Spis treści
To był intensywny, polityczny rok. Przejmowanie władzy przez kolację 15 października, wybory samorządowe, potem te europejskie, wreszcie prekampania do wyborów prezydenckich. Rok rozliczeń rządów Prawa i Sprawiedliwości - niektórzy mówią, że idących zbyt wolno - tarć w koalicji rządzącej, walki o wpływy w Zjednoczonej Prawicy, która – po wchłonięciu przez PiS Suwerennej Polski - jest teraz jedna partią. Padało dużo słów, dużo deklaracji, jeszcze więcej wzajemnych oskarżeń.
Kilku polityków na pewno przez te 12 miesięcy zyskało i spokojnie może zaliczyć rok 2024 do udanych, dla innych – to był czas straconych szans.
Donald Tusk z tarczą
Do tych pierwszych trzeba zaliczyć premiera. Kiedy ponad dwa lata temu Donald Tusk obejmował przywództwo w Platformie Obywatelskiej, partia była w dramatycznej sytuacji. Jej notowania zaczęły spadać w sondażach poniżej dwudziestu procent poparcia, Tuskowi udało się ten proces odwrócić, PO stała się znowu główną siłą opozycyjną. To między innymi on przed wyborami 2023 roku potrafił zmobilizować wyborców tak, że do urn 15 października poszła rekordowa liczba Polaków. Potem wraz z Trzecią Drogą i Lewicą stworzył rząd koalicyjny.
Wprawdzie niewiele się temu rządowi przez mijający rok udało zrobić, ta koalicji do łatwych nie należy, ale trwa, czeka na zmiany w Pałacu Prezydenckim i obiecuje, że jeśli znajdzie się w nim odpowiednia osoba, sprawy potoczą się inaczej. Na pewno to, co jest sukcesem rządzących, a podkreślają to nawet osoby wobec nich sceptyczni, to odblokowanie europejskich pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, a duża w tym zasługa właśnie Donalda Tuska. Czy zdoła doprowadzić kolację 15 października do wyborów parlamentarnych w 2027 roku? Pewnie wiele zależeć będzie od wyniku przyszłorocznych wyborów prezydenckich, ale bez wątpienia to jeden z najbardziej doświadczonych polskich polityków i na pewno jeden z najwybitniejszych.
Pierwsze starcie Trzaskowskiego
Kolejny wygrany tego roku to bez wątpienia Rafał Trzaskowski. Był faworytem prawyborów w Koalicji Obywatelskiej, w każdym razie większość sondaży realizowanych na zlecenie mediów wskazywała, że to właśnie on będzie reprezentował KO w wyborach prezydenckich. Zresztą, startował w nich już pięć lat temu i dosłownie o włos przegrał z Andrzejem Dudą, był więc traktowany jako „naturalny kandydat” w kolejnych wyborach.
Kiedy jednak na polu walki pojawił się Radosław Sikorski, który nie krył swoich prezydenckich ambicji zadecydowano o przeprowadzeniu prawyborów. Trzaskowski wygrał je miażdżąco, zdobywając ponad 70 procentowe poparcie koleżanek i kolegów. To potwierdziło jego silną pozycję w Koalicji Obywatelskiej. Czy wygra wybory prezydenckie? Trudno odmówić mu międzynarodowego sznytu i politycznego doświadczenia. Doradzał sekretarzowi Komitetu Integracji Europejskiej Jackowi Saryusz-Wolskiemu, potem delegacji Platformy Obywatelskiej w Parlamencie Europejskim, był eurodeputowanym, w PE został członkiem frakcji Europejskiej Partii Ludowej. Co ważne – dwa razy wygrał wybory prezydenckie w Warszawie zostawiając daleko z tyłu swoich konkurentów.
Te ostatnie, z 7 kwietnia 2023 roku były dla Trzaskowskiego ważnym sprawdzianem. I nie chodziło o to, czy pokona rywali, to było niemal pewne. On miał je wygrać w I turze, II tura byłaby dla niego porażką. I wygrał. - To jest dzisiejszy bohater - mówił Donald Tusk o Rafale Trzaskowskim tuż po ogłoszeniu wyników exit poll. - Rafał Trzaskowski potwierdził, że jest liderem samorządowej Polski, uzyskał kapitalny wynik – dodał premier. Miał rację, największym wygranych wyborców samorządowych był nie kto inny, a właśnie urzędujący prezydent Warszawy. Trzaskowski swój program, już w walce o Pałac Prezydencki, zaprezentował 7 grudnia na Śląsku.
Teraz jeździ po Polsce, przekonuje do siebie wyborców, na razie to on jest liderem prezydenckich sondaży. Ale do wyborów jeszcze pół roku, a ich stawka dla Trzaskowskiego, w ogóle koalicji 15 października jest wysoka, bo tym razem nie chodzi tylko o to, kto wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego, ale być może o to, kto będzie rządził Polską przez kolejną dekadę.
Kosiniak-Kamysz: siła spokoju
Obóz rządzący i jeszcze jeden wygrany - wicepremier Władysław Kosiniak Kamysz. Jako szef ministerstwa obrony narodowej wykazał się kompetencją i profesjonalizmem. Komunikatywny, konkretny, można by rzec – odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Zdał sprawdzian także podczas wrześniowej powodzi, tysiące żołnierzy włączyło się w pomoc powodzianom i tak naprawdę pomaga im po dziś dzień. Kosiniak-Kamysz nie jest w polityce nowicjuszem. Miał 30 lat, kiedy został oficjalnym kandydatem PSL-u na urząd ministra pracy i polityki społecznej w koalicyjnym drugim rządzie Donalda Tuska, potem objął to samo stanowisko w rządzie Ewy Kopacz.
1 grudnia 2012 został wiceprezesem PSL, trzy lata później Rada Naczelna PSL powołała go na stanowisko prezesa partii. To było tuż po wyborach parlamentarnych, w których PSL z trudem przekroczył próg wyborczy i niemal cudem wszedł do parlamentu. Każde kolejne wybory nie były dla PSL-u sukcesem, do tych w 2023 roku ludowcy postawili pójść z Trzecią Drogą. Zrobili świetny wynik i wprawdzie dzisiaj sondaże nie są już dla nich tak łaskawe, ale jednak PSL wciąż trwa, a przez najtrudniejszy czas, przeprowadził go właśnie obecny wicepremier.
Nawrocki pokonał kontrkandydatów
Karol Nawrocki – jeszcze kilka tygodni temu mało znany szerszej widowni, dziś kandydat na prezydenta, popierany przez PiS. Jak mówią ci, którzy go znają, człowiek niesłychanie ambitny. Ale też Nawrocki zrobił oszałamiającą karierę w ciągu ostatnich 10 lat. Z szeregowego pracownika IPN-u został najpierw dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, potem prezesem IPN, teraz kandydatem na prezydenta Rzeczypospolitej głównej partii opozycyjnej. Nawrocki pochodzi z Gdańska.
Z wykształcenia jest historykiem. W rozmowie z portalem Zawsze Pomorze dr Janusz Marszalec, historyk i zastępca dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku o Nawrockim mówi: „mistrz autoreklamy”. - Potrafi też zjednywać w sobie ludzi, szybko się uczy. To człowiek, który świetnie czuje się w sporze, najbardziej w bezpośrednim zwarciu. Niestety, wtedy się zapomina – stwierdził. Mariusz Wójtowicz-Podhorski, były współpracownik Karola Nawrockiego, w wywiadzie dla „WP” podkreślał, że Nawrocki jest „zdolny do wszystkiego”. - Szef stosujący mobbing, intrygant przypisujący sobie zasługi innych, wreszcie człowiek, który dla autopromocji zrobi wszystko – tak go scharakteryzował.
„Rzeczpospolita” opisywała swego czasu kontakty Karola Nawrockiego z przestępcą Patrykiem Masiakiem, zawodnikiem freak fight, jak podkreślała gazeta w przeszłości skazanym za porwanie. Mężczyzna siedział w celi dla niebezpiecznych więźniów, a prokuratura wiąże go z trójmiejskim gangiem sutenerów. Nawrocki tłumaczył, że Masiaka zna z sali bokserskiej, bo sam w młodości trenował pięściarstwo. Dzisiaj te znajomości mogą być jednak dla Nawrockiego kłopotem.
Ale chyba jego największą słabością, ubiega się wszak o urząd prezydenta RP, jest brak doświadczenia w uprawianiu polityki, za chwilę będzie pytany o politykę zagraniczną, o gospodarkę, o kulturę, o służbę zdrowia, o dziesiątki spraw, o których dotąd w ogóle nigdy nie mówił. Jak sobie z tym poradzi? Trudno powiedzieć.
Przebojowy Mentzen
Jest jeszcze Sławomir Mentzen, Zdolny, młody, ale wydawało się, że mniej popularny niż Krzysztof Bosak, a to jednak on został kandydatem Konfederacji w wyborach prezydenckich. Mentzen to przedsiębiorca i doradca podatkowy, doktor nauk ekonomicznych. Od 2022 prezes partii Nowa Nadzieja, od 2023 współprzewodniczący rady liderów federacyjnego ugrupowania Konfederacja Wolność i Niepodległość, poseł na Sejm X kadencji.
Mentzen z powodzeniem podbija media społecznościowe - stał się najpopularniejszym polskim politykiem na platformie TikTok, w styczniu 2023 jego materiały miały ponad 40 milionów wyświetleń. Popularność zyskał zamieszczanymi w Internecie materiałami filmowymi na temat Polskiego Ładu, zaczął też organizować spotkania pod hasłem „Piwo z Mentzenem”. Rok później opanował YouTuba, w listopadzie 2024 jego kanał odnotował 180 milionów wyświetleń, miał przy tym około 600 tysięcy subskrybentów. Niektórzy właśnie tu upatrują źródła jego sukcesu – w umiejętności lansowania się w internecie. Co by nie mówić, Mentzen w sondażach prezydenckich jest wysoko, tuż za Trzaskowskim i Nowackim.
Pewnie nie wygra wyborów prezydenckich, ale ważne będzie, na kogo w II turze oddadzą głos jego wyborcy, on sam dzięki kampanii wyborczej stanie się jeszcze bardziej rozpoznawalny.
Przegrany rok Hołowni
Po drugiej stronie tego zestawienia na pewno znalazł się Szymon Hołownia. Rok zaczął dobrze. Wystarczy powiedzieć, że w styczniu i lutym obrady Sejmu stały prawdziwym hitem sieci: śledziły je w telewizji i na Youtube miliony Polaków. Dzień po dniu, padały kolejne rekordy oglądalności. Ludzie obserwowali salę parlamentarną na telefonach komórkowych w drodze do pracy, podczas lunchów, wieczorami zamiast kibicować swoim ulubionym serialowym bohaterom, kibicowali politykom przy Wiejskiej. Jedno z posiedzeń parlamentu oglądało w pewnym momencie ponad 65 tys. osób. Na żywo! Było samo południe, dzień powszechni, a na sali plenarnej nie trwały żadne ważne głosowania czy burzliwe dyskusje.
Wpływ na to miała także popularność Szymona Hołowni, bo wprowadził do Sejmu zarówno element show, jak i świeżości, którego do tej pory brakowało. Hołownia był na szczycie. Potem jego popularność spadała. Jak mówią politolodzy, Hołownia przespał rok, ocknął się późną jesienią, kiedy okazało się, że nikt nie traktuje go poważnie jako lidera tej części Polski, która nie chce się zapisać nie tylko do PiS-u, ale także do Platformy Obywatelskiej.
Za bardzo dał się zwasalizować Koalicji Obywatelskiej i teraz jego próby przy okazji kampanii prezydenckiej pokazania, że jeszcze jest czymś odmiennym są spóźnione. Już w wyborach europejskich okazało się, że na Trzecią Drogę zagłosowało poniżej 50 proc. wyborców, którzy oddali na nią głos w październiku 2023 roku. Ponad połowa zmieniła swoje preferencje wyborcze. Około 30 proc. z nich „przechwyciła” właśnie Koalicja Obywatelska. Cóż, zobaczymy.
Konflikty byłej premier
Beata Szydło, była premier, też nie miała w tym roku dobrej passy, w każdym razie mocno naraziła się prezesowi Kaczyńskiemu. Poszło o wybory do sejmiku małopolskiego. Przypomnijmy, Łukasz Smółka został wybrany na marszałka województwa małopolskiego dopiero za szóstym podejściem. Wszystkie wcześniejsze próby wyłonienia marszałka Małopolski skończyły się niepowodzeniem, PiS wprawdzie posiadania większości w gremium, ale część radnych tego ugrupowania nie godziła się na kandydaturę Łukasza Kmity, którego wskazał Jarosław Kaczyński i popierał Ryszard Terlecki.
Radni kojarzeni z Beatą Szydło w fotelu marszałka województwa widzieli Witolda Kozłowskiego. 18 czerwca do Krakowa wybrali się nawet liderzy Prawa i Sprawiedliwości. Jarosława Kaczyńskiego rozmawiał z częścią lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości o swoim faworycie. Presja prezesa nie pomogła. Kolejne głosowania nie przynosiły żadnych efektów. Po tygodniach konfliktu marszałkiem został Łukasz Smółka, również kojarzony ze środowiskiem byłej premier. Te wydarzenia mocno nadszarpnęły wizerunek Prawa i Sprawiedliwości jako partii zwartej, słuchającej swego lidera, przede wszystkim zaś podważały autorytet Kaczyńskiego.
Spór wokół wyboru marszałka, czyli władzy w sejmiku małopolskim był od początku sprawą wewnętrznych walk w Prawie i Sprawiedliwości, w tym wypadku wojny między Ryszardem Terleckim a Beatą Szydło właśnie. Prezes Kaczyński nie zostawił tej sprawy, zdecydował o gruntownej reformie małopolskich struktur Prawa i Sprawiedliwości, dokonał zmian pełnomocników struktur powiatowych, mówi się, że w ten sposób „bierze odwet i wycina ludzi Szydło.” I tak pod koniec lipca nową szefową krakowskich struktur PiS została małopolska kurator oświaty Barbara Nowak kojarzona z Ryszardem Terleckim. Małopolska potyczka dała się Beacie Szydło we znaki, tym bardziej, że była premier nie została współprzewodniczącą frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Może dlatego niektórzy w PiS postawili już na Szydło krzyżyk. Wiadomo było, że była premier chciała też powalczyć o prezydenturę, ale tu Jarosław Kaczyński już na początku zaznaczył, że w czasach wojny kobieta w Pałacu Prezydenckim to raczej zły pomysł.
Pozycja Beaty Szydło tak osłabła, że niektórzy wróżyli, iż wyleci z władz partii. Tak się jednak nie stało – wciąż jest wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości, ale z całą pewnością ma dzisiaj dużo mniej do powiedzenia, niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
Morawiecki bez nominacji
Mateusz Morawiecki też nie może zaliczyć tego roku do udanych. Przede wszystkim liczył, podobnie jak Beata Szydło, że zostanie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich, zresztą w niemal wszystkich sondażach, to właśnie on miał największe szanse na wyrównaną walkę z Rafałem Trzaskowski. Kaczyński na Morawieckiego nie postawił. Z kilku zresztą powodów.
Nie chodzi tylko o to, że jego premierowanie nie było idealne, że nie stworzył rządu po wygranych wyborach w październiku 2023 roku, ale także o to, że do europarlamentu z list PiS nie dostali się faworyci prezesa z wyborczych jedynek, a właśnie ludzie Mateusza Morawieckiego, którzy startowali z dalszych miejsc. Więc z jednej strony pozycja Morawieckiego niby się wzmocniła, niektórzy mówią nawet, że w dniu ogłoszenia wyników wyborów do europarlamentu, były premier rozpoczął kampanię prezydencką, z drugiej jednak strony - prezes nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, a przeciwnicy Morawieckiego od razu zaczęli oskarżać jego ludzi o celowe działanie na szkodę list i walkę wyłącznie o własne wyniki. Więc sukces byłego premiera, sukcesem do końca nie był.
Zdaniem innych Morawiecki zbyt otwarcie mówił o swoich politycznych ambicjach. - Chciałbym, żeby prezes Jarosław Kaczyński jak najdłużej był szefem PiS, spajał nasz obóz, a potem chciałbym również wystartować w tym zaszczytnym wyścigu - powiedział w Radiu Zet były premier. Dopytywany, czy to oznacza, że chciałby zawalczyć o przywództwo w partii, odpowiedział: „Tak”. To się ponoć prezesowi mocno nie spodobało.
Koniec końców Morawiecki musiał przełknąć wchłoniecie przez PiS Suwerennej Polski, czyli Zbigniewa Ziobry i jego ludzi, a ci od miesięcy jawnie go krytykowali. I na nic zdały się głosy z otoczenia Morawieckiego, że połączenie z SP to zły pomysł. Prezes postawił na swoim. Na nie tak silną, jak wcześniej pozycję Morawiekiego na pewno wpływ mają także kłopoty jego ludzi.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar przekazał do Parlamentu Europejskiego wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Michała Dworczyka, bliskiego współpracownika byłego premiera. Zdaniem śledczych Dworczyk nie dopełnił obowiązków i utrudniał śledztwo, które miało wyjaśnić, kto stał za atakiem na jego skrzynkę mailową. Z kolei Michał K., człowiek Morawieckiego, były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych siedzi w londyńskim areszcie. Prokuratorzy postawili mu zarzuty m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Grozi mu do 10 lat więzienia. Śledztwo dotyczy nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, chodzi między innymi o przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez pracowników RARS podczas organizowania i procedowania zakupu towarów, a tym samym działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Czarzasty i nieposłuszna Lewica
Dalej na liście tych, którzy tego roku do udanych nie zaliczą jest na pewno Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy. Lewica, niestety, była i jest podzielona, w październiku partia Razem ogłosiła, że opuszcza klub parlamentarny Lewicy, aby utworzyć własne koło poselskie. Pewnie z powodu Trzeciej Drogi kolegom i koleżankom Włodzimierza Czarzastego nie udało się zrealizować większości obietnic wyborczych, zwłaszcza tych dotyczących praw kobiet.
Prezentacja kandydatki na prezydenta też nie wyglądała imponująco, lewicy brak powera i pomysłu na siebie, ale to problem nie tylko polski, lewica zwłaszcza w krajach europejskich przeżywa spory kryzys także dlatego, że większość jej socjalnych haseł przejęli choćby populiści. Dość symboliczna jest zatem pierwsza dymisja w rządzie Donalda Tuska, bo ze swoim stanowiskiem pożegnał się minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek, polityka Nowej Lewicy.
Nieciekawa końcówka kadencji
Prezydent Andrzej Duda na kilka miesięcy przed opuszczeniem Pałacu Prezydenckiego też chyba nie ma tęgiej miny. Ostatnie miesiące dowiodły, że może nie podpisać ustaw, może wygłosić orędzie i to właściwie wszystko. Wyprowadzono mu gości z Pałacu Prezydenckiego, mowa o Mariuszu Kamińskim i Macieju Wąsiku, rząd nie uznaje wyroków wydanych przez sędziów, których powołał nazywając ich neo-sędziami, Radosław Sikosrki odwołał ambasadorów, których nominował.
Jak przyznają ci, którzy pracowali w Kancelarii Prezydenta, w sporze głowy państwa z rządem, to prezydent jest na straconej pozycji i traci. Do tego dochodzą drobniejsze wydawałoby się sprawy, jak chociażby ostatnia deklaracja prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosława Piesiewicza, że prezydent Duda jest polskim kandydatem do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Wyszło z tego więcej szkody niż pożytku, zwłaszcza dla prezydenta Dudy. Skierowaniem do Trybunały Konstytucyjnego nowelizacji ustawy o sporcie też prezydent Duda też nie zyskał zwolenników, tym razem do jego krytyków dołączyła spora część środowiska sportowców. Coraz częściej pojawiają się więc pytania o polityczną przyszłość urzędującej głowy państwa. Są tacy, którzy jej nie widzą, ani w Polsce ani w instytucjach międzynarodowych.
Tyle tylko, że tak naprawdę to rok 2025 pokaże, kto będzie wygranym, a kto przegranym mijających miesięcy. Czy koalicja 15 października jeszcze się umocni, wprowadzi do Pałacu Prezydenckiego swojego człowieka, czy to Prawo i Sprawiedliwość będzie górą w tej rozgrywce, czy lewica znajdzie wreszcie swoją drogę, czy Konfederacja będzie trzecią siłą polityczną – odpowiedzi na te pytania wydają się kluczowe, one określą na najbliższe lata polską scenę polityczną.
