Katowice, aleja Korfantego. 21 grudnia. Na osiedlu familoków w dzielnicy Wełniowiec czuć chłód, ale nie tylko z powodu niskiej temperatury i śniegu. Policja blokuje przejazd. Nadal trwają czynności w sprawie jednego z najbardziej okrutnych morderstw w kraju. Tragedia uciszyła to osiedle. Tylko w niektórych oknach świeci światło.
- Tutaj nikogo już nie ma - mówi nam jeden z mieszkańców. - Te budynki są do wyburzenia. Większość jest jeszcze w pracy, ale bardzo mało osób tu mieszka - opowiada nam jeden z mieszkańców. Dla swojego bezpieczeństwa, chce pozostać anonimowy.
Znał ofiarę. O morderstwie pod swoim domem dowiedział się dopiero dzisiaj rano. - Rano zobaczyłem policję, tutaj przez okno. Było widać wszystko - pokazuje nam okno w salonie. Opiera ręce o stolik i spuszcza głowę - Przyjechała policja. Sześć samochodów. Nie wchodzili do góry, tylko na dół, a Roman mieszkał na dole. Wtedy dopiero się dowiedziałem...Szli do piwnicy.
Zamordowanego tutejsi mieszkańcy znają dobrze. Jego syna mniej.
- On mieszkał tu cały czas. Znam go dosyć długo. To mój kolega można powiedzieć. Nie tak bliski, ale jednak. Kolega. "Cześć - cześć" i tyle... Młody tu mieszka niedawno. Może z dwa lata albo trzy. Mieszka z ojcem. Kto by pomyślał, że tak to się skończy. Wiadomo, że dochodziło do sprzeczek między nimi. Kłócili się. Czasami mówił, że syn go bije. On to zgłaszał na policję. Mówił, że zgłaszał... - dodaje.
"Roman się często skarżył, że ma kłopoty z synem"
Czy zamordowany faktycznie zgłaszał ataki syna na policję? - Roman się skarżył, że ma kłopoty z synem. Mówiłem mu, żeby zadzwonił na policję. Słyszałem tylko "Tak, tak zrobię". No i zrobił... - mówi ze smutkiem sąsiad ofiary, nadal niedowierzając w to co się stało. - Mówił mi, że nie było między nimi dobrze. Że się źle układa. Co tam było za ścianą to nie wiem, ale żeby takie coś... Żeby go poszarpał to, ale żeby takie coś...
Cisza. Znów spuszcza głowę. Patrzy się w podłogę. - Podobno on zgłosił zaginięcie ojca dwa dni temu. Widocznie policja przyszła i przeszukała piwnicę. Tak mi się wydaje, bo jak inaczej? Ja o żadnym zaginięciu nie wiedziałem, tym bardziej, że przez trzy tygodnie leżał w łóżku i nigdzie nie wychodził - ożywia się, jakby coś przyszło mu do głowy.
- Przez trzy, cztery tygodnie w ogóle nie wychodził z domu! Najpierw leżał w szpitalu. Później wrócił ze szpitala i leżał w domu. Ten syn chodził dla niego po obiady do MOPS'u i mu przynosił. Wtedy tak jakoś jeszcze żyli między sobą. Czyli on wtedy musiał leżeć w łóżku. Co zatłukł go w tym łóżku? - pyta z niedowierzaniem.
- Zwariował. Nie wiadomo co on mu zrobił. Nie wiadomo czy zabił go w domu czy w piwnicy. Zabił go, a potem zgłosił, że zaginął. Myśleli, że nie znajdą w piwnicy?! - zaczyna krzyczeć.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z MIEJSCA ZBRODNI
"Mieszkają tu dużo gorsze ludzie, a czegoś takiego by nie zrobili"
- Ten syn zadany chodził. Nie widziałem, żeby był pijany. Zadbany, czysty, ubrany. Mieszkają tu dużo gorsze ludzie, a czegoś takiego na pewno by nie zrobili. Wszyscy co znali tego syna to tak jak ja, na "Dzień dobry" i tyle. Ani słowa więcej. Nie wiemy o nim nic. Ani gdzie pracował, ani co robił - dodaje.
Wiadomo tylko tyle, że syn ofiary został zatrzymany. Kiedy usłyszy zarzuty? Kiedy zostanie przesłuchany? Policja i prokuratura jeszcze milczą na ten temat. Śledczy wciąż pracują na miejscu. Radiowóz policji nadal tu stoi.
- Wróciłem właśnie z pracy - mówi nam drugi sąsiad, wchodząc na klatkę schodową. - Dowiedziałem się o tym co się stało dosłownie pięć minut temu, gdy zapytałem sąsiada co tu robi policja. Nie wiem co o tym myśleć...
Nie przeocz
- 13 największych miast w województwie śląskim pod względem powierzchni. Sprawdźcie
- Oto 20 śląskich miast, które najszybciej się wyludniają. Te dane niepokoją
- W tych miastach na Śląsku umiera najwięcej osób. Jest tu Twoje? Zobacz raport GUS
- Hotel Admiralspalast w Zabrzu to piękny i tajemniczy budynek. Co kryje w środku?
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
