Spis treści
- Jarosław Kaczyński widziałby Mariusza Błaszczaka jako swojego następcę
- Mariusz Błaszczak skomentował słowa prezesa PiS
- Dlaczego teraz i tak jasno Kaczyński wskazał na Błaszczaka?
- Kaczyński wykluczył start Morawieckiego w wyborach prezydenckich
- Prezes PiS przyznał, że w partii są oczekiwania, aby pozbyć się byłego premiera
Jarosław Kaczyński widziałby Mariusza Błaszczaka jako swojego następcę
W wywiadzie dla portalu Radia Maryja po raz pierwszy Jarosław Kaczyński tak jednoznacznie wskazał, kogo widziałby jako swojego następcę na stanowisku prezesa PiS.
„Bardzo bym się cieszył, gdyby to był Mariusz Błaszczak, ponieważ cenię go i lubię” – przyznał prezes PiS.
Jarosław Kaczyński, mówiąc o Mariuszu Błaszczaku przypomniał, że „pan przewodniczący jest u nas od politycznego dzieciństwa, od młodzieżówki”. – W polityce samorządowej pełnił różne funkcje, był w rządzie jako wicepremier i minister obrony. Ma doświadczenie partyjne – był szefem klubu parlamentarnego – dodał.
Podkreślił jednak, że „to nie jest jednak swoista dyrektywa seniora partii”. – Byłaby to najrozsądniejsza decyzja, jaką kongres partii może podjąć, ale to już jest w gestii kongresu – powiedział prezes PiS.
Mariusz Błaszczak skomentował słowa prezesa PiS
W poniedziałek podczas konferencji prasowej do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego odniósł się Mariusz Błaszczak. – Te słowa stanowią dla mnie wyróżnienie, zaszczyt i docenienie mojej pracy dla Polski, a także dla środowiska PiS – mówił. Zastrzegł jednak, że o tym, kto zostanie prezesem partii zadecyduje kongres PiS. – Czuję olbrzymią satysfakcję, że w słowach, które zostały wypowiedziane przez lidera obozu PiS taka moja ocena została zawarta – dodał.
Dlaczego teraz i tak jasno Kaczyński wskazał na Błaszczaka?
Politolog, prof. Kazimierz Kik, pytany przez i.pl dlaczego akurat w tym momencie i pierwszy raz tak jasno, Jarosław Kaczyński wskazał jako swojego następcę Mariusza Błaszczaka, ocenił, że wynika to z kilku czynników. – Po pierwsze – zbliża się kongres partii. Jarosław Kaczyński walczy o swoją pozycję w partii. Po drugie – walcząc o swoją pozycję w partii, chce utrzymać się jako ten, który kreuje sytuację polityczną w kraju, w tym także i postacie, czyli również prezydenta. Po trzecie – jeśli uda mu się utrzymać pozycję kreatora, to dalej pozostanie prezesem PiS. Wreszcie po czwarte – Mariusz Błaszczak jest tym najlojalniejszym z lojalnych. Prezes PiS nie ma wokół siebie takich ludzi. Były szef MON jest jego „żołnierzem” i nie stanowi dla Kaczyńskiego żadnego zagrożenia – tłumaczył.
Z kolei Tobiasz Bocheński, europoseł PiS, wymieniany jako kandydat partii na prezydenta, powiedział i.pl, że „pan prezes Kaczyński wskazał – jak rozumie – na osobę w kierownictwie partii, która cieszy się jego zaufaniem i uznaniem”. – Bez wątpliwości wiemy teraz, że jest to pan Mariusz Błaszczak. Jest to polityk doświadczony, doskonale znający arkana Sejmu, pracy rządowej i sposobów funkcjonowania Prawa i Sprawiedliwości. Należę do osób, które podziwiają pana premiera Błaszczaka za pracowitość, ideowość oraz rozumienie pracy polityka. Umiał on wielokrotnie rezygnować z partykularnych ambicji na rzecz dobra wspólnego czym pokazał, że jest odpowiedzialnym liderem – ocenił.
Kongres PiS, na którym ma dojść do nowego podziału organizacyjnego kierownictwa partii, najprawdopodobniej odbędzie się 28 września. Na czele rady naczelnej, która ma powstać, ma stanąć prezes Jarosław Kaczyński, a zarządu partii, przewodniczący klubu parlamentarnego, były wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak.
Kaczyński wykluczył start Morawieckiego w wyborach prezydenckich
Jednocześnie w tym samym wywiadzie wykluczył on możliwość startu Mateusza Morawieckiego w wyborach prezydenckich. O tym, że były premier nie ma szans na start jako kandydat PiS, portal i.pl informował jako pierwszy w połowie czerwca.
„Mateusz Morawiecki ma bardzo silną pozycję w partii i na pewno szerokie poparcie wśród pewnej części działaczy, którzy się do niego przyzwyczaili. Na swoją pozycję w PiS były premier mocno zapracował. Jednak jest tym kandydatem, którego bardzo łatwo zaatakować. Przekonaliśmy się o tym przy wskazywaniu Andrzeja Dudy. Trudno było go wówczas zaatakować. Przypomnijmy atak »Gazety Wyborczej« na jego żonę Agatę Kornhauser-Dudę i że ma żydowskie pochodzenie. Mateusz Morawiecki jest obciążony pełnieniem funkcji premiera i podejmowaniem trudnych decyzji. To powoduje, że ma pewne wejście do drugiej tury, ale zwycięstwo w niej byłoby wynikiem jakiegoś cudu. Z drugiej strony, gdybyśmy z powodu jakiegoś innego cudu stanęli przed możliwością powołania premiera, to niewątpliwie zostałby nim Morawiecki” – tłumaczył.
Politolog Kazimierz Kik, pytany przez i.pl o krytykę Mateusza Morawieckiego przez prezesa PiS zauważył, że w tym wywiadzie „oprócz wynoszenie Błaszczaka w górę, jest spychanie w dół byłego premiera Mateusza Morawieckiego, a z tego, co czytamy w innych mediach, także byłej premier Beaty Szydło”. – W sumie jest to przykład bardzo złej gry. Mianowicie Kaczyński, chcąc utrzymać się dalej, jako przywódca PiS, chce odsunąć tych, których może wskazać jako ogólnych winowajców klęski wyborczej – ocenił.
Zdaniem prof. Kazimierza Kika „Kaczyński dystansuje się od tych, którzy realizowali jego zadania, jego polecenia oraz jego politykę”. – Chcąc utrzymać się u władzy w PiS, chce ich wskazać jako tych, którzy są przyczyną klęski – tłumaczył.
W ocenie naszego rozmówcy „poza tym prezes PiS chce zebrać wokół siebie nowych żołnierzy, przy czym musi niektórych starych utrzymać, którzy mają poparcie wewnętrzne – dodał.
Politolog ocenił, że wyborcza porażka PiS spowodowała utratę zaufania w partii, w związku z czym – jego zdaniem – Jarosławowi Kaczyńskiemu – „teraz byłoby wygodnie pozbyć się tych, którzy noszą na sobie piętno przyczyn klęski i tych, którzy w niego zwątpili. – Bo przecież porażka wyborcza była efektem polityki kreowanej przez Kaczyńskiego, a nie przez Morawieckiego – dodał.
Prezes PiS przyznał, że w partii są oczekiwania, aby pozbyć się byłego premiera
Jarosław Kaczyński pierwszy raz publicznie przyznał również, że w partii są „oczekiwania”, aby pozbyć się Mateusza Morawieckiego. Określił je jednak jako „nieracjonalne”.
Prof. Kazimierz Kik pytany o te słowa prezesa PiS, przyznał, że ta wypowiedź świadczy o tym, że w PiS „już nie ma zaufania wewnątrz dotychczasowego układu sił”. – A ponieważ nie ma zaufania, to każdy gra swoją rolę, a Kaczyński chciałby zmienić otoczenie tych, którzy już nie mają jego zaufania. Kaczyński miał ich wszystkich, ale klęska wyborcza spowodowała, że partia się nieco rozsypała. To spowodowało utratę zaufania – wyjaśnił.