Sądowe kłopoty ks. Romana J. ze wsi Mała to jedna z najgłośniejszych tego typu spraw na Podkarpaciu. Wieś, podobnie jak Hłudno, Dębowiec, Lipa i Wysoka k. Łańcuta znalazły się na tzw. „Mapie kościelnej pedofilii w Polsce”, którą opublikowała niedawno fundacja „Nie lękajcie się”, pomagająca ofiarom księży pedofilii.
Ksiądz Roman J. był znaną postacią nie tylko w swojej wsi. W 1994 r. założył katolicką rozgłośnię diecezji rzeszowskiej - Radio Via. Jako miłośnik motocykli organizował zjazdy, na które przyjeżdżały tysiące osób. Często gościł w mediach i był bardzo lubiany przez parafian. Do czasu aż w 2009 r. jedna z dziewczynek, którą ksiądz uczył religii nie opowiedziała znajomemu policjantowi, co spotkało ją ze strony katechety. Ruszyło prokuratorskie śledztwo, w trakcie którego ks. Roman J. trafił nawet do tymczasowego aresztu.
Prokuratura: ksiądz Roman J. molestował cztery dziewczynki
Zdaniem prokuratury w latach 2003-2008 ksiądz Roman J. molestował co najmniej 4 dziewczynki, a z jedną obcował płciowo. Sąd uznał jednak, że wobec trzech dziewczynek kapłan dopuścił się jedynie naruszenia nietykalności cielesnej, a jego występek się przedawnił. Skazany został za molestowanie jednej nastolatki na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery.
Zgodnie z kościelną procedurą w sprawie księdza toczył się także proces kanoniczny. Jakie czynności się na niego składały, tego kościół nie zdradza. Rezultatem procesu jest dekret, wydany przez biskupa. W ramach dekretu pozasądowego można odłożyć wymierzenie kary, powstrzymać się od wymierzenia kary, albo wymierzyć karę mniejszą.
- Biskup rzeszowski wydając dekret pozasądowy w listopadzie 2016 r. odstąpił od wymierzenia dodatkowej kary kanonicznej zwracając uwagę, że ks. J. już został ukarany utratą urzędu proboszcza
- mówi ks. Tomasz Nowak, rzecznik Kurii diecezjalnej w Rzeszowie.
- Akta sprawy z dekretem zostały wysłane do Kongregacji Nauki Wiary w Rzymie. Kongregacja nie przedstawiła zastrzeżeń, co zakończyło sprawę ks. J. - dodaje.
Dodajmy, że paleta kar, jakie mógł nałożyć biskup na księdza jest szeroka. Mogła to być suspensa czyli zawieszenie w wykonywaniu czynności kapłańskich (głównie zakaz sprawowania wszystkich lub niektórych sakramentów). Najcięższą karą jest wykluczenie ze stanu duchownego. Żadne dodatkowe konsekwencje, poza utratą urzędu proboszcza we wsi Mała księdza nie spotkały.
Duchowny może wrócić do pracy duszpasterskiej
Rzecznik rzeszowskiej kurii przypomina jednak, że w świetle prawa państwowego skazanie księdza uległo już zatarciu i jest on uznawany za osobę niekaraną. Także sekret pozasądowy i brak zastrzeżeń ze strony Kongregacji Nauki Wiary zakończyły sprawę ks. Romana J. na forum prawa kościelnego.
- Duchowny może wrócić do pracy duszpasterskiej, ale do tej pory biskup nie powierzył mu żadnych obowiązków
- zaznacza ks. Tomasz Nowak.
I podkreśla, że proces kanoniczny ma własny cel, różny od procesu karnego, a pojęcie winy w sensie prawa karnego nie jest tożsame z pojęciem winy w prawie kanonicznym.
- Nie można też używać znaku równości między winą w rozumieniu prawa a winą w sensie moralnym - mówi.
Bp Wątroba: Wina ks. J. jest wątpliwa
To odniesienie do treści dekretu, do którego dotarła „Gazeta Wyborcza”. Bp Jan Wątroba napisał w nim, że „Wina ks. J. jest wątpliwa, a na forum kanonicznym nie pojawił się wobec niego żaden zarzut. Posądzenie o przestępstwa seksualne wobec nieletnich pojawiało się po latach nienagannie przeżytych i nigdy więcej się nie powtórzyło. (...) Ksiądz został już przez władzę świecką dotkliwie ukarany. Dotknęły go również sankcje w postaci utraty urzędu proboszcza parafii Mała. Media zszargały jego dobre imię, którego jednak nie utracił wobec ludzi, z którymi pracował” - czytamy.
Jak komentuje socjolog religii dr Leszek Gajos, ujawniona treść dekretu to woda na młyn dla krytyków kościoła.
- Wierni słusznie mają prawo się domagać tego, że jeżeli niezależny sąd uznał, że była wina w wymiarze świeckim, to w wymiarze kościelnym również - mówi dr Gajos. - Ale pamiętajmy, że w kościele obowiązuje jednoosobowe zarządzanie i decyzja biskupa jest niepodważalna. Być może uznał, że nie należy karać podwójnie - dodaje.
I zaznacza, że treść dekretu może budzić kontrowersje i społeczne poczucie niesprawiedliwości.
- Na pewno nie idzie w parze z tym, czego oczekuje się od Kościoła w czasie, kiedy tylu hierarchów kościelnych mówi, że nie ma tolerancji dla pedofilii i molestowania nieletnich. Kościół sam mówi o potrzebie samooczyszczenia - przypomina dr Gajos