Sprawę przez blisko rok prowadził wraz ze współpracownikami poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy. To on wraz z Katarzyną Ueberhan i Katarzyną Kretkowską, czyli posłankami z Poznania, złoży w czwartek zawiadomienie w prokuraturze. Towarzyszyć im mają byli współpracownicy i podopieczni księdza. To oni w swoich historiach zarzucają mu cały szereg nieprawidłowości i nagannych zachowań, które mogą być przez śledczych uznane za powód do postawienia zarzutów.
– Mamy cały szereg relacji, które świadczą o tym, że kiedy ksiądz był dyrektorem domów dla młodzieży, dopuszczał się rzeczy nieakceptowalnych, które w naszej ocenie łamią prawo
– tłumaczy w rozmowie z „Głosem” poseł Śmiszek.
O jakie sprawy chodzi? Poseł wylicza: – To między innymi przemoc fizyczna i psychiczna. Dodatkowo wspólne spożywanie alkoholu z wychowankami, którzy byli niepełnoletni. To również pozbawianie wolności, ponieważ według ich relacji – w domu była przygotowana izolatka, w której bywali przetrzymywani.
Dodatkowo parlamentarzysta wspomina także o naruszaniu godności pracowników i wychowanków, zmuszaniu do zachowań niezgodnych z prawem i żebrania. Wśród zarzucanych czynów są też działania, które w opinii składających zawiadomienie wyczerpują znamiona przestępstw o charakterze seksualnym.
– Może nie są to drastyczne kwestie seksualne, ale sytuacje dwuznaczne, ocierające się o znamiona innych czynności seksualnych
– precyzuje Śmiszek.
Zobacz też:
Jak wyjaśnia – praca przy tej sprawie trwała przez blisko rok, a dokładnie 10 miesięcy. Poseł i jego współpracownicy odbyli wiele spotkań z pokrzywdzonymi. Regularnie zgłaszały się kolejne osoby.
– Tyle czasu zajęło, nim się otworzyły i zdecydowały opowiedzieć o sytuacjach, które tkwiły w nich przez lata – wyjaśnia parlamentarzysta Lewicy.
I podkreśla: – Oczywiście nie przesądzamy w tej sprawie o winie. Dalsze jej prowadzenie jest rolą śledczych. Jednak naszym obowiązkiem, jako posłów było zająć się tą sprawą i złożyć zawiadomienie.
Oskarżany przez byłych wychowanków i współpracowników ksiądz nie pracuje już w Poznaniu, ani w Wielkopolsce. Jest obecnie związany z innym miastem.
Nie udało nam się z nim skontaktować, ani uzyskać w jego sprawie oficjalnego stanowiska. Zwróciliśmy się o nie do kurii, ale że sprawa dotyczy zakonu – skierowano nas do niego. Jego przedstawiciele kazali nam się skontaktować bezpośrednio z placówką, gdzie ksiądz był dyrektorem. Tam z kolei poproszono o pytania mailem.
- Żadne "zarzuty" nie są nam znane, w czasie mojego kierowania nie odbieraliśmy takich sygnałów. Z informacji pracowników wynika, że w czasie sprawowania funkcji dyrektora przez mojego poprzednika były jakieś skargi niektórych wychowanków dotyczące placówki, ale w toku kontroli odpowiednich instytucji zostały one uznane za bezprzedmiotowe
- odpisał nam obecny dyrektor ośrodka.
Dodał też, że właściwą osobą do odpowiedzi na nasze pozostałe pytania jest... ta sama osoba, która poleciła nam kontakt z placówką.
- Nasza placówka zawsze dokłada starań, by jak najlepiej wypełniać standardy opieki i wychowania oraz stale podnosić jakość swoich działań - zakończył dyrektor.
Zobacz też:
Przeciwnicy zakazu aborcji protestowali przed blokiem na os....
Sprawdź też:
- Protestujący zapalili znicze przed siedzibą PiS w Poznaniu
- Z parasolkami, choć nie pada. Kobiety znów "spacerują" po Świętym Marcinie
- Wymowne transparenty na poznańskich budynkach. Te instytucje wspierają protest kobiet
- Dziekan apeluje o brak konsekwencji za strajk. Będą godziny rektorskie na UAM?
- Jak wyrok trybunału wpłynie na kobiety i lekarzy? Ginekolog tłumaczy
- Policjantka w Poznaniu klaszcze protestującym. "Oby jej to nie zaszkodziło"
