Ofiara to Piotr S. Bezdomny, nadużywający alkoholu, ale spokojny, pogodny, życzliwy – czytamy uzasadnieniu aktu oskarżenia w tej sprawie. Jego ciało znalazła kobieta spacerująca z psem w okolicach ogródków działkowych w Jelczu Laskowicach.
To pies natknął się na ciało skatowanego człowieka bez spodni. W koszuli, skarpetach butach i slipach. Potem okazało się, że do pobicia doszło w innym miejscu, z drugiej strony drogi. Tam były ślady krwi i stamtąd prowadziły ślady ciągnięcia ciała w krzaki.
Jak ustalono Grzegorz N. przyjechał pociągiem do Jelcza. Nocował na rampie dla deskorolkarzy. Następnego dnia poznał Piotra S. Pili alkohol pod sklepem, a potem poszli razem na działki. Tam doszło do pobicia. W sądzie oskarżony o morderstwo mężczyzna nie przyznał się do winy. Owszem pili razem alkohol, doszło do sprzeczki. Tamten miał pierwszy zacząć dusić Grzegorza. „Wpadłem w szał” - opowiadał sądowi. Zrzucił Piotra S. z siebie przewrócił na ziemię i pobił. Przeciągnął go w krzaki żeby „coś go nie przejechało”. Zabrał spodnie bo jego własne były pokrwawione. Zostawił – jak twierdzi – Piotra S. żywego.
Z ustaleń śledztwa, przede wszystkim z opinii lekarza medycyny sądowej wynika jednak, że Piotr S. był ciężko pobity głównie w głowę. Miał połamane żebra. Są tez ślady po duszeniu. Sąd Okręgowy ocenił, że Grzegorz N. zamordował swoją ofiarę. Choć uznał, że działał w tzw. „zamiarze ewentualnym”. Czyli nie chciał zabić ale godził się na taki skutek swojego zachowania.