Ale pojawiło się na nim wielu samorządowców z regionu łódzkiego, także tych, którym zapowiadane przez PiS wprowadzenie dwukandencyjności liczonej wstecz, blokuje prawo do startu w następnych wyborach.
Chodzi m.in. prezydentów i burmistrzów, jak Hanna Zdanowska (Łódź), Jacek Lipiński (Aleksandrów Łódzki), Henryk Brzyszcz (Konstantymów Łódzki), czy Grzegorz Janeczek (Głowno). Ale sedno sprawy wyłożył Paweł Olejniczak, wójt Gomunic, który rządzi swoją gminą pierwszą kadencję.
**ZOBACZ TEŻ:
Zdanowska: Będę startować w najbliższych wyborach samorządowych, bo na to umówiłam się z łodzianami**
- Wygrałem wybory z wójtem, który rządził 24 lata - mówił na Pl. Wolności wójt Olejniczak - Wygrałem, bo to wyborcy decydują, kiedy chcą zmiany, a nie prezes partii rządzącej.
Podczas marszu do demonstrujących spontanicznie przyłączali się spacerujący Piotrkowską, gdzie ustawiono „przystanki” PO, Nowoczesnej i SLD.
Demonstranci odśpiewywali także antyrządowe, humorystyczne pieśni, a wśród maszerujących powiewały transparenty z hasłami m.in. „twarz specjalnej troski” z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego, czy „Sasina się nie bójta, wybierzta sobie wójta”.
Skandowana również hasła, m.in. „Ręce precz od samorządów”, czy „PiS szkodzi Łodzi”. W czasie marszu zbierani również podpisy pod referenda dotyczące zmian w ordynacji samorządowej oraz reformie edukacji. Do Łodzi przybył również Matusz Kijowski.
Mający kłopoty wizerunkowe lider KOD nie znalazł się jednak wśród przemawiających, nie wszedł nawet na zaimprowizowaną trybunę, przechadzał się wśród demonstrujących, którzy robili sobie z nim pamiątkowe zdjęcia. Kijowski w rozmowie z DŁ stwierdził, że nie określiłby frekwencji na łódzkim marszu jako niskiej, a przyzwoitą.