Zwłoki 41-letniej kobiety zostały znalezione w ostatni wtorek. Ciało leżało przed blokiem przy ul. Gęsiej w Lublinie. Śledczy stwierdzili wstępnie rozległe obrażenia głowy spowodowane nieznanym narzędziem.
Dzień później w Kraśniku w płonącym samochodzie odnaleziono 47-letniego mężczyznę. To z nim od kilku lat 41-latka była w separacji.
To właśnie ten mężczyzna jest podejrzewany o zabójstwo kobiety. 47-latek jest mocno poparzony i przebywa w szpitalu.
Udało nam się ustalić, że całą dobę w szpitalu pilnują go policjanci. Para miała dwóch synów. Jeden jest nastolatkiem, a drugi ma ponad 20 lat. Policja obawia się, że któryś z synów może próbować zemścić się na mężczyźnie za śmierć matki. Stąd ta całodobowa ochrona.
Jak na razie prokuratorom nie udało się przesłuchać podejrzewanego, ale powoli składają elementy tej makabrycznej układanki.
Wiadomo było, że mężczyzna czekał na swoją żonę w zaparkowanym samochodzie. O godzinie 6 rano kobieta miała jechać do pracy. Akurat czyściła szyby w sowim aucie, kiedy podbiegł do niej mąż. 41-latka próbowała uciekać. Dobiegła do drzwi klatki schodowej, ale nie zdążyła ich otworzyć. Wtedy padły ciosy.
Według naszych informacji mężczyzna mógł tak czekać nawet od dwóch dni. Też nieoficjalnie ustaliliśmy, że narzędziem zbrodni mógł być klucz do kół.
Prokuratorzy na razie mają kilka hipotez dotyczących motywów zabójstwa. Być może chodziło o ciążę. Mężczyzna się o niej dowiedział, a miał nadzieję, że jeszcze uda mu się zejść z żoną. Do wyjaśnienia jest jeszcze, czy 47-latek chciał popełnić samobójstwo, czy pożar samochodu był przypadkowy.
Za zabójstwo mężczyźnie grozić może dożywocie.
Morderstwo przy ul. Gęsiej w Lublinie. Zwłoki kobiety znalez...