- Miniony tydzień był dla mnie szarpany. Najpierw byłem przeziębiony, później przyplątała mi się drobna kontuzja. Miało mnie nie być w kadrze na ten mecz. Jednak poradziliśmy sobie z problemami i postanowiliśmy, że jak będzie taka konieczność to wejdę na boisko - wyjaśnił 23-letni zawodnik.
Wszedł dopiero w 62. min, ale niewykluczone, że gdyby był w lepszym zdrowiu, to trener Romeo Jozak zdecydowałby się go wpuścić dużo wcześniej. Głównie dlatego, że Legia po 30 minutach gry przegrała przy Łazienkowskiej 0:2.
- Rywal był lepszy, musimy się z tym pogodzić. Nie wiem, czemu wypadliśmy tak słabo. Często byliśmy spóźnieni, przeciwnik z łatwością radził sobie z nami w niektórych sytuacjach. Chociażby przy bramce na 0:2. Choć kiepska postawa nie dotyczyła tylko defensywy. W ofensywie kompletnie nic nie pokazaliśmy. Nie stworzyliśmy nawet jednej 100 proc. sytuacji. Nie ma się co oszukiwać - przyznał najskuteczniejszy piłkarz (11 goli) mistrza Polski.
Bohaterem niedzielnego spotkania był Carlos Lopez, czyli Carlitos. W tym sezonie w lidze strzelił już 20 goli (jest liderem klasyfikacji strzelców) i ma pięć asyst. Szkoleniowiec Legii przed meczem nie przejmował się dobrą formą Hiszpana. Stwierdził, że w swoim zespole ma kilku takich graczy, jak Carlitosów.
- Pokazał dużo dobrego i napsuł nam sporo krwi. W dużej mierze przyczynił się do tego, że Wisła wygrała. W końcu zdobył bramkę i zaliczył asystę - docenił rywala Niezgoda.
Legia po 28. kolejce wciąż jest druga, ale traci trzy punkty do Jagiellonii Białystok, która w sobotę wygrała z Arką Gdynia. Żeby zostać liderem ekstraklasy, zespół Ireneusza Mamrota musi stracić punkty w dwóch meczach (przy komplecie legionistów). Głównie dlatego, że Jagiellonia ma lepszy bilans w bezpośrednich starciach z mistrzem Polski i będzie go wyprzedzać przy równej liczbie punktów. Natomiast w fazie finałowej w takiej sytuacji decydować będzie wyższe miejsce po fazie zasadniczej.
- Słaba sytuacja, ale po meczu z Wisłą ogólnie jest słabo, bo przegraliśmy. Już dziewiąty raz w sezonie. Zdecydowanie za dużo jest tych porażek - ocenił napastnik Legii, którego część fachowców widziała w reprezentacji Polski na sparingowe mecze z Nigerią i Koreą Południową. Adam Nawałka miał inne zdanie.
- Nie czekałem na ogłoszenie kadry. Już wcześniej wiedziałem, że mnie w niej nie będzie. Poza tym trener powołał pięciu napastników z lig zagranicznych, więc nie było już miejsca - skomentował Niezgoda. Dopytany przez jednego z dziennikarzy, czy czuje się od nich gorszy, odparł: - Pomidor.