Zdarzenie miało miejsce w jednym z domów w Opolu. Zwierzę znajdowało się pod opieką trzech osób.
Właściciel, według nich, miał wyprowadzić się kilka godzin przed przybyciem wolontariuszy TOZ-u, zostawiając królika pod opieką dwóch mężczyzn i jednej kobiety.
Gdy dojechaliśmy pod wskazany adres, serce nam pękło... - z trudem relacjonuje Katarzyna Wawer, wolontariuszka. Królik leżał, ledwo oddychał, kończyny miał "rozłożone" na wszystkie strony. Widok naprawdę szokujący. Ale nie to było najgorsze. Ludzie, którzy znajdowali się obok zwierzątka nie reagowali i spokojnie pili kawę! Ludzka znieczulica nie zna granic - mówi rozżalona kobieta.
Mimo szybkiej interwencji weterynaryjnej, królika nie udało się uratować.
- To efekt wielotygodniowych, jeśli nie miesięcznych zaniedbań. Zwierzę miało kręcz karku, co uniemożliwiało mu przyjmowanie napojów i pobieranie pokarmu. To schorzenie można wyleczyć, jednak do tego wymagana jest szybka reakcja ze strony właściciela. Inaczej, jak w tym przypadku, zwierzę skona z głodu - słyszymy.
Po przeprowadzeniu sekcji zwłok, wolontariusze TOZ-u zawiadomią o sprawie policję.
