Jak wygląda świadomość Polaków w zakresie szczepień ochronnych na tle Europy?
W porównaniu z krajami Europy Zachodniej jest niższa, ponieważ w Polsce cały czas mamy do czynienia z rentą po czasach komunizmu, kiedy to szczepienia były obowiązkowe, a nawet powiem więcej – obligatoryjne. Polacy nie podejmowali samodzielnie decyzji o szczepieniach tylko byli do nich zmuszani. Wówczas wyszczepialność była bardzo wysoka, osiągała poziom 95 – 99 procent. Stąd szerzenie świadomości potrzeby szczepień nie było konieczne i zostało zaniedbane.
Ponieważ Polska teraz upodabnia się do krajów zachodnich, to ludzie już sami podejmują decyzję o szczepieniach. Są one w części obowiązkowe, a w części zalecane, przestały być przymusowe. Nie sposób kogokolwiek zmusić do szczepienia siebie czy dziecka. Stąd odsetek osób odmawiających szczepień rośnie, a wyszczepialność nam spada.
Czy pandemia może zmienić nasze podejście do profilaktyki zdrowotnej, w tym szczepień?
Mam nadzieję, że tak, ponieważ uświadomiła nam, że choroby zakaźne stanowią ogromne zagrożenie, a jednocześnie, że szczepienia są bardzo skuteczne. Podejrzewam, że gdyby istniała szczepionka przeciwko koronawirusowi, to niepotrzebne byłyby te liczne ograniczenia dotyczące dystansowania społecznego, za to ustawiałyby się kolejki do szczepienia.
Czy lobby antyszczepionkowe poniosło klęskę, czy też nabrało wiatru w żagle?
To jest złe pytanie. W czasie epidemii społeczeństwa w naturalny sposób przykładają większą wagę do szczepień ochronnych, a kiedy zagrożenie mija, to znowu następuje spadek poziomu świadomości konieczności szczepień. To jest dokładnie tak, jak ze zbrojeniami. Gdy jest wojna to wszyscy wiedzą, że trzeba się zbroić, a jak wojny nie ma, to wielu mówi: „A po co się zbroić, przecież jest bezpiecznie”. Ruch antyszczepionkowy jest obecnie w defensywie, ale wraz z odejściem pandemii znowu zwiększy swoją aktywność.
Istotną kwestią jest rodzaj stosowanych środków ochronnych. W czasie procedowania zakupu przez Ministerstwo Zdrowia szczepionki przeciwko pneumokokom, w mediach rozgorzała dyskusja: czy państwo powinno kupować szczepionkę tańszą, ale o mniejszym zakresie ochrony, czy niezależnie od kosztów, zdecydować się na lepszą. Co mają zrobić urzędnicy, którzy stają przed takim wyborem, zwłaszcza że budżet nie jest z gumy?
To prawda, ale proszę zwrócić uwagę, że w świetle miliardów, które kosztuje nas pandemia, tamten dylemat o wyborze szczepionki dotyczył niewielkich różnic. Z tej perspektywy widać, że warto inwestować w ochronę zdrowia. Fakt, że jesteśmy zmuszeni do wprowadzania aż tak licznych ograniczeń dławiących gospodarkę, wynika pośrednio z tego, że mamy niedoinwestowaną, mało wydolną służbę zdrowia. Nastał czas, żeby politycy sobie uświadomili, że jakość opieki zdrowotnej nie jest, jak sądzili, kosztem, lecz wartością przekładająca się na bezpieczeństwo, w tym także bezpieczeństwo gospodarcze.
Szczepienia dzieci są oczywiste. A co ze szczepieniami dorosłych? Wspomniana choroba pneumokokowa jest również przyczyną prowadzących do śmierci powikłań u dorosłych.
Przyzwyczailiśmy się, że szczepienia są przeznaczone dla dzieci, ponieważ kiedyś było ich znacznie więcej i w dodatku to one częściej chorowały na choroby zakaźne. Teraz sytuacja demograficzna się zmieniła, społeczeństwa się starzeją. Dlatego obecnie większość zachorowań na choroby zakaźne dotyczy osób przewlekle chorych i starszych. Nasz program szczepień nie nadąża za zmianami demograficznymi. Na całym świecie te programy obejmują dorosłych, nasz kończy się na 19 roku życia. Czas to zmienić.
A jakie są perspektywy wynalezienia i upowszechnienia szczepionki na koronawirusa?Są bardzo optymistyczne, co nie znaczy, że nastąpi to szybko. Nowy koronawirus jest ściśle spokrewniony z wirusem SARS, który wystąpił w 2002 r., też w Chinach. Wtedy rozpoczęto prace nad szczepionkami. Przerwano je, kiedy epidemię wygaszono. Doszły jednak do etapu badań przedklinicznych, co oznacza, że wypracowano technologie wytworzenia szczepionki. Wyniki tych badań można dziś wykorzystać. Pół roboty jest więc zrobione, co napawa optymizmem.
Zostaje jednak konieczność przeprowadzenia badań klinicznych z udziałem ludzi, które ze względów bezpieczeństwa muszą potrwać długo, co najmniej rok. Kolejną sprawą jest produkcja. W tej chwili na świecie brakuje szczepionek, co oznacza, że fabryki mają więcej zamówień niż możliwości produkcyjnych. Dlatego do produkcji szczepionki na koronawirusa trzeba byłoby prawdopodobnie wybudować nowe zakłady, co jest bardzo kosztowne i też czasochłonne. Dlatego uważam, że nawet gdyby skuteczna szczepionka została dziś wynaleziona, to będzie dostępna za dłużej niż rok.