Jak informuje BBC Donna O'Connor przyleciała do Irlandii ze Stanów Zjednoczonych z międzylądowaniem w Toronto. W bagażu przewoziła urnę z prochami swoich rodziców, którzy zginęli w wypadku.
Kiedy wylądowała na lotnisku w Dublinie, okazało się, że jej walizka zaginęła w czasie międzylądowania w Kanadzie. - Świadomość, że nie wiem, gdzie są prochy moich rodziców, była dla mnie przerażająca. Cały czas myślałam - gdzie są moi rodzice? - mówiła kobieta w rozmowie z BBC. Donna codziennie, przez osiem dni, pojawiała się na lotnisku, licząc, że bagaż się odnajdzie.
Dopiero po prawie dwóch tygodniach nadeszła wiadomość , że linie lotnicze Air Canada odnalazły bagażu, ale... odesłały go z powrotem do USA! Po kolejnej interwencji pasażerki linie lotnicze obiecały, że odeślą bagaż na lotnisko w Dublinie. Dzięki temu kobieta mogła spełnić marzenie rodziców i rozsypać ich prochy na rodzinnej wyspie.
