Turyści wracający lotem dziś (21 stycznia) z Kenii do Katowic mięli tak zwane międzylądowanie w egipskiej Hurghadzie. Właśnie tam zaczęły się ich kłopoty. O problemach z powrotem do Polski poinformował nas jeden z pechowych turystów, który wykupił wyjazd w biurze Rainbow Tours.
- Na początku nie było żadnej informacji. Po czterech godzinach postoju na pasie wreszcie wypuszczono nas z samolotu. Obecnie jesteśmy w terminalu. Powiedziano nam, że z powodu zderzenia maszyny z ptakiem pękła szyba w kokpicie. Nie wiadomo kiedy wrócimy do Katowic i dalej do Łodzi.Teraz trzeba lecieć do Czech po części, bo linie Smartwings, którymi podróżowaliśmy są z tego kraju. Później maszyna z częściami musi tu wrócić i trzeba będzie naprawić nasz samolot, byśmy mogli wrócić do kraju – mówi turysta mieszkający koło Łodzi.
Mężczyzna opowiada, że podróżujący dostali tylko wodę. Ludzie domagali się hotelu, bo są z dziećmi. Inni opowiadają, że zostawili leki w bagażu, które muszą niebawem zażyć. Wszyscy są zdenerwowani i zmęczeni, ale na tę chwilę nic nie udało się załatwić.
- Powiadomiono polską ambasadę, słyszymy, że ktoś już przyjechał na lotnisko i interweniuje w naszej sprawie. Egipskie służby nie chcą nas jednak nigdzie wypuścić, bo twierdzą, że byliśmy w Kenii, czyli strefie zagrożenia wirusami. Nie wiemy jak długo to jeszcze może potrwać. Niektórzy twierdzą, że nawet 12 godzin, ale pewności nie ma – twierdzi turysta.
