Kibice Jagiellonii Białystok i Lechii Gdańsk nie mogli wejść na mecz finału Pucharu Polski. Spotkanie już się rozpoczęło, a ci ciągle stali przed bramami Narodowego.
- To trwało godziny! - oburza się nasz Internauta.
"Skandal, oszustwo" - krzyczeli kibice i oglądali mecz na komórkach.
W końcu procedura przyspieszyła i wszyscy weszli na trybuny. Fani Jagiellonii zostali wpuszczeni jeszcze podczas pierwszej połowy. Więcej pecha mieli kibice Lechii, którzy weszli na trybuny dopiero podczas drugiej połowy.
Kibice nie mogli wejść na stadion o czasie z powodu przedłużających się skrupulatnych kontroli.
Oto oficjalny komunikat PZPN na ten temat
Kibice Lechii Gdańsk mieli możliwość wejścia na teren PGE Narodowego od godziny 9:30, kiedy to zostały otwarte bramy stadionu dla uczestników imprezy. Tylko nieliczni z tego skorzystali i pojawili się na obiekcie. Większa część kibiców, nie chcąc poddać się kontroli wejścia polegającej na sprawdzeniu odzieży wierzchniej i bagażu, zaprzestała wchodzenia na obiekt, grupując się przed bramą wejściową. Zebrany tłum dopiero na około godzinę przed rozpoczęciem meczu zaczął napierać na bramę wejściową stadionu (nr 10), podejmując próbę siłowego wtargnięcia na teren obiektu, celem wniesienia środków pirotechnicznych. W wyniku zaistniałej sytuacji interwencję podjęły siły policyjne, które zdecydowały o zamknięciu bramy wejściowej.
Na stadion sprawnie weszli natomiast kibice Jagiellonii Białystok, którzy zgodnie z zasadami organizacji i bezpieczeństwa, poddali się procedurom kontrolnym.
Polski Związek Piłki Nożnej oraz operator stadionu, którym jest Spółka PL.2012+, przygotowania do tegorocznej edycji finału Totolotek Pucharu Polski rozpoczęli przed kilkoma miesiącami. Bazując na doświadczeniach lat ubiegłych wprowadzono znacznie większe środki bezpieczeństwa. Przy organizacji meczu oba podmioty regularnie współpracowały z organami państwowymi, w tym w szczególności Policją.
Zobacz koniecznie: Jagiellonia w finale Pucharu Polski
