Potem zniknął. Uciekł za granicę, zmylił tropy i wylądował w Rosji. Tam zaszył się w małej miejscowości pod Iwanowem, na północny – wschód od Moskwy.
Wpadł po awanturze. Pomogły odciski palców
Jak ustaliliśmy, mieszkał tam z kobietą, z którą miał dziecko. Pewnego dnia doszło do rodzinnej awantury i wezwano milicjantów. 57-latek nie miał odpowiednich dokumentów. W tej sytuacji stróże prawa pobrali od Mirosława Ż. odciski palców, sprawdzili w międzynarodowej bazie danych ściganych przestępców i z zaskoczeniem stwierdzili, że mają do czynienia z Bestią z Lumumbowa.
Zarzuty gwałtu i zbrodni ze szczególnym okrucieństwem
O zatrzymaniu mordercy Rosjanie zawiadomili polskich śledczych. Po pewnym czasie zapadła decyzja o ekstradycji. Mirosław Ż. trafił do Królewca, a stamtąd został dowieziony do przejścia granicznego w Bezledach, gdzie odebrali go polscy policjanci i przewieźli do Łodzi. Został przesłuchany w prokuraturze śródmiejskiej. Usłyszał zarzuty gwałtu i zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Trafił do aresztu, gdzie czeka na proces. Grozi mu dożywocie.
Zabójca miał wtedy 31 lat i był ochroniarzem klubu „Medyk”
Do tej pamiętnej zbrodni doszło przed południem 18 czerwca 1995 roku. Ofiarą gwałtu i zabójstwa była 22-letnia studentka III roku Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Jej oprawca miał wtedy 31 lat i był ochroniarzem klubu „Medyk”. Został pochwycony po 26 latach.
