„Spotkajmy się wszyscy, niezależnie od partyjnych sympatii. Wierzę, że łączy nas sprzeciw wobec przemocy. Pokażmy wspólnie, że potępiamy bandytyzm” - zachęcał do udziału w białostockiej demokracji szef Razem Adrian Zandberg.
Protest „Polska Przeciw Przemocy”, organizowany jest przez Wiosnę, SLD i Lewicę Razem, jest reakcją na wydarzenia jakie rozegrały się w ubiegłą sobotę w Białymstoku na Marszu Równości. Doszło wówczas do ataków na uczestników zgromadzenia.
Wstępnie środowiska lewicowe zapowiedziały zorganizowanie marszu w sobotę 27 lipca, jednak ostatecznei zdecydowano, że będzie to manifestacja, która odbędzie się w niedzielę.
Zmiana formuły i terminu spowodowana jest tym, że do wtorku – kiedy to lewicowe ugrupowania złożyły wymagane pisma - do białostockiego magistratu zgłoszono już pięć kontrmanifestacji (m.in. środowisk kibiców) i „Marsz przeciwko Przemocy” w niektórych miejscach kolidowałby z ich trasą.
Jednak zapowiedziana przez polityków manifestacja budzi sprzeciw także niektórych działaczy lewicowych. Małgorzata Linkiewicz z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Białystok - która była zaangażowana w organizację białostockiego marszu – zaapelowała, aby na razie zaprzestać demonstracji w Białymstoku.
„Nie zdążyliśmy dojść do siebie, miasto nie wylizało ran po tym strasznym doświadczeniu ostatniej soboty, a co poniektórzy chcą przyjeżdżać i sobie u nas maszerować pod mglistym hasłem przeciwko przemocy. Sorry, ale marsz przeciw przemocy już był (…) Zwyczajnie przemyślcie, zanim walniecie w mediach szumne hasła o robieniu imprezy w mieście, które nie zdążyło się jeszcze pozbierać po tym, jak strasznie wp...l dostało podczas święta miłości, równości i tolerancji. Jestem za to bardzo, bardzo wdzięczna za wszelkie wydarzenia solidarnościowe w kraju, za to, że ludzie w Polsce chcą stanąć w najbliższą sobotę i powiedzieć przemocy 'dość', że inne miasta chcą wesprzeć nas, Białystok, w tym, z czego się teraz wygrzebujemy!!!” - napisała w apelu.
