Spis treści
Policjanci nowojorscy studiują nagrania z miejsca zdarzenia, gdy 45-latek padł ofiarą szaleńca, który go w biały dzień podpalił go w centrum Nowego Jorku. Gdyby nie szybka interwencja ratowników, mężczyzna by skonał.
Pomoc medyczna na szczęście przyszła szybko
Na nagraniu uwijało się wielu ratowników, a ofiara stała na chodniku, bez koszulki, skulona w kocu.
Zaraz po ataku policjanci rozmawiali ze znajomą poparzonego, by ustalić potencjalny motyw ataku szaleńca.
Bohaterski kierowca ugasił ogień na nieszczęśniku
Strażacy mówili, że napastnik oblał mężczyznę palną substancją, którą miał w małej butelce. Poszkodowany przebiegł 30 metrów, płonąc jak pochodnia, zanim ktoś wyskoczył z samochodu i spryskał go gaśnicą proszkową, mówili strażnicy.
Mieszkanka Brooklynu, która pracuje w pobliskiej restauracji, powiedziała The Post, że okolica robi się
„przerażająca” i nie ma w pobliżu wielu policjantów, którzy mogliby pomóc. „Ten facet [ofiara] wygląda znajomo. Widzę go kręcącego się tutaj,” — mówiła 26-letnia Anne Lee.
Policja już zapowiedziała wzmocnienie patroli w tym rejonie. Poszukiwania sadysty wciąż trwają.
Psozkodowany wciąż przebywa w szpitalu. Zdaniem lekarzy, najgorsze ma już na szczęście za sobą.