WIDEO: Krótki wywiad
Do tej zbrodni doszło 9 marca 2018 r. przy ul. Makuszyńskiego w Krakowie. Już nieco wcześniej, bo od Dnia Kobiet w altance alkohol popijały trzy osoby: 39-letnia Anna K., jej o rok starszy partner Maciej B i znajomy Leszek B. W pewnym momencie dołączył do nich 50-letni Paweł K. Kilka lat wcześniej utrzymywał intymne relacje w kobietą i odnowił znajomość w ostatnim czasie. Tamtego dnia znowu liczył na seks.
Gdy Leszek B. opuścił altankę, gość pobił Macieja B, który stracił przytomność od uderzeń pięściami w głowę. Wtedy agresor zaproponował intymne zbliżenie Annie K., a gdy kategorycznie odmówiła pobił ją, rozebrał do naga, skrępował kończyny elementami jej odzieży, a ręce przywiązał do gwoździa wbitego w ścianę. Podpalił łóżko, na którym leżała i podłożył też ogień w innych miejscach, dorzucił dwa dezodoranty, które wybuchły i ułatwiły rozprzestrzenianie się ognia.
Wyszedł z płonącej altanki dopiero wtedy, gdy upewnił się, że wszystko stoi w ogniu, a nieprzytomny Maciej B. nie będzie w stanie pomóc partnerce. Wrócił do domu i przyznał się konkubinie i koledze do tego, co zrobił. Był przekonany, że spalił dwie osoby. O tym fakcie powiadomił policję.
Nieprzytomny Maciej B. ocknął się jednak i zdołał wyjść z płonącego budynku. Nie był już w stanie udzielić pomocy Annie K. Poparzony i zakrwawiony dotarł na pobliską stację benzynową i opowiedział co się stało. Lekarze uratowali mu życie, choć miał obrażenia termiczne II i III stopnia.
Oskarżony Paweł K. lakiernik, ojciec trójki dzieci, przyznawał się do zabójstwa Anny K i próby uśmiercenia Macieja B. Był już wcześniej karany za znęcanie się nad żoną, zniszczenie mienia i niepłacenie alimentów. W I instancji dostał dożywocie.
W apelacji adwokat Katarzyna Dudzińska wnosiła, by jej klientowi wymierzyć 25 lat pozbawienia wolności i dać mu szansę na resocjalizację, tym bardziej, że sąd w wyroku zdecydował o terapeutycznym systemie odbywania kary.
- Oskarżony przyznawał się do winy, opisał przebieg wydarzeń, wyraził skruchę, przeprosił matkę zabitej kobiety. To okoliczności łagodzące - przekonywała. Prokurator Marta Śliwonik wskazywała na szczególnie okrutne zachowanie oskarżonego, który z błahego powodu swoją ofiarę spalił żywcem.
Sąd podzielił stanowisko oskarżyciela publicznego i utrzymał wyrok w mocny.
- Oskarżony ma specyficzny system wartości i nie liczy się ze zdaniem kobiet. Pokrzywdzonej powiedział albo seks z nim, albo z nikim innym. Spalił ją gdy odmówiła, umierała w męczarniach - nie krył sędzia Andrzej Solarz. Oskarżony był w pełni poczytalny, działał z rozmysłem i w sposób przemyślany. Miał też naczynie z wodą do ugaszenia płomieni, gdyby jednak podpalona kobieta zgodziła się an zbliżenie z nim. Sąd za mało istotne w kontekście okoliczności sprawy uznał przyznanie się do winy Pawła K., wyrażenie skruchy i przeprosin.
