Mariusz Zielke: Krzysztof S. miał skrzywdzić wiele dzieci, trzymać je w piwnicy - wykorzystywać seksualnie

Gabriela Jatkowska
Gabriela Jatkowska
Mariusz Zielke jako pierwszy wpadł na trop Krzysztofa S.
Mariusz Zielke jako pierwszy wpadł na trop Krzysztofa S. Piotr Waniorek
Krzysztof S., znany muzyk jazzowy, autor programów dla dzieci, w 2019 roku został oskarżony przez sześć kobiet o czyny na tle seksualnym, kiedy one były dziećmi. Sprawę jako pierwszy nagłośnił dziennikarz i pisarz Mariusz Zielke. 12 grudnia br. Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła Krzysztofowi S. zarzut molestowania seksualnego, którego miał się dopuścić w 2017 roku w trakcie warsztatów muzycznych dla dzieci.

Krzysztof S. dostał zarzut, czego ci gratuluję, bo to niewątpliwie twoja zasługa i sukces. Zajmujesz się tą sprawą od samego początku, ty ją nagłośniłeś. Chociaż sam piszesz – i co z tego, że dostał ten zarzut?
Na razie nie traktuję tego jako wielki sukces, poczekajmy na koniec tej sprawy. Krzysztof S. jest niewątpliwie winny. Natomiast o sukcesie będę mówił wówczas, kiedy ta sprawa się skończy wyrokiem dla S. Ale nawet, kiedy to się stanie, pamiętajmy, że dziś muzyk ma 86 lat. Proces karny na pewno trochę potrwa, nikt przecież człowieka tak wiekowego, ponadto schorowanego, za kraty nie wsadzi.

Zarzut dotyczy jednego przestępstwa na tle seksualnym – konkretnie pedofilii (art. 200 par. 1 k.k.). Ty mówiłeś o większej liczbie pokrzywdzonych, te kobiety zresztą zawiadamiały o tym już parę lat temu?
Zarzut dotyczy zachowania wobec jednej z uczennic. Wszystkie pozostałe są przedawnione, gdyż karalność tych czynów upływa po 20 latach.

Kiedy doszło do pierwszego zawiadomienia nt. czynów seksualnych?
Pierwsze doniesienie o tym, że S. krzywdzi dzieci, wpłynęło w 1992 roku. Dotyczyło dotykania dziecka w miejsca intymne. Było prowadzone postępowanie, dziecko zostało przebadane przez biegłego psychologa – ten stwierdził, że małoletnia nie konfabuluje. Śledztwo jednak umorzono, ponieważ dziecko nie było w stanie podać dokładnej daty, kiedy doszło do tej sytuacji. To było 30 lat temu. Wtedy, w latach 90. skrzywdził najwięcej dzieci. Późniejsza jego aktywność nieco zmalała, albo nie była tak drastyczna. Od 1986 do 1990 roku mamy kilka przypadków, w latach 2000-2017 jest raptem kilka zgłoszeń. I jak wspomniałem, nie są to już tak drastyczne przypadki jak te, do których miało dochodzić w latach 90. Najbardziej drastyczne dotyczą bowiem przetrzymywania w piwnicach.

S. trzymał i wykorzystywał seksualnie dzieci w piwnicach? Jak je tam zwabiał, gdzie wtedy byli ich rodzice?
Żeby była jasność – w swojej posiadłości S. miał studio. Były tam również łóżka przeznaczone dla dzieci, które nie mogły wrócić do domu, bo np. były z innej miejscowości, więc rodzice oddawali je na warsztaty muzyczne do znanego artysty. S. wybierał dzieci z rozbitych rodzin. Z domów dziecka. Wybierał dzieci, które nie miały właściwej opieki ze strony rodziców. Chodziło też o utalentowane dzieci, które – w oparciu o zaufanie – przekazywane były przez rodziców osobie z ogromnym autorytetem. Który mógł pomóc w karierze. To, można powiedzieć, klasyczny model takich działań. W przypadku, kiedy dziecko ma talent, a rodzic szuka możliwości zrobienia ze swojej pociechy-gwiazdy.

Kiedy te dzieci miały pełną rodzinę, która nie pozwalała na spędzanie z nim czasu poza tą aktywnością „zawodową” starał się to obejść. Znam przypadek, gdzie dwoje dzieci bliskiej współpracownicy Krzysztofa S. także były narażone przez niego na te czynności. Jest to znana osoba, która o swoje dzieci dbała, zajmowała się nimi w sposób prawidłowy. Ale jednocześnie ufała S., znała z pracy, nie spodziewała się z jego strony żadnego zagrożenia.

Czy wśród ofiar są znane osoby?
Także część z ofiar to znane nazwiska. Ale nie ujawniam ich, uważam, że mają prawo do anonimowości. Chcą być kojarzone z dokonaniami artystycznymi, a nie z tego, że zostały ofiarami Krzysztofa S. Ujawniły się z poczucia obowiązku wobec innych krzywdzonych dzieci. Część nazwisk przekazałem prokuraturze za ich zgodą, wiem, że zostały przesłuchane. Podkreślę z całą mocą, to jest niebywały skandal. To, że media się tym nie zajmowały tyle czasu, jest zwyczajnie szokujące. To największy skandal w polskim show biznesie, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. A sprawa była przez te wszystkie lata zamiatana pod dywan.

A ty ją ujawniłeś.
Ja to ujawniłem, bo nikt się tym nie chciał zająć. A byłem wówczas pisarzem, nie dziennikarzem. Stąd też, kiedy dotarły do mnie pierwsze doniesienia na ten temat, chciałem przekazać ją innym dziennikarzom, ale nikt się tym nie chciał zająć. Byli wśród nich dziennikarze z Oko.press, "Faktu", "Super Expressu".

Nikt nie był zainteresowany?
Dziennikarz z Oko.press prowadził wstępne rozeznanie w tej sprawie, ale stwierdził, że tych informacji jest za mało, by był w stanie cokolwiek publikować. Według mnie nie było za mało, opublikowałem pierwszą informację na ten temat i ruszyła lawina.

Jak ten temat do ciebie „przyszedł”?
Przy zupełnie innej sprawie pojawiła się osoba, która przez S. była skrzywdzona. Opowiedziała mi o tym. Nie znałem jeszcze nazwiska sprawcy. Potem dowiedziałem się o kolejnych dwóch ofiarach. W momencie kiedy się okazało, że to jest Krzysztof S., znany jazzowy muzyk, będący u szczytu sławy przez wiele lat, byłem w ogromnym szoku. Prowadził programy dziecięce – „Tęczowy Music Box”, ”Co jest grane”, miał zespól „Tęcza”. Od tej pierwszej dziewczyny, dziś kobiety, dowiedziałem się o przetrzymywaniu jej w piwnicy, w której dokonywał czynów karalnych. Była wtedy naprawdę małym dzieckiem, a on – autorytetem. Postanowiłem zbadać tę absolutnie wstrząsającą sprawę. I znaleźć odpowiedzi na to, jak mogło do tego dochodzić niemal na oczach innych.

Czy inni muzycy z tego środowiska wiedzieli?
Podejrzewali. Niektórzy otrzymywali anonimy z informacją o czynach pana S. Jeden z tych anonimów upubliczniłem. Większość muzyków tłumaczyła to tym, że S. to wielki, a zatem ekscentryczny artysta. Przymykano na to oko. Wyciszano. Zwolniono go z TVP, ale nie wiadomo z jakiego powodu. On był w komitecie poparcia Jarosława Kaczyńskiego, z czego próbowano zrobić aferę polityczną, aferę PIS. Ale w jego Stowarzyszeniu z kolei zasiadał Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. S. był wpływową osobą, próbują go dziś wykorzystać politycznie. Natomiast moim zdaniem to nie jest afera polityczna, a na pewno nie jednej opcji politycznej. Ten człowiek próbował po prostu wszędzie zdobywać wpływy, wcisnąć się, wkraść w łaski, tak się działo od PRL. Cytat z filmu „Psy”: „Czasy się zmieniają, a pan zawsze w komisjach” bardzo do pana S. pasuje.

Czy oprócz tych, niewątpliwie wstrząsających relacji ofiar, widziałeś jakieś dowody w postaci np. zdjęć?
Według mojej wiedzy człowiek ten robił swoim ofiarom zdjęcia. Istnieje, duże prawdopodobieństwo, że robił je w jakimś celu. Pornografia dziecięca jest karalna. Prokuratura rejonowa, która prowadziła tę sprawę, na początku popełniła nieodwracalne błędy. Nie dokonała stosownych przeszukań w miejscu jego zamieszkania, mieszkań związanych z tym człowiekiem oraz miejsc jego pracy. On miał czas wszystkich dowodów się pozbyć.

To jest wielki skandal i zarzut do naszego społeczeństwa, że nie potrafi rozliczać spraw, które dotyczą wielkich nazwisk, autorytetów. Ta osoba ma prawo do domniemania niewinności. Ale wykonuje zawód zaufania publicznego, ma szerokie wpływy – powinniśmy żądać, by odniósł się do tych informacji i zarzutów. A pan S. od momentu, kiedy te informacje się pojawiły, zniknął. Nie zajął stanowiska, nie wypowiadał się. Odmawiał komentarza.

Wydał oświadczenie. Według jego relacji, osoba, z zawiadomienia której ma dziś postawiony zarzut, znała się z jego rodziną od 20 lat i chciała wyciągnąć od niego pieniądze. Gdy S. się na to nie zgodził, ta kobieta poszła z tym do prokuratury. S. nazywa to „rewelacjami jednej osoby”.

Tak, i to jest oświadczenie kłamliwe. Pisze w nim o jednej osobie, która stawia mu zarzuty. Jest ich kilkadziesiąt, ich zeznania się uzupełniają, te osoby często się nie znają wzajemnie, więc nie mogły się zmówić. To nie jest żaden spisek, tylko prawdziwe wyznania osób, które mówią w prokuraturze i sądzie, pod rygorem odpowiedzialności karnej. Tak więc na takie oskarżenia nie można odpowiedzieć oświadczeniem, że jest to spisek jednej osoby. To po prostu nieprawda.

Czy kontaktowałeś się z córką oskarżonego, znaną publicznie osobą?
Tak. Odmówiła komentarza. Prosiłem o jej wypowiedź jej menadżera, który poinformował mnie, że pani Maria nie będzie się na ten temat wypowiadać.

Pani Maria robi filmy na tematy społeczne, chce rozliczać tematy trudne. To zadaję pytanie. Skoro jej ojciec robił krzywdę małym dzieciom, to jest to jak najbardziej ważne społecznie, prawda? I należy o tym mówić, nagłaśniać. Nie mówię – napiętnować. Do momentu wyroku sądu, S. uważany jest za osobę niewinną – taka jest zasada domniemania niewinności. I ja mu tego nie odbieram. Natomiast brak komentarza, stanowcze stwierdzenie, że ofiara opowiada nieprawdę, brak odniesienia się do tych zarzutów także jego córki. Która oczywiście nie musi się na ten temat wypowiadać, natomiast w jednej z telewizji z ust dziennikarki padło stwierdzenie, że Maria w tej konkretnej sprawie stoi po stronie ojca – i tu właśnie chciałbym od niej cokolwiek usłyszeć. Dałem jej tę możliwość, nie skorzystała. Jeśli jednak będzie twierdzić, nawet nieoficjalnie, że jej ojciec został fałszywie oskarżony, to chciałbym jej pokazać dowody i żeby się do nich wprost odniosła. Jeśli po tym powie, że wierzy w niewinność ojca, tym samym powie, że te kilkadziesiąt osób kłamie. Tego nie będę mógł już zrozumieć i nie będę w stanie tego zaakceptować Osoby skrzywdzone nie kłamią. Ja naprawdę współczuję pani Marii tej sytuacji, ale bardziej współczuje osobom skrzywdzonym.

Czy córka oskarżonego znała te dzieci, zapraszane przez niego do programów, a następnie domu?
Tak, często to byli bliscy jej znajomi.

Czy miała świadomość tego, co się dzieje?
Nie mogę w ten sposób odpowiedzieć na to pytanie. Część osób myśli, że Maria miała świadomość tego co się dzieje pod jej dachem, a część uważała, że nie miała.

Musimy spróbować wejść w psychikę małoletniej ofiary, w tym wypadku – dziewczynki. Nagle jej nauczyciel wykorzystuje tę sytuację uczennica-nauczyciel. Dziewczynka nie umie zrozumieć tego, do czego doszło. Wciąż też żywi wobec nauczyciela te same uczucia – dalej go podziwia, ufa mu. Taki jest mechanizm zachowania dziecka. Wyrzuca z siebie, z psychiki rzeczy złe, a zostawia dobre. Ale po latach tamte przeżycia zaczynają wychodzić. Pojawiają się problemy psychiczne, ale znam także przypadek, gdzie to wszystko odbiło się na dorosłej już kobiecie fizycznie. Nie wchodząc już w szczegóły, nie może mieć dzieci.

S. miał do dzieci podejście. Potrafił je kontrolować tak, aby nie mogły się wyplątać z sieci zależności. Nagradzał je za to, że pozwalały na to, co robił. Część z tych osób wprowadzał w świat dorosłości. W latach 80. i 90. czerpaliśmy informacje na temat seksualności głównie z jakichś gazet, w dodatku nieco infantylnych, co nie pozostawało bez wpływu na takie informacje. Rodzice nie zawsze umieli się odnieść do tego, o czym mówią im dzieci. To znak tamtych czasów.

Kim była żona S.?
Artystką-muzykiem. Ona się tymi dziećmi opiekowała, musiała wiedzieć o skłonnościach męża, niemożliwe, żeby nie wiedziała o zarzutach z 1992 r., niemożliwe, żeby niczego się nie domyślała. Mogła nie wiedzieć dokładnie, co jest grane, ale nie mogła nie podejrzewać, skoro wszyscy wokół podejrzewali, a były też mocniejsze przesłanki jak to zgłoszenie na policję. Ale dziś staje po stronie sprawcy, wypowiada się wbrew logice, nie chce ocenić faktów tylko ślepo wierzy, że to jakiś spisek. Przecież ona mówi, że nawet nie czyta tych doniesień, bo po co, skoro one jej zdaniem są nieprawdziwe. To jak ma ocenić prawdę, skoro nie czyta? Jej argumenty są absurdalne, sama się pogrąża w kłamstwach i ryzykuje odpowiedzialność karną.

Czy dochodziło do tych najcięższych przestępstw, gwałtów? Jak często?
Do tych przestępstw największego kalibru doszło kilka razy. Najczęściej dochodziło do karygodnych zachowań, innych czynności seksualnych, niewłaściwych, ale nie tych najciężej wagi.

S. próbował zamknąć ci usta – miałeś zakaz wypowiadania się, pisania na ten temat. Uzyskał takie zabezpieczenie?
Tak, był taki moment. W tej chwili ten zakaz został zdjęty, ale faktycznie, uzyskał takie zabezpieczenie.

Zapowiadałeś pracę nad filmem dotyczącym tej afery?
Tak, wciąż nad nim pracuję. Chcę się skupić na sześciu przypadkach różnych sprawców. Wciąż jednak mam sprawę sądową, więc jest to trudne i prawnie ograniczone. Teoretycznie nie powinienem się wypowiadać na ten temat, żeby nie ujawniać „tajemnicy śledztwa”. Natomiast działam w interesie społecznym, aby naświetlić problem, bardzo ważny, skomplikowany i trudny. Często także przedawniony! Uważam, że nie powinniśmy się skupiać na tym, co zrobi prokuratura, tylko na tym, czy ten człowiek dokonywał takich czynów, czy nie. I dlaczego osoba publiczna, osoba z tak ogromnym autorytetem nie chce się na ten temat wypowiadać.

***
Mariusz Zielke – W latach 1999 – 2009 dziennikarz „Pulsu Biznesu”. Zdobywca nagrody Grand Press za dziennikarstwo śledcze, pisarz, autor serii powieści kryminalnych. Jako pierwszy podał do publicznej wiadomości informację nt. wykorzystywania seksualnego dzieci, którego na przestrzeni lat miał się dopuszczać muzyk jazzowy Krzysztof S.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
19 grudnia, 21:07, Gość:

to jest bardzo krzywdzące,ale to jest afera jednego człowieka a o nieskończonej ilości kleru jakoś nie czytałem w tej gazecie.

A jaka jest nieskończoność zboczeń wśród LGBT ?

Wróć na i.pl Portal i.pl