12 godzin podróży z Warny do Turynu dała się we znaki?
Dużego wpływu nie wywarła. Fakt, że jeszcze w Warnie mieliśmy małe opóźnienie, ale to nie jest żadna nowość. Rzadko się zdarza, żeby loty odbywały się co do minuty. Godzinne opóźnienie to nie tragedia. Gdyby to było sześć-siedem godzin, to wtedy byśmy to odczuli. Tymczasem wszystko jest w porządku. Tym bardziej, że grę zaczynamy w czwartek, dzień później niż początek trzeciej fazy.
Jest więc czas by odbudować się fizycznie?
Zgadza się, w drugiej rundzie graliśmy trzy mecze dzień po dniu. Nie było nawet czasu, żeby chwilę popracować na siłowni. Ten dodatkowy dzień jest idealną okazją na podładowanie akumulatorów.
Terminarz jest w porządku?
Optymalny mają Włosi, bo między meczami mają dzień przerwy. Wiadomo, gospodarze... Ale nasz wariant jest drugi w kolejności, jeśli chodzi o korzyści.
Mecz Włochy - Serbia to plan na środowy wieczór (rozmawialiśmy przed spotkaniem, które zakończyło się wygraną Serbów 3:0)?
Na pewno. Większość z nas będzie go analizować pod kątem rywalizacji w czwartek i w piątek. Z Serbami ostatnio zagraliśmy kapitalnie. Pewnie trudno będzie to powtórzyć, ale może podczas gry coś wyłapiemy i zaprezentujemy się podobnie jak w Warnie.
Wygrana 3:0 w niedzielę będzie miała znaczenie w czwartek?
Nam na pewno dał pewność siebie. Przede wszystkim zagraliśmy dobrze w siatkówkę. Czy Serbowie byli w pełni skoncentrowani czy nie, to ich sprawa. Pytanie, czy w czwartek będą potrafili się zmienić swoją grę o 180 stopni. Wszyscy się odgrażają, że tak, do tego są po meczu z Włochami, więc, wiedzą, na czym stoją. Tak czy siak jesteśmy na to gotowi.
Hala Alpitour różni się od tej w Warnie.
Jest bardzo ładna, nie spodziewałem się, że aż tak. Mam nadzieję, że na każdym meczu będzie wypełniona kibicami, a nie tylko wtedy, gdy będą grać Włosi. No ale są finały, więc jest wszystko, żeby pokazać maksimum możliwości. Oprócz hali mieszkamy w fajnym hotelu, wreszcie z dobrym jedzeniem. Zostały cztery dni i do kolejnych mistrzostw świata będziemy czekać cztery lata. Trzeba pokazać maksa.
Jak to zrobić, żeby zaprezentować formę z ostatniego meczu, a nie wcześniejszych dwóch?
To są dwa kluczowe mecze. Chcemy awansować do półfinału, obojętnie jak.
Ivan Zaytsev powiedział, że obawia się Polski, a jej groźną bronią jest połączenie rutyny z młodością.
Chyba sami nie wiemy, czego się po sobie spodziewać. Nasza gra faluje, raz gramy super, następnego dnia gorzej. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach będziemy swoją lepszą wersją. Jeśli w naszej grze wszystko funkcjonuje jak należy, to mamy duży potencjał i jesteśmy groźni dla każdego.
Pytał i notował w Turynie Tomasz Biliński

Skazany za paserkę cennych znaczków pocztowych