Całe wydarzenie miało mieć miejsce w klubie Ego w Sopocie. - Byłam tam ze znajomymi na imprezie. Siedzieliśmy w loży VIP. Widziałam, że on tam jest ze swoją ówczesną dziewczyną, panią Martyną – relacjonuje kobieta.
Podczas trwania imprezy kobieta znalazła się w jednej toalecie z Jarosławem Bieniukiem, który miał być wówczas pod wpływem narkotyków. - W pewnym momencie wciągnął kreskę i wtedy, jakby w niego diabeł wstąpił. Złapał mnie za włosy, zaczął ściągać spodnie i wyjmować swoje przyrodzenie. Przestraszyłam się i odepchnęłam go. Już prawie byłam na kolanach. To była chwila, byłam w szoku. Cały czas trzymał mnie za włosy. Powiedziałam: „Puść mnie, co ty robisz?!”. Wtedy złapał mnie za twarz i próbował mi wepchnąć język w usta. Jakoś się wyrwałam, uderzyłam nogą w drzwi i wyszłam z toalety – opisuje zdarzenie kobieta, która chce pozostać anonimowa.
Redaktorzy Fakt24.pl poprosili o komentarz mecenas Olgę Jędraszko, pełnomocniczkę Jarosława Bieniuka. - Pan Jarosław absolutnie neguje, aby przytoczona sytuacja miała mieć miejsce i jest zszokowany tymi zarzutami. Dodatkowo wskazuje, że w klubie Ego bywał wielokrotnie, więc potencjalny wybór miejsca, co do którego padają nowe oskarżenia może nie być przypadkowy. Jednocześnie proszę zwrócić uwagę, iż często w sprawach, w których jedna ze stron jest osobą medialną, z czasem pojawiają się kolejne rzekome pokrzywdzone na fali popularności tematu – napisała mecenas.
- Z punktu wiedzenia obrony zastanawiającym jest, czemu te informacje nie pojawiły się trzy lata temu, kiedy miało dojść do rzekomego zdarzenia, a dopiero teraz, kiedy sprawa stała się medialna. Bez wątpienia działania te mogą mieć na celu wzmocnienie wiarygodności osoby pierwotnie składającej zawiadomienie – kontynuuje Jędraszko.
Adam Deja po meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków: Teraz możemy świętować. We Wrocławiu zagramy już na spokojnie
