Sainz startował tuż za pierwszą trójką, przed nim był jego rodak Fernando Alonso i Francuz Esteban Ocon. Bolid Ferrari prowadzony przez 33-latka nie mógł konkurować z maszyną Astona Martina, jednak strata do kierowcy Alpine niekiedy wynosiła kilka centymetrów.
Monaco jest torem, na którym praktycznie nie da się wyprzedzać, kierowca jak i zespół wiedzieli, że jedyną opcją na uporanie się z Oconem to pit-stopy i strategia wyścigowa.
Tragiczna decyzja Ferrari
Ferrari za pomocą podstępu próbowało wymusić zjazd do boksu kierowcy Alpine, jednak ta taktyka nie zadziałała. Na 32. okrążenie Francuz ostatecznie zjechał, a "kółko" później hiszpański kierowca Scuderii. Co ciekawego Sainzowi zbytnio się to nie spodobało, podkreślał że był szybki. Odpowiedź inżyniera była dość niespodziewana, powiedział, że bronią się przed Lewisem Hamiltonem, na co 33-latek odpowiedział "nie obchodzi mnie Hamilton, byłem szybki i chciałem utrzymać to tempo".
„Mieliśmy wyścig pełen wydarzeń. Cały czas goniłem Ocona i siedziałem mu na ogonie. Dobrze oszczędzałem twarde opony, a potem zaliczyliśmy powolny pit-stop. Patrząc na tempo, jakie miałem, chyba mogliśmy być nieco bardziej cierpliwi, ale jest jak jest" - mówił Sainz
