Na spotkaniu z szefem pograniczników Łukaszenka powiedział, że Białoruś i Rosja jakoby dawno temu ogłosiły plany wspólnych ćwiczeń na granicy z Ukrainą. - Nie my pierwsi zaczęliśmy zwracać uwagę na naszą południową granicę. Ukraińcy zaczęli ściągać tu wojska. Nie wiem, po co – mówił Łukaszenka.
Ćwiczenia białorusko-rosyjskie mają zacząć się 10 lutego. Skład kontyngentu rosyjskiego, zwłaszcza obecność broni ofensywnej, systemów rakietowych i lotnictwa, budzi na Ukrainie niepokój wykorzystania tych sił w ewentualnej wojnie z Kijowem. Także amerykańskie media, powołując się na ustalenia wywiadu, ostrzegają, że z kierunku białoruskiego Putin może próbować zająć Kijów.
Póki co jednak - jak pisze opiniotwórczy portal Ukraińska Prawda - zagrożenie atakiem rosyjskim pozostaje małe. Gdyby Putin chciał regularnej wojny z Ukrainą, to wciąż ma za mało sił przy granicy. Dlatego portal twierdzi, że mamy do czynienia ciągle z wojną informacyjną i próbą zastraszenia Zachodu. Bo sama Ukraina reaguje na ostatnie wydarzenia dużo spokojniej. Deklaracje Łukaszenki i przerzut wojsk rosyjskich na Białoruś wpisują się w taki scenariusz.
