W śledztwie Paweł Ł. usłyszał dwa zarzuty: usiłowanie zabójstwa i wpływanie na inną osobę, aby nie składała zeznań. Za pierwszy czyn został skazany na 14 lat więzienia, a za drugi na sześć miesięcy. I kara łączna: 14 lat i cztery miesiące pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.
Paweł Ł. podczas procesu odpowiadając na pytania sądu oznajmił, że z zawodu jest mechanikiem samochodowym i że był już karany. Nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. W tej sytuacji sędzia Monika Gradowska odczytała jego wyjaśnienia ze śledztwa. Wynikało z nich, że oskarżony nie tylko nie rzucił się z nożem na Adama Z., lecz było wprost przeciwnie: ratował go przed napadem dwóch bandytów, z których jeden miał nóż.
Zeznając w sądzie pokrzywdzony Adam Z. podkreślił: - „Znałem oskarżonego, był wtedy w sklepie Fanatyk, jednak neguję, że to on zaatakował mnie nożem”. W śledztwie zaś wyjaśnił, że nie pamięta, jak został zaatakowany nożem: z przodu czy z tyłu. Przyznał, że nie otrzymywał pogróżek i nie miał konfliktu z oskarżonym, który nie miał powodu, aby go zaatakować. Po ciosach nożem poczuł się tak fatalnie, że upadł na podłogę. Wezwano karetkę, która zawiozła go do szpitala.
Do tego krwawego, pamiętnego zdarzenia doszło 19 sierpnia 2017 roku tuż przed meczem ligowym, który miał się zacząć o godz. 19.30 na stadionie Widzewa w Łodzi przy al. Piłsudskiego. Według śledczych, przed meczem Adam Z. udał się do sklepu z artykułami kibicowskimi, który przy ul. Kazimierza prowadził jego znajomy Marcin Ł. Sklep ten był połączony przejściem wewnętrznym ze sklepem Procencik. W obu panował spory ruch, a jednym z klientów był Paweł Ł.
To właśnie on około godz. 18.45 na zapleczu Fanatyka, które od sklepu właściwego było oddzielone kotarą, nożem typu walther miał zaatakować swojego adwersarza zadając mu ciosy w brzuch, klatkę piersiową i szyję. Adam Z. bronił się, dlatego nożownik też doznał obrażeń. Słysząc szamotaninę właściciel sklepu Marcin Ł. wpadł na zaplecze i ujrzał napastnika uciekającego tylnym wyjściem prowadzącym w stronę garaży i parkingu.
Klienci sklepu pomogli rannemu, który mocno krwawił. Odprowadzili go do policjantów zabezpieczających mecz ligowy, a ci udzieli mu pierwszej pomocy, po czym wezwali karetkę pogotowia, która zawiozła Adam Z. do Centrum Kliniczno – Dydaktycznego. Stróże prawa ruszyli też w pościg za nożownikiem. Wytropili go w rejonie ul. Konstytucyjnej. Wprawdzie na widok policjantów zasłonił twarz, ale niewiele mu to pomogło. Tym bardziej, że jego ubranie było poplamione krwią. Stróże prawa zwrócili uwagę, że do paska od spodni miał przypięty futerał na nóż typu walther. Jednak futerał był pusty.
Okazało się, że podczas ucieczki oskarżony pozbył się noża. Ten został znaleziony po kilku dniach – 24 sierpnia – przez kobietę, która wybrała się na spacer. Nóż leżał w zaroślach w pobliżu bloku przy ul. Kazimierza.
