18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Matka twierdzi, że jej syn był w szkole duszony

Mateusz Ludewicz
Saturnina Błaszczak twierdzi, że jego syna Iwa dusił w szkole kolega.
Saturnina Błaszczak twierdzi, że jego syna Iwa dusił w szkole kolega.
5-letni Iwo był duszony przez swojego kolegę podczas zajęć w szkole - tak twierdzi Saturnina Błaszczak, matka chłopca. Do zajścia miało dojść w Zespole Szkół w Pamiątkowie (gmina Szamotuły). Dyrektorka placówki potwierdza, że do duszenia w jej szkole doszło, ale jego ofiarą nie padł Iwo, tylko inne dziecko. Sprawą zajęła się policja oraz Rada Miasta i Gminy Szamotuły.

Czytaj także:
Za agresywnego ucznia w szkole odpowiedzialni są także rodzice
Chcą 200 tys. od władz miasta za szczękę złamaną w szkole

Iwo Błaszczak do szkoły w Pamiątkowie zaczął uczęszczać w połowie września 2011 roku. - Mój syn bardzo lubi kontakt z innymi dziećmi i cieszył na, że rozpocznie naukę w zerówce - mówi Saturnina Błaszczak, matka chłopca. Pierwsze spotkanie ze szkolnymi realiami, jak twierdzi pani Saturnina, nie skończyło się jednak dla jej syna zbyt szczęśliwie.

- Iwo już pierwszego dnia przyszedł ze szkoły z siniakami na ciele, twierdził, że został uderzony krzesłem przez jednego ze swoich kolegów - wspomina kobieta.

Następnego dnia matka Iwa poinformowała wychowawczynię chłopca o tym incydencie. Nauczycielka stwierdziła jednak, że całego zajścia nie widziała i że chłopcu nie stało się nic poważnego. - Potem jeszcze kilka razy Iwo wracał ze szkoły z siniakami. Pomimo moich interwencji, nauczycielka zawsze twierdziła, że nigdy nie widziała, aby mój syn był bity przez kolegów - zdenerwowanym głosem opowiada nam matka 5-latka.

Nauczycielka nie interweniowała aż do 29 września, kiedy Iwo przyszedł do domu z widocznymi śladami duszenia na szyi. Chłopiec przyznał, że był duszony przez swojego kolegę na dywanie w przedszkolnej sali. Po tym incydencie Iwo nie chodził do szkoły przez siedem tygodni.

- Lekarze nie określili jednoznacznie, że mój syn chorował tak długo z powodu wydarzenia z końca września, jestem jednak pewna, że miało ono bardzo zły wpływ na jego stan zdrowia - twierdzi Błaszczak.

Matka Iwa całą sprawę zgłosiła policji i Wielkopolskiemu Kuratorowi Oświaty w Poznaniu. W trakcie policyjnego postępowania ojciec chłopca, który miał dusić Iwa, przyznał, że do incydentu faktycznie doszło. Chłopiec miał założyć kabel od zabawkowego telefonu na szyję Iwa. Mężczyzna twierdził, że o całej sprawie najpierw poinformowała go matka Iwa, a chwilę potem wychowawczyni chłopców.

Duszeniu Iwa zaprzecza natomiast Alina Jankowska, dyrektorka Zespołu Szkół w Pamiątkowie. - Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca - twierdzi stanowczo. I dodaje: - Sznurem od zabawkowego telefonu duszony był inny chłopiec i nauczycielka natychmiast wtedy interweniowała, a sznur usunięto z zabawki.
Dyrektorka uważa też, że wychowawczyni chłopców odpowiednio wykonywała swoje obowiązki. Nie ma też żadnych zastrzeżeń do jej pracy.

Chłopiec, który dusił swoich kolegów został przeniesiony już do innej grupy. - Planowaliśmy to już wcześniej. Tam jest mniej dzieci i są one spokojniejsze, a to powinno dobrze wpłynąć na jego rozwój - twierdzi Jankowska.

Dlaczego dyrektorka szkoły nic nie wiedziała o duszeniu Iwa? - Zeznań ojca chłopca, który rzekomo miał dusić Iwa nie czytałam i nie będę ich komentowała. Nauczycielka poinformowała mnie tylko o duszeniu drugiego chłopca - ucina rozmowę.

Sprawą zajęła się już Komenda Powiatowa Policji w Szamotułach, która także stwierdziła, że zdarzenie "dotyczy innego dziecka" i postępowanie umorzyła. - Już złożyłam zażalenie na tę decyzję - informuje Saturnina Błaszczak. - Uważam, że w szkole w Pamiątkowie pracują niekompetentne osoby, które nie potrafią dobrze opiekować się dziećmi.

Zespół do zbadania skargi kobiety powołała też Rada Miasta i Gminy Szamotuły. - Będziemy rozmawiać z dyrekcją szkoły i matką dziecka w celu wyjaśnienia tej sytuacji - zapewnia Bogdan Maćkowiak, przewodniczący komisji rewizyjnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Matka twierdzi, że jej syn był w szkole duszony - Głos Wielkopolski

Komentarze 11

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

S
Sal
i prostak.
S
Sal
wcale nim nie jest w oczach 5-latka. Dla niego to jest zabawa, on nie ma świadomości, że niebezpieczna. Ot, wystarczy, że skojarzył widok korali na szyi "pani". Po to nauczyciele edukowani są tyle lat, by o tym wiedzieli i nigdy nie zapomnieli. Tyle teoria...
S
Sal
chronionymi przez Kartę Nauczyciela, tak długo sprawy tego rodzaju będą zamiatane pod dywan, a nauczyciele nie poniosą żadnej odpowiedzialności za swój brak odpowiedzialności. Skoro sprawa, jak mówi dyrektorka, dotyczyła innego dziecka, to znaczy, że problemu nie było, tak? Bo rodzic tego "drugiego" dziecka nie wniósł skargi? To kiedy byłaby sprawa? Dopiero gdyby jeden dzieciak udusił drugiego?

Pomyślcie ludzie - skoro ten dzieciak miał wyraźne ślady na szyi, to nie było to delikatne zapętlenie sznura od zabawki, tylko solidny ucisk, który mógł skończyć się tragicznie lub spowodować trwałe uszkodzenie, np. krtani czy tchawicy. W takim przypadku nie można mówić, że "nie ma sprawy", bo niezależnie od tego, które i czyje to było dziecko, w trakcie zajęć doszło do zagrożenia zdrowia lub życia! A psim obowiązkiem szkoły jest wszcząć postępowanie w takiej sprawie, zawiadomić odpowiednie organy i obowiązkowo rodziców, a nie czekać, że sprawa się rozejdzie po kościach.

Ktoś tu już pisał, że dzieci w tym wieku nie mają świadomości skutków, jakie mogą wywołać swym postępowaniem. Święta racja.I skoro wiemy to my, internauci, tym bardziej obowiązani są wiedzieć nauczyciele i nie spuszczać oczu z dzieci, które my, rodzice powierzamy im na czas pobytu w szkole. Chciałoby się napisać: "powierzamy z pełnym zaufaniem" ale niestety, nie sposób.
S
Sal
Do kościoła nie chodzi, obrazka świętego w domu nie ma czy berecika moherowego nie nosi? Sam się puknij w głowę. Ktoś z tej szkoły, to twoja rodzinka?
S
Stefan
Ten artykuł to kłamstwo!!! Redaktor powinien puknąć się w głowę a matka niech idzie do psychiatry... Ciekawe tylko dlaczego tak często zmienia adres zamieszkania?To powinno dać Wam do myślenia...
t
też czytelnik
a ten artykuł jest o sprawie, która się wydarzyła. Ale jak ktoś nie rozumie, to trudno
W
Witek
Dzieci bez opieki,pozostawione same sobie,zbyt często,to się zdarza w placówkach szkolnych w tym rejonie.Jasne,że najlepiej w takich przypadkach,obwiniać rodziców za złe wychowywanie.Panie i panowie dyrektorzy,wychowawcy mają rączki czyste.Proponuję,mniej spotkań przy kawce i pogaduszkach a więcej uwagi,poświęcać uczniom.
G
Gość
Jednego dnia przeprowadza się wywiad o plotkach i kłamstwach, a drugiego zamieszcza artykuł w którym "chwyta" się tematu na sobotę - rodzina, pokrzywdzona jednostka dobry temat do sobotnio-niedzielnych dyskusji. W cieniu "nieudolna" policja bo nie umie znaleść winnego niezależnie czy on jest czy go nie ma. Wywiad z panem dr. Krzysztofem Krejtzem jest bardzo pouczający dla nas wszsytkich, a w szczególności dla redaktorów serwisów i dziennikarzy. "Gazety, radia czy telewizje funkcjonują już tak dawno, że odbiorca wie, którzy dziennikarze są bardziej, a którzy mniej rzetelni". Każdy może dokonać wyboru czy chce zasłużyć na opinię rzetelnego czy goniącego za sensacją dla podniesienia nakładu.
r
rodzic
Dać go do przedszkola i dać mu kabla,bo brzytko się wyrarza o małych dzieciach.A feeeeeee...brutaluuu a feeeee !!!!!!
P
Poznaniak
Nie dziwi nic,kiedy to w szkole kable telefoniczne,sznurki i inne niebezpieczne zabawki udostępnia szkoła,w celu zabawy edukacyjnej.Dzieci,w tym wieku,są nieodpowiedzialne za swe czyny.Zabawa,różnie się kończy a odpowiedzialność za nie,spoczywa na wychowawcach (na terenie szkoły).Obwiniać rodziców,w tym przypadku jest niestosowne i wręcz oburzające.Współczuję bardzo,rodzicom dziecka poszkodowanego ale i rozumiem też,rodziców chłopca,któremu udostępniła szkoła niecodzienną zabawkę,w postaci telefonu kablowego.Nie lepiej,było by temu chłopcu,udostepnić telefon komórkowy?Uniknęło by to tragedii.
c
czytelnik
pytanie skąd u 5latka tak agresywne zachowanie? jak zwykle wszystkiemu są winni rodzice. Dziecko naśladuje albo zachowanie rodziców albo agresywne zachowania które widzi w bajkach czy filmach. To rodzice powinni decydować co dziecko ogląda. Według mnie zawiniła również wychowawczyni chłopców, rażące niedopatrzenie i bagatelizowanie skarg ze strony matki poszkodowanego chłopca.
Wróć na i.pl Portal i.pl