- W internecie powrócił fake news – mem, na którym prezydent Ukrainy stwierdza: "My, Ukraińcy nigdy nie pogodzimy się z faktem, że Przemyśl pozostaje w rękach Polaków". Poroszenko miał to rzekomo powiedzieć w Radzie Narodowej Ukrainy.
Poroszenko ani żaden ze znaczących polityków ukraińskich, którzy mają lub mieli rzeczywistą władzę, nigdy nic takiego nie powiedział. Śledzę sytuację na Ukrainie od kilkudziesięciu lat, w tym działalność polityczną Poroszenki jeszcze zanim został prezydentem.
- Fake newsy coraz częściej są elementem propagandy wojennej i wojny informacyjnej.
Fake newsy to już standardowa metoda prowadzenia wojen. Tylko ludzie nieprzygotowani i naiwni mogą się nabrać. Społeczeństwa są jednak bezbronne wobec kłamstwa i propagandy.
Prawda jest w niskiej cenie na świecie. Państwo, partia polityczna czy inny gracz, który głośno mówi nieprawdę wygrywa z tym, który mówi prawdę.
- Obserwujemy wzmożony przypływ informacji na temat krytyki Polski na Ukrainie.
Temat Banderowców jest w tej chwili odgrzewanym kotletem. Tego typu informacje bazujące na trudnej polsko-ukraińskiej historii wykorzystuje rosyjska propaganda. W internecie dyskutowany jest pomysł, aby Polska dokonała rozbioru Ukrainy razem z Rosją, której oczywiście przypadłaby największa część razem z innymi państwami, np. Węgrami. Ten pomysł będzie coraz głośniej podnoszony i będą jeszcze inne. Plus straszenie Ukrainą, jej rzekomym rewizjonizmem terytorialnym i innymi groźbami, które można określić staropolskim określeniem "strachy na lachy". W tym kontekście warto je przypomnieć.
- Jak pan ocenia aktywność rosyjskiej propagandy przy okazji relacji konfliktu na Morzu Azowskim?
Spodziewałem się większego nasilenia. Rosję stać na więcej. Rosja prowadzi wojny informacyjnie bardzo profesjonalnie pomysłowo i twórczo. Nagranie, na którym marynarze ukraińscy przyznają się do wpłynięcia na rosyjskie wody terytorialne nie jest specjalnie oryginalne, ale świadczy o umiejętnościach Rosji, jakich większość państw jednak nie posiada. Rosja potrafi zaskakiwać strategicznie swoich przeciwników, jak NATO czy Ukraina. Wielkim zaskoczeniem była wojna hybrydowa w 2014 r.. która zaczęła się w Kijowie już w listopadzie 2013 r. NATO w tym Polska może spodziewać się dużo poważniejszych i groźniejszych działań niż ostrzał i przejęcie statków i okrętów w Cieśninie Kerczeńskiej.