świeże, disco polo dopiero kiełkowało, a w telewizji zaczęły się pojawiać pierwsze reklamy mydełka. Jak ludzie mieli rozpoznać, że to pastisz, jak to było sprzedawane na chodniku obok Milano czy Fanatica.

Był taki czas, że niektórzy wieszczyli koniec disco polo (początek XXI wieku). Nie sprawdziło się, ten gatunek ma się bardzo dobrze, a nawet lepiej.

Disco polo miało swój kryzys przez kilka lat. To był czas, gdy zdjęto z anteny Disco Relax i Disco Polo Live i zespoły discopolowe przestały być widoczne. Część ich przeczekała, część poszła w wesela, część przestała istnieć. Gdy w 2011 powstało Polo TV z marszu stało się stacją muzyczną numer 1, a YouTube pokazał prawdziwe gusta Polaków.

Słychać też takie opinie: a czego mamy się wstydzić? W czym Zenek Martyniuk jest gorszy od Modern Talking?

Jeżeli disco polo tak się rozrosło, to można zapytać, czy my rzeczywiście wstydzimy się tej muzyki? Czy może rodak rodaka się wstydzi? Każdy kraj ma swój rodzaj lokalnego disco polo – ale jak sprawdzimy wyświetlenia to jest ich kilkanaście, max kilkaset tysięcy. Polskie przeboje liczone są w milionach. Tych statystyk nie podbijają tylko Polacy. Pod klipami można przeczytać pozdrowienia z Włoch, Wenezueli, z Australii, Kolumbii, Meksyku..

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Judyta Sierakowska: Gdzieś indziej disco polo mogłoby się to kojarzyć z kiczem, ale Podlasie pokazuje, że to nie powód do wstydu - Plus Kurier Poranny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl