Michał Probierz musi traktować Ligę Narodów jako poligon doświadczalny, bo te rozgrywki UEFA, w których od początku rywalizujemy w najwyższej dywizji A, zastąpiły mecze towarzyskie. I to jest jakieś usprawiedliwienie dla selekcjonera, bo schematy i korekty ustawienia, które wymyśla wraz ze sztabowcami i ćwiczy z zawodnikami na treningach kiedyś po prostu trzeba przetestować w walce o punkty.
To nie tak miało być...
Trzeba Probierzowi oddać, że plan, na który postawił we wrześniu – z Piotrem Zielińskim jako zabezpieczającym działania Kacpra Urbańskiego i Sebastiana Szymańskiego w środku pola – był odważny. Na tyle, że nawet najstarsi górale nie pamiętają tak ofensywnego zestawienia drugiej linii. Tyle tylko, że ambitna strategia, która świetnie wygląda w teorii, nie zadziałała w praktyce. Zamiast pchania gry do przodu, doczekaliśmy się bezładu, braku pewności siebie i zaniku serwisu dla Roberta Lewandowskiego, do którego piłka docierała sporadycznie. Zresztą w ogóle za mało kreowaliśmy sytuacji i statystyki dotyczące posiadania nie pozostawiają złudzeń, że na zbyt długo oddawaliśmy piłkę rywalom…
Oczywiście, obecny selekcjoner może mieć inną wizję „Lewego” w drużynie narodowej niż do tego przywykliśmy, ale jeśli popatrzymy jaką rolę nadal w swych reprezentacjach odgrywają starsi o trzy lata od Roberta Luka Modrić czy Cristiano Ronaldo, trudno znaleźć wytłumaczenie tak bardzo dyskretnych występów kapitana w Glasgow i Osijeku. A historia uczy, że jeśli RL9 nie jest ostatnim terminalem – i to takim z prawdziwego zdarzenia – to reprezentacja Polski prezentuje się mizernie i w międzynarodowej stawce zwyczajnie się nie liczy.
Czy powinniśmy uzbroić się w cierpliwość?
W Glasgow i Osijeku nie było powtarzalności w naszej grze, nie było widać automatyzmów. Na pierwszy plan wysuwała się improwizacja Nicoli Zalewskiego, który jednak – jak niegdyś Kuba Błaszczykowski – sam meczu nie wygra, a poza tym po występie przeciw Szkocji został już przez Chorwatów przeczytany. We wrześniu wyglądało to tak, jakby wszystko, co udało się wypracować na Euro’24 poszło w niepamięć, a nowe założenia zupełnie nie zadziałały. Czy w ogóle jednak mogły zadziałać, skoro Jakub Kiwior i Jakub Moder stawili się na zgrupowaniu w formie nieuprawniającej do gry na poziomie reprezentacyjnym? Pytanie zatem, dlaczego w ogóle pojawili się na boisku? Nawet jeśli selekcjoner chciał ich zbudować występem w kadrze – jak niegdyś z Arkadiuszem Milikiem czynił Adam Nawałka – to osiągnął skutek odwrotny od zamierzonego…
Nie ma sensu się oszukiwać – reprezentacja Polski zaprezentowała się kiepsko we wrześniowej turze Ligi Narodów. Wyniki, znacznie lepsze niż gra, nie odzwierciedlają apatii, w jaką drużyna popadła po Euro’24. Zespół potrzebuje nowego bodźca, wręcz wstrząsu, a przemeblowane ustawienie dotąd skutkowało jedynie chaosem. OK., może kibice i komentatorzy piłkarskiej rzeczywistości powinni uzbroić się w cierpliwość, bo system boleśnie przećwiczony w Glasgow i Osijeku zadziała już w październiku, gdy na Stadionie Narodowym Biało-Czerwoni podejmą Portugalczyków i Chorwatów? W tym momencie nie sposób jednak oprzeć się refleksji, że znaleźliśmy się na kursie w ślepą uliczkę…
Galaktyczny Lewy - również na kadrze?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?