Marek R. twierdził, że jego partnerka podpaliła się sama. Kobieta nie miała jednak wątpliwości, kto zrobił jej krzywdę i naraził na poważne obrażenia.
- Ty ku…! Jak nie będziesz moja, to nie będziesz niczyja. Kur…, giń! – miał krzyczeć oskarżony do swojej o 10 lat starszej partnerki, a sekundę później nasączona łatwopalną substancją szmata wylądowała na jej udach powodując dotkliwe, zagrażające życiu poparzenia. Tak przynajmniej przebieg feralnego popołudnia relacjonowała w sądzie pokrzywdzona Monika O.
Do zdarzenia doszło 21 lipca 2021 roku na terenie ogródków działkowych w Krapkowicach. Śledczy ustalili, że Marek R. rzucił w Monikę O. nasączoną łatwopalną substancją tkaninę, co spowodowało zapalenie odzieży, a w konsekwencji poparzenia II i III stopnia nóg. Mężczyzna nie przyznał się do winy.
Z relacji Moniki O. wynikało, że z oskarżonym tworzyli parę od 6-7 lat. Nie mieli gdzie mieszkać, więc spali w pustostanie i na działkach. Marek R. od kilku lat nie pił alkoholu. Feralnego popołudnia pokłócili się, choć Monika nie pamiętała o co. Kobieta wyszła z altany i skierowała się w stronę bramy działkowej.
– Szłam boso. Buty miałam w ręce. Usiadłam przy bramie, żeby założyć te buty, a wtedy Marek rzucił we mnie płonącą szmatę, która spadła mi na stopę i kolana. Marek odchodząc powiedział, że nie będę już chodziła i nie będę się łajdaczyć – mówiła w sądzie pokrzywdzona.
Kobieta zaczęła gasić ogień, ale ortalionowe spodnie wtapiały jej się w skórę, powodując dotkliwe oparzenia. Później schowała się na sąsiedniej działce, obawiając się, że Marek R. wróci. Do szpitala trafiła dopiero następnego dnia, gdy ból stał się nie do wytrzymania. Kobieta przeszła przeszczep skóry. Do dziś odczuwa skutki tego, co się stało na działce.
- Wziąłem ją do siebie, bo obiecywała, że nie będzie piła – mówił z kolei Marek R. – Ona tego dnia wzięła butelkę z benzyną i uciekła. Ja nie wiem, czemu uciekła. Powiedziała tylko „to teraz będziesz miał za swoje”. Ona oblała się benzyną po klatce piersiowej i po brzuchu i się podpaliła zapalniczką (akurat na tych częściach ciała nie stwierdzono poparzeń). Nie mogłem szybko zareagować, bo byłem trochę przemęczony. Ja ją potem ugasiłem wodą.
Marek R. utrzymuje, że wezwał karetkę, ale Monika O. w tym czasie zniknęła. Oskarżony nie chciał składać przed sądem wyjaśnień. W postępowaniu przygotowawczym twierdził, że z Moniką O. łączyła go przyjacielska relacja.
Prokurator nie uwierzył w jego wersję wydarzeń i uznał, że Marek R. działał umyślnie, a jego intencją było pozbawienie życia partnerki, dlatego oskarżył krapkowiczanina o usiłowanie zabójstwa, za co groziło nawet dożywocie.
Sąd Okręgowy w Opolu na pierwszej rozprawie skazał krapkowiczanina na trzy lata więzienia. Oskarżyciel publiczny odwołał się jednak od wyroku. To oznacza, że sprawę rozpozna Sąd Apelacyjny we Wrocławiu.
