Podopieczni Adreja Urlepa jechali do stolicy po zwycięstwie w pierwszym finałowym meczu, rozgrywanym we wrocławskiej Hali Stulecia oraz przegranym drugim spotkaniu w Hali Orbita, gdzie wynik do końca był sprawą otwartą. W stołecznej hali OSiR Bemowo nie byli faworytem, ale już po pierwszej kwarcie prowadzili 26:17.
Ojcem sukcesu był Aleksander Dziewa, który wprawdzie mecz zaczął na ławce, ale podnosząc się z niej, rzucił 12 pkt w pierwszej kwarcie, a do przerwy trafił 7 z 8 rzutów z gry. Legia — podobnie jak we Wrocławiu — zdołała wrócić do gry, a nawet na chwilę objąć prowadzenie dzięki wysokiej skuteczności rzutów za trzy punkty. Na jej nieszczęście tym samym odpowiadał Dziewa, który rozgrywał kapitalne zawody.
W dalszej części meczu legioniści dalej szukali rzutów z dystansu, ale skuteczność mocno poszybowała w dół, co wykorzystali przyjezdni. Śląsk wygrał trzeci mecz 81:74 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzi 2:1. Czwarty mecz finałowy w stolicy Polski rozegrany zostanie we wtorek o godz. 20:40, a w najbliższy piątek obie drużyny wrócą do wrocławskiej Hali Stulecia.
Legia Warszawa - WKS Śląsk Wrocław 74:81 (17:26, 22:20, 22:14, 13:21)
Legia: Robert Johnson 20, Jure Skifić 16, Raymond Cowels 16, Muhammad-Ali Abdur-Rahkman 10, Dariusz Wyka 7, Łukasz Koszarek 3, Adam Kemp 2, Jakub Sadowski 0, Grzegorz Kamiński 0.
Śląsk: Aleksander Dziewa 21, Travis Trice 15, Kerem Kanter 12, Łukasz Kolenda 9, D'Mitrik Trice 7, Martins Meiers 6 (10 zb), Ivan Ramljak 5 (10 zb), Kodi Justice 4.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Śląska Wrocław
