Zawodnik AZS-u AWF Gorzów Wielkopolski nieco poprawił humory, po tym jak w półfinale odpadły polskie kandydatki do zgarnięcia medalu (K2, 500 metrów) – Anna Puławska i Karolina Naja (ostatecznie był dwunaste, jedenasta była inna polska para: Martyna Klatt/Helena Wiśniewska).
Głazunow dobrze ocenił swój start, choć przyznał, że są w niej jeszcze „rezerwy”. Podkreślił rolę stery mentalnej.
- Dużo moim zdaniem zależy od uwarunkowań psychicznych, czy sami jesteśmy w stanie uwierzyć w to, że możemy zrobić ten medal, bo jeżeli wierzymy, to na pewno to jest już krótsza droga do tego, żeby ten medal zdobyć. Wielu kibiców niewątpliwie wierzyło w to, że znów tutaj na tym akwarium wodnym trochę medali do tego worka reprezentacyjnego wpadnie – zaznaczył Głazunow.
Odniósł się do miejsc poza podium osad, w których główną rolę odgrywała Karolina Naja (czwórka z 4. miejscem i wspomniana dwójka).
- Szkoda Po to trenujemy, żeby zrobić te medale. Dziewczynom się nie udało, przegrały minimalnie, ale to nie jest żadna porażka, bo mieć czwarte miejsce Igrzysk Olimpijskich to jest naprawdę wysoki wynik. Wiem, że kibice się przyzwyczaili, że dziewczyny tutaj zawsze medale przywoziły na każdych zawodach międzynarodowych, ale czasem tak bywa, że do tego medalu troszkę zabraknie. Na pewno wyciągną wnioski, zresztą wszyscy wyciągamy wnioski po każdych zawodach i będziemy ciężko trenować do przyszłych zawodów i do następnych igrzysk. Mamy jeszcze dwie szanse, bo Dorota Borowska startuje w C1 200 metrów i Dominika Putto w C1 500 metrów. Będziemy trzymać za nie kciuki, będziemy tam dmuchać przysłowiowo w ich ruchy, żeby przywiozły te medale i żeby nie było takiej „nagonki”: że kajakarstwo bardzo słabo w tym roku – podsumował 30-letni kajakarz.
Marcin Jastrzębski z Paryża