Smutno wyglądały puste trybuny gdańskiego stadionu. Lechia walczy o utrzymanie w PKO Ekstraklasie, potrzebuje wsparcia kibiców, a frekwencja była zwyczajnie skromna. To udało się władzom Lechii – zniechęcić fanów do przychodzenia na mecze biało-zielonych.
Wprawdzie niechlubny rekord najniższej frekwencji w tym sezonie nie został pobity, ale nie doszło do tego jedynie na podstawie danych podanych przez klub. Zgodnie z oficjalną informacją spotkanie Lechii z Wisłą obejrzało 5675 widzów, a na wrześniowym spotkaniu z Wartą Poznań na trybunach zasiadło 4770 kibiców. W poprzednich sezonach najmniejszą popularnością cieszyły się mecze z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Aż w trzech sezonach właśnie przyjazd tego zespołu wiązał się z najniższą frekwencją w poszczególnych sezonach ligowych. W sezonie 2021/22 – 4677 widzów, 2017/18 – 2235, a w sezonie 1016/17 – 10 095. Na te dwie ostatnie liczby warto zwrócić uwagę. Frekwencja na poziomie 2235 osób na meczu z Termaliką w sezonie 2017/18 była najniższą w historii ligowych występów biało-zielonych na stadionie w Letnicy. Warto jednak przypomnieć okoliczności. Rywal był mało atrakcyjny, a mecz został rozegrany w fatalnych warunkach, bo temperatura odczuwalna zbliżała się do minus 20 stopni. Z kolei na frekwencję sprzed pięciu, sześciu lat dziś można patrzeć z zazdrością. Problemem jest, aby na mecz przyszło dziś dziesięć tysięcy widzów, a wtedy 10 095 sympatyków na spotkaniu z Termaliką, to była najniższa frekwencja w sezonie 2016/17. Dziś to pozostaje jedynie w sferze marzeń.
Lechia nie rozpieszcza kibiców, bo walczy o utrzymanie w lidze, ale też za kadencji trenera Marcina Kaczmarka nastąpiła znacząca poprawa w kwestii wyników. Z pewnością sposób zarządzania klubem i fatalny klimat wokół Lechii ma duży wpływ na to, że Gdańsk w Ekstraklasie musi mierzyć się z wstydliwą frekwencją.
