Wówczas na tor wyjechali żużlowcy Włókniarza Częstochowa i Apatora Toruń. Ci drudzy potrzebowali wygranej 5:1, by zrównać się punktami z Motorem. Leon Madsen szybko pozbawił ich jednak złudzeń i szans na złoto.
Zobacz też: Oryginalna nazwa sponsora tytularnego PSŻ Poznań
Lublinianie zdobyli 25 punktów, torunianie o dwa oczka mniej, a trzecia Sparta Wrocław skończyła zawody z dorobkiem 22 punktów.
Blisko podium (ostatecznie zajęli piąte miejsce) byli ubiegłoroczni wicemistrzowie Polski z Leszna. Do pełni szczęscia zabrakło dobrej jazdy Bartosza Smektały.
– Nie ma co ukrywać, nie jestem zadowolony ze swojego występu. Trzeba będzie popracować nad startami, które zawsze były moim atutem. Zmiany w naszym składzie były już ustalone przed turniejem. Chodziło o to, żeby wszyscy mogli w równym stopniu sprawdzić swoją formę – tłumaczył Bartosz Smektała, zdobywca 6 punktów.
Dużo lepiej od niego w ekipie „Byków” spisał się Andrzej Lebiediew, który zaimponował zwłaszcza w gonitwie z udziałem Fogo Unii i walczącego o tytuł Apatora. Ograł w popisowy sposób Patryka Dudka i Roberta Lamberta, ograniczając w ten sposób szanse toruńskiego duetu na złoto.
– Andrzej Lebiediew rewelacyjnie wpasował się w naszą drużynę. Atmosfera w drużynie przed sezonem jest bardzo dobra. Trochę martwimy się o problemy zdrowotne Janusza Kołodzieja, ale mamy nadzieję, że nasz kapitan szybko dojdzie do optymalnej dyspozycji – dodał Bartosz Smektała.
Z dobrej strony pokazali się gospodarze, którzy w stawce siedmiu ekip zdołali wyprzedzić Falubaz Zielona Góra, czyli zespół beniaminka ekstraligi.
Warto dodać, że zmagania żużlowców odbywały się przy pięknej pogodzie i ponad 3-tysięcznej publice. Nie była to jednak frekwencja, która przy dobrej organizacji powinna doprowadzić do kolejek przed wejściem na stadion. Fatalne, jak na taką rangę zawodów, było też nagłośnienie.
