Pan Mariusz Ośliźniok pracuje w KWK Bielszowice w Rudzie Śląskiej - jest górnikiem. Cała jego sytuacja rozpoczęła się w połowie lipca, kiedy wrócił z kopalni do domu.
Małżeństwo z Rudy Śląskiej jest na kwarantannie od... 40 dni! Dlaczego?
- Źle się czułem. Miałem katar, gorączkę, utrzymywało się to przez trzy dni. Poinformowałem pracodawcę o swojej niezdolności do pracy. Pracodawca uznał, że w związku z tym, co dzieje się na kopalni, muszę poddać się testom na obecność koronawirusa - mówi Pan Mariusz w rozmowie z "Super Expressem".
Okazało się, że jest zarażony - otrzymał wynik dodatni w szpitalu w Chorzowie. Dlatego też musiał udać się na izolację domową, która miała trwać 14 dni. Do teraz jednak... trwa. W ostatnich kilkudziesięciu dniach miał wykonanych osiem testów, choć sanepid doliczył się tylko sześciu.
Jak podaje "SE" pierwsze trzy wyniki testów były dodatnie, czwarty ujemny, a piąty... okazał się znów dodatni, choć Pan Mariusz cały czas przebywał na kwarantannie.
Na nią udać musiała się także jego żona - Pani Izabela. - Najśmieszniejsze jest to, że test wykonano mi po 28 dniach kwarantanny. Ja równie dobrze mogłam być chora, mogłam coś złapać i o tym nie wiedzieć - powiedziała w rozmowie z "Super Expressem".
Para już od kilku tygodni nie widziała swoich dzieci, które przebywają u dziadków.
Co ciekawe, Pan Mariusz wciąż nie dostał wyników testów na piśmie, mimo tego, że próbował wiele razy dodzwonić się do sanepidu. Warto nadmienić, że znajduje się cały czas na policyjnej liście - funkcjonariusze regularnie go odwiedzają. Mundurowi sprawdzają czy stosuje się do wszelkich obowiązujących zasad związanych z kwarantanną.
Wciąż nie wiadomo kiedy koszmar małżeństwa z Rudy Śląskiej się zakończy.
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
