Tragiczna śmierć 25-letniej Lizy. W Warszawie odbył się cichy protest
Uczestnicy warszawskiego marszu przeciwko przemocy pod hasłem "Miała na imię Liza" zebrali się o godz. 18.00 na miejscu zbrodni, czyli na ulicy Żurawiej 47. Mieli przy sobie znicze oraz transparenty z takimi napisami, jak: "Marzenie, by bez strachu iść nocą przez miasto", "Przymusowa kastracja dla gwałcicieli", "Liza - zabiły ją przemoc i obojętność", "Kobieta nie jest łupem". Z miejsca, gdzie doszło do ataku na 25-latkę, przeszli pod Pałac Kultury i Nauki. Marsz odbywał się w ciszy.
To, co spotkało Lizawietę, mogło spotkać każdą z nas. Zamordował i zgwałcił ją „zwykły” mężczyzna, nasz współobywatel. Wychodzimy na ulicę, żeby o Lizie nie zapomniano. Żeby ulice były dla nas wreszcie bezpieczne. (...) Mamy dość życia w niebezpieczeństwie i strachu przed przemocą seksualną - podkreślały organizatorki marszu.
Brutalny gwałt na Białorusince. 25-latka zmarła w szpitalu
Do dramatycznych zdarzeń doszło w niedzielę, 25 lutego, w godzinach porannych w samym centrum Warszawy. Naga nieprzytomna kobieta została odnaleziona na schodach jednego z budynków przy ul. Żurawiej. Jak się okazało, 25-letnią obywatelkę Białorusi zaatakował znienacka uzbrojony w nóż napastnik. Siłą zaciągnął kobietę do pobliskiej bramy, gdzie brutalnie ją zgwałcił, pobił i dusił.
25-letnia Lizaweta z Białorusi trafiła w ciężkim stanie do szpitala. Niestety, kobiety nie udało się uratować. Zmarła w piątek, 1 marca, w jednym z warszawskich szpitali.
W związku z napaścią śródmiejscy funkcjonariusze zatrzymali 23-letniego Doriana S. Mężczyzna usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym. Ich treść prawdopodobnie ulegnie zmianie w związku ze śmiercią Lizy.
