Wszystkie lektury Michała Probierza. Co czyta i czego słucha selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski

Adam Godlewski
W minionym kwartale Michał Probierz w kinie był jedynie na repertuarze odpowiednim dla... synka. W samolocie znajduje czas na lekturę, a w samochodzie - korzysta z audiobooków.
W minionym kwartale Michał Probierz w kinie był jedynie na repertuarze odpowiednim dla... synka. W samolocie znajduje czas na lekturę, a w samochodzie - korzysta z audiobooków. Sylwia DąBrowa
Michał Probierz przekonał do siebie nie tylko piłkarzy, ale i kibiców, co przy braku wyników na Euro’24 było naprawdę wielką sztuką. Zadecydowała o tym osobowość szkoleniowca. Jakim zatem selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski jest człowiekiem, co zajmuje go prywatnie? I co - jego zdaniem - łączy trenera piłkarskiej reprezentacji Polski ze szkoleniowcami... bezrobotnymi? Wszystko, czego jeszcze możecie nie wiedzieć o naszym trenerze przed meczem z Chorwacją.

Zacznijmy od tego, że wcale nie marzył o posadzie… selekcjonera. Jeszcze w 2017 roku, twierdził w oficjalnych wywiadach, że dla niego liczy się wyłącznie praca organiczna trenera, czyli ta w klubie. Jeśli oczywiście ktoś zechce, to mu zaproponuje przejęcie kadry, ale on się wcale do tego nie pali.

– Tak wówczas rzeczywiście patrzyłem na to zagadnienie, to żadna tajemnica. Praca selekcjonera niesie ze sobą zupełnie inne wymagania, trzeba nauczyć się pracować w totalnie innym rytmie. A przede wszystkim – robić coś kosztem czegoś innego, bo czasu na wszystko jest po prostu na zgrupowaniu za mało – twierdzi teraz Probierz. – Ja uczyłem się bycia selekcjonerem w młodzieżówce, i gdyby nie ten etap w życiu zawodowym, byłoby mi znacznie trudniej prowadzić pierwszą reprezentację. I to nie tylko dlatego, że nie miałbym pełnego przeglądu naszego stanu posiadania. Oglądałem wszystkie mecze reprezentacji U-20, U-19, U-17, i tak mnie wciągnęło, że jeżdżę nawet na U-15. Inna sprawa, że byłem bardzo zaskoczony propozycją od prezesa Cezarego Kuleszy, bo liczyłem na to – ba, wierzyłem w to! –że uda nam się z młodzieżówką awansować na mistrzostwa Europy w kategorii U-21.

Oto, dlaczego telefon musi być nieustannie naładowany

Michał się śmieje, że funkcja selekcjonera ma jeden zbieżny element z trenerami pozostającymi na… bezrobociu. – W jednej i drugiej roli musisz przede wszystkim dbać o to, aby telefon był nieustannie naładowany. Jako bezrobotny nie możesz sobie pozwolić na przebywanie poza zasięgiem, bo zawsze mogą zadzwonić z ofertą pracy, a jako selekcjoner – musisz nieustannie się komunikować. Ze swoim sztabem, piłkarzami, otoczeniem. To najważniejszy punkt w tym fachu; rozmowy z zawodnikami trzeba prowadzić non stop, bo zgrupowanie jest za krótkie, żeby o wszystkim pogadać z każdym z reprezentantów. Na co dzień sporo obowiązków w tym zakresie spada na członków sztabu, którzy później zdają mi z tych dyskusji relacje.

Od momentu rozpoczęcia przygotowań do występu w Euro 2024 Probierz właściwie non-stop podróżował, wybywał z domu na 9-dniowe wyprawy, miał zatem ograniczony – i to bardzo mocno – kontakt z najbliższymi.

– Przez 3 miesiące chyba ani jednego filmu nie obejrzałem – nawet w telewizji, nie wspominając o wypadzie do kina. W kinie to ostatnio byłem jedynie z synkiem, Heniem. Swoją drogą, kiedy poszedłem kiedyś nieogolony po niego do przedszkola, koleżanka z grupy zaczęła wołać: Henio, Henio dziadek po ciebie przyszedł. I dopiero pani jej wytłumaczyła, że jestem tatą. Zatem musiałem i to przyjąć – Michał wspomina ze śmiechem. – Życie synka nie znosi próżni, Henio nie zatrzymuje się w ogóle. Jak wstanie o szóstej, to do dwudziestej drugiej jest w pełnym biegu, więc są i takie momenty, że nie tylko się zastanawiasz, ale masz wielką nadzieję, że może wreszcie usiądzie choć na chwilę.

Na tropie szczęścia

To także uroki ojcostwa w dojrzałym wieku, ale – zwłaszcza w podróżach – selekcjoner reprezentacji Polski znajduje momenty, w których może oddać się największemu, przed odkryciem w sobie golfowej pasji, hobby, czyli książkom. – Ostatnio czytałem poleconą przez psycholożkę pozycję „Na tropie szczęścia”. To ciekawa, nurtująca mnie tematyka. Wracam też do powieści kiedyś już przerobionych, przed Euro’24 wziąłem się ponownie za „Martina Edena” Jacka Londona. Natomiast już w trakcie mistrzostw Europy czytałem „Cztery tysiące tygodni”. Generalnie poczytać mogę głównie w samolocie, a kiedy podróżuję autem słucham audiobooków. Już po turnieju w Niemczech Hirek Wrona sprezentował zrobione dla mnie składanki muzyczne, bo trudno w trasie cały czas koncentrować się wyłącznie na książce w formie dźwiękowej. Nie stronię też od archiwalnych słuchowisk, ostatnio przy dobrze zrobionej komedii bawiłem się znakomicie.

Michał nie pozuje jednak na przeintelektualizowaną postać. Gdy spytałem, przy jakim dowcipie śmiał się ostatnio najgłośniej, odparł, że najbardziej spodobał mu się następujący cytat: – Jak ci się nic nie chce robić, to najlepiej pij dużo wody. Będzie chciało ci się chociaż siku…

Jaka jest różnicy między golfem a... imprezą w knajpie?

Najwięcej wolnego czasu Probierz spędza od kilku lat na golfie. To pasja, o której mógłby opowiadać godzinami. I namawia, aby spróbować sił na tym polu.

– To mity, że to sport czy rozrywka tylko dla bogaczy. Można iść na godzinę lub na dwie i sobie potrenować, można uderzać tak tę piłkę, aby się wyżyć trochę. A jak chcesz już zagrać na polu pełną rundę, to są trzy-cztery godziny, podczas których praktycznie spacerem zrobisz spokojnie 12 kilometrów. I to jest taka odskocznia od wszystkiego. Bo na golfie fajne jest to, że nawet gdy idziesz we trzech, to w pewnym momencie nikt nie gada o piłce, nikt o nią nie pyta. Nikt nie rozmawia o sprawach zawodowych, tylko o tym, co by było gdyby przeciwnik trafił. Albo jakby lepiej uderzył… Przebywa się na powietrzu, wśród zieleni, w zasadzie wszyscy poza mną wyłączają telefony… Czasami pośmiejemy się, i zawsze jest fajny klimat. A tak naprawdę golf jest tańszy niż impreza, na którą pójdziesz do knajpy. Na polu spędzisz 4 godziny dla zdrowia, a w knajpie – niekoniecznie. Taka jest ta różnica…
A skoro już o imprezach i alkoholu mowa, to selekcjoner ma bardzo zdroworozsądkowe podejście i to tej sfery: – Ja piję tylko wówczas, kiedy mam ochotę. Nie ma tak, że ktoś mnie namówi, bo muszę, bo tak wypada. OK, dziennikarze i kibice pamiętają mi ten występ na konferencji pomeczowej, gdy w emocjach powiedziałem, że nie zostało mi już chyba nic innego niż pierd… sobie whiskey, i ten akurat cytat będzie przytaczany pewnie nawet wówczas, gdy będę już umierał, ale prawda jest taka, że spotkać można mnie zarówno na polu golfowym, jak i na imprezie. Bo jedno i drugie jest dla ludzi, jest normalne.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl