"Autorzy gróźb to nie byli zwykli hejterzy. Zadbali o to, by uniemożliwić ustalenie własnej tożsamości. Jak to zrobili? W sieci jest na to wiele sposobów. Co ciekawe, niedawno Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pochwaliła się zatrzymaniem dwóch mężczyzn, którzy świadczyli tego typu usługi. Czyli pomoc w ukrywaniu tożsamości w sieci oraz identyfikacji osoby dzwoniącej - mówi nam osoba znająca szczegóły sprawy.
Czy to właśnie oni (zatrzymani w połowie maja w województwie łódzkim) mogli pomagać autorom gróźb wobec wrocławskiego lekarza? Zapytaliśmy o to Stanisława Żaryna, rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Cały czas czekamy na odpowiedź, czy w ogóle możliwa jest identyfikacja klientów zatrzymanej dwójki.
"Grozili, że mnie utopią w Odrze. Dostawałem ostrzeżenia, że szpital wysadzą w powietrze" - opowiadał nam na początku lutego profesor Krzysztof Simon.
Szpital przeszukała policja z psami szkolonymi do poszukiwania ładunków wybuchowych.
„Już ty nie żyjesz, nie żyjesz Simon", „Będziesz szukał języka w Odrze” - to cytaty z mejli przysyłanych do profesora.
Krzysztof Simon jest ordynatorem oddziału zakaźnego w szpitalu przy ul. Koszarowej. Jest też członkiem rady medycznej przy premierze Mateuszu Morawieckim. Jak nam mówił w lutym, groźby spotykają nie tylko jego. Ich ofiarami padają też inni medycy zaangażowani w walkę z epidemią koronawirusa.
Oprócz gróźb zamachu na jego życie i na szpital, profesor był też też zniesławiany i pomawiany. Pojawiają się oszczerstwa o korupcji i promowaniu przez niego, a nawet sprzedawaniu, różnych leków. Wykorzystuje się nawet informacje z prac naukowych publikowanych przez profesora w zagranicznych czasopismach. W takiej pracy trzeba podać, z jakimi firmami naukowiec współpracował, z kim robił badania. Jak tłumaczy Simon - to normalne i to dowód, że profesor jest doceniany. Ale przeciwnicy profesora robią z tych danych dowód na korupcję.
