Miedź i Śląsk po raz ostatni mierzyły się na poziomie Ekstraklasy ponad trzy lata temu. Krótko przed spadkiem do Fortuna 1 Ligi legniczanie przegrali z WKS-em na własnym stadionie 0:2.
Atmosferę meczu przyjaźni można było poczuć jeszcze przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania. Na mieście można było spotkać grupy składające się z kibiców obu klubów. Do Legnicy przyjechało kilkuset kibiców z Wrocławia. Część z nich zasiadła na trybunie najbardziej zagorzałych sympatyków gospodarzy, pozostali zapełnili sektor dla fanów gości.
Trener Śląska Ivan Djurdjević przed spotkaniem podkreślał, że jego piłkarze muszą popracować nad koncentracją w starciach z niżej notowanymi rywalami. Tymczasem już w 7. minucie „Wojskowi” mogli dać się zaskoczyć przeciwnikowi. Niepilnowany w polu karnym Ángelo Henríquez otrzymał dobre podanie, ale jego strzał z pierwszej piłki został zatrzymany przez Rafała Leszczyńskiego, a dobitka Koldo Obiety okazała się zbyt lekka.
W następnych minutach obie ekipy nie rozpieszczały swoich fanów i zrobiły niewiele, aby ich rozgrzać. Gra toczyła się w środku pola, piłkarze skupiali się na grze w destrukcji. Wystarczy wspomnieć, że drugi strzał padł dopiero tuż przed przerwą. Słabe widowisko w pierwszej połowie osłodził kibicom Miedzi Chuca. Piłka przed polem karnym Ślaska padła łupem Hiszpana, który podbił futbolówkę i po mocnym uderzeniu z dystansu pokonał bezradnego w tej sytuacji Leszczyńskiego.
Efektowne trafienie najwyraźniej rozbudziło apetyt Chuci na kolejne bramki. 25-latek krótko po wznowieniu gry dwukrotnie próbował swoich sił. Najpierw Leszczyński poradził sobie z jego strzałem z rzutu wolnego, a chwilę później bramkarz WKS-u odprowadził wzrokiem piłkę, która poszybowała nad poprzeczką.
W 58. minucie przyjezdni zmarnowali doskonałą okazję do wyrównania. Petr Schwarz mógł wykorzystać nieporozumienie w szeregach defensywnych Miedzi. Czech był blisko bramki i chciał podkręcić piłkę, ale zrobił to na tyle niedokładnie, że posłał futbolówkę obok słupka. Wrocławianie byli jeszcze bliżej gola na kwadrans przed końcowym gwizdkiem. Daníel Leó Grétarsson dobrze odnalazł się w polu karnym Miedzi. Piłka minęła strzegącego bramki Miedzi Mateusza Abramowicza, ale czujność zachował Nemanja Mijušković, który wybił futbolówkę z linii bramkowej.
Zespół Śląska do ostatnich minut szukał wyrównującego trafienia, ale piłkarze Miedzi dobrze kryli rywali i nie pozwalali im na zaskoczenie Abramowicza. Legnicka drużyna utrzymała prowadzenie, dzięki czemu zapisała na swoim koncie drugie zwycięstwo w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Ekipa prowadzona przez trenera Mokrego z dziewięcioma punktami w dorobku wciąż zamyka ligową tabelę, ale nieco zwiększyła swoje szanse na utrzymanie. WKS plasuje się natomiast na 12. pozycji, mając siedem oczek przewagi nad strefą spadkową.
