W czwartek odbyła się kolejna rozprawa przeciwko lekarzowi oskarżonemu o przyjmowanie łapówek. Przemysław M. jest oskarżony o to, że w styczniu i lutym 2013 r. kilkakrotnie zażądał od jednej z pacjentek korzyści majątkowej w kwocie 1000 złotych za wykonanie zabiegu operacyjnego. Następnie lekarz miał przyjąć od męża pacjentki korzyść majątkową w postaci dwóch karpi i litrowego słoika miodu o wartości 100 zł. Śledczy zarzucają mu również przyjęcie kilka dni potem dwóch łapówek w wysokości 1000 zł od dwóch innych osób.
Na czwartkowej rozprawie zeznawali pacjenci, którzy przebywali w szpitalu przy Staszica w styczniu 2013 r. Jednak wszyscy zgodnie twierdzili, że lekarz nie sugerował im zapłaty za wykonaną operację. - Doktor M. uratował mi życie. Po operacji przychodził do mnie, interesował się moim stanem, ale nie było z jego strony żadnych propozycji - twierdziła Renata B.
- Nikt mi nic nie proponował - mówił również Michał K. - A może pan z własnej woli dał lekarzowi kwiaty albo koniak? - dopytywała sędzia Marta Marczewska. - W żadnym wypadku - twierdził Michał K.
Świadkowie przekonywali, że lekarz był znakomitym specjalistą i dobrze wykonywał swoje zadania. - Sam mu chciałem podziękować. Przyniosłem kawę, czekoladę i wino. Ale Przemysław M. wręcz wyrzucił mnie za drzwi - zeznawał Paweł R.
Zeznania składał również kolega oskarżonego. Jerzy B., lekarz z SPSK 1 twierdził, że często w jego zawodzie zdarza się, że pacjenci chcą podziękować za wykonane zabiegi i sami wręczają prezenty. - To ciężkie sytuacje, trudno odmówić pacjentowi, by nie sprawić mu przykrości - tłumaczył Jerzy B.
Kolejna rozprawa zaplanowana została na 17 marca.