Barcelona piąty raz z rzędu dotarła do finału Ligi Mistrzyń
Bramka Francuzki Sandy Baltimore w Katalonii dała „The Blues” niewielką szansę na powrót do gry. W pierwszej połowie meczu rewanżowego Chelsea naciskała i mogła przynajmniej zmniejszyć stratę, ale nie udało jej się wykorzystać swoich szans.
A Aitana Bonmati potrafiła to zrobić – najlepsza piłkarka świata zręcznie uciekła Niemce Sjoeke Nüsken, uniknęła wślizgu Niamh Charles i umieściła piłkę przy bliższym słupku. W ubiegłym roku w półfinale na tym stadionie była również bramkostrzelną zawodniczką. Po tym wydarzeniu gospodynie definitywnie straciły wszelką nadzieję na powrót.
Potem dołączyła Ewa Pajor – Polka w swoim debiutanckim sezonie zdobyła już 36. bramkę.

Wydawało się, że elegancki gol Claudii Piny z dystansu położył kres konfrontacji. Hiszpanka powiększyła swoją przewagę w klasyfikacji najlepszych strzelczyń.

Ale to nie wszystko. Po przerwie Katalonki spokojnie podawali piłkę i zmarnowali okazje na zdobycie czwartej bramki. Paralluelo dokonała tego w 90. minucie. Autorką honorowego gola była Holenderka Wieke Kaptein, która zdobyła bramkę w stylu Bonmati.
Barca nadal jest kryptonitem londyńskiego klubu. Co więcej, Chelsea nigdy nie pokonała „Blaugrany” na Stamford Bridge. Pod wodzą nowej trenerki Sonia Bompastor kibice najwyraźniej nie spodziewali się dwóch porażek, ale warto zauważyć, że Katalonki są w najlepszej formie.

Bonmati została uznana najlepszą zawodniczką, podobnie jak w rewanżowych półfinałach w 2023 i 2024 roku. Pomocniczka przyzncała, że „The Blues” miała szansę:
– To, co robimy, jest niesamowite i jestem bardzo dumna ze swojej drużyny, ponieważ niełatwo jest dostać się do kolejnego finału. Zawsze staramy się pokazać świetną grę – nie tylko strzelać gole, ale także grać dobry futbol. Pierwszy mecz był niesamowity, grałyśmy bardzo dobrze. Dziś byłyśmy trochę niezdecydowane, ponieważ Chelsea miała okazje na strzelenie gola, ale potem zaczęliśmy grać lepiej, utrzymywałyśmy piłkę i robiłyśmy to, co musiałyśmy zrobić – i wygrałyśmy.

Arsenal przeszkodził w powtórce zeszłorocznego finału
Bardzo ważną zmianą w składzie „Kanonierek” był powrót Daphne van Domselaar. Holenderka zastąpiła Austriaczkę Manuelę Zinsberger w bramce.
Pierwszy rzut rożny w meczu zakończył się golem samobójczym w bramce Chilijki Christiane Endler, piłka odbiła się od głowy Holenderki Damaris Egurroli i uderzyła w jej plecy, po czym wylądowała w siatce. Przybyłe od pierwszych minut przejły inicjatywę i dążyły do zdobycia drugiej bramki.

Udało im się strzelić gola już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Hiszpanka Mariona Caldentey pokazała, co potrafi i pięknie umieściła piłkę w górnym rogu bramki. Uderzenie nie było gorsze od rzutów wolnych Declana Rice'a. Zespół Holenderki Renee Slegers objął prowadzenie w dwumeczu.
Druga połowa również rozpoczęła się od gola – Australijka Caitlin Foord wykorzystała zamieszanie w obronie „Les Fenottes”, a napastniczka Arsenalu Alessia Russo powiększyła prowadzenie. Foord wkrótce się wyróżniła, w czym jej „asystowała” kanadyjska libero Lyonu Vanessa Gilles. Doskonały wieczór „Kanonierek” został przerwany golem Haitanki Melchie Dumornay, ale obrona londynek i tak rozegrała znakomity mecz.

– Jesteśmy z tego bardzo, bardzo, bardzo dumni. Myślę, że to było jak dotąd największe wyzwanie – wrócić po przegranej 2:1 na Emirates z tą drużyną najwyższej klasy, a potem wyjść tutaj tak spokojnie i opanowanie, z taką wiarą w to, co robimy i odwagą na boisku. Zawodniczki pracowały niesamowicie ciężko fizycznie i technicznie, ale sposób, w jaki pokazały się dzisiaj pod względem psychicznym, był naprawdę imponujący
– oceniła trenerka Slegers, która objęła funkcję tymczasowo w październiku 2024 roku po rezygnacji Szweda Jonasa Eidevalla, a podpisała kontrakt na prowadzenie zespołu w styczniu.
Arsenal dotarł do finału Ligi Mistrzów drugi raz w historii – pierwszy raz miał miejsce w 2007 roku i zakończył się triumfem „Kanonierek”. Aby powtórzyć sukces, będą musiały zmierzyć się z Barceloną, która w zeszłym roku w finale na Estadio San Mames w Bilbao pokonała... Olympique Lyon 2:0. „Les Fenottes” zamiast ponownej gry w decydującym meczu Ligi Mistrzyń pozostała więc szansa na zdobycie dziewiątego tytułu mistrza Francji.

Arsenal zagra z Barceloną finał Champions League famme 24 maja o godzinie 21.00 na stadionie Jose Alvalade w Lizbonie.
Co ciekawe, para ta może spotkać się w finale męskiej Ligi Mistrzów – byłby to wówczas pierwszy taki przypadek w historii.
